"Poradnik grzebania kotów". Mika Modrzyńska.

 Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2024).

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa. 

Nie ukrywam, że pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to na dziwny tytuł książki. Kontrowersyjny i mnie akurat lekko szokujący. Jednak spodobał mi się jej opis, więc postanowiłam sięgnąć po tę pozycję i sprawdzić samej, czy taki a nie inny tytuł ma swoje odzwierciedlenie w treści. Może jest jakieś dogłębne wyjaśnienie? 

Akcja książki rozpoczyna się pewnego kwietniowego dnia, kiedy na peronie mazurskiej miejscowości Brzózka wysiada Stefania Miałkowska. 
Ta dwudziestoośmioletnia dziewczyna wraca do domu z pobytu w Kanadzie. Powrót do domu, to nic w sumie dziwnego, ale Stefania wraca dość nagle. Rodzicom prawdziwych powodów nie zdradza, za to umawia się z nimi, że korzystając z obecności córki w rodzinym domu, wyjadą na swój urlop za granicę. 
Stefania nie zdradza ani powodu, dla którego szukała biletu do Polski dosłownie z dnia na dzień, ani też innej motywacji, która przywiodła ją do Brzózki. Piętnaście lat wstecz to właśnie z peronu, na którym wysiadła, miała uciec z rodzinnej miejscowości ze swoją koleżanką, Martyną, rówieśniczką ze szkoły. 
Jednak tamtego wieczoru sprzed piętnastu lat Stefania zrejterowała i w ucieczkę najwyraźniej wybrała się sama Martyna. To znaczy tak do tej pory myślała Miałkowska. Okazuje się bowiem, że Martyna nigdy nigdzie nie uciekła, gdyż miesiąc przed powrotem Stefy do Brzózki, ciało nastolatki zostało znalezione w miejscowym stawie. 

Stefania postanawia wziąć sprawy śledztwa w swoje ręce. Nie podoba jej się to, że policja tak szybko odpuściła dochodzenie i nie chce wyjaśnić, co tak naprawdę stało się te paręnaście lat temu i kto odebrał życie jej koleżance. A ponieważ Miałkowska od lat z zaangażowaniem słucha i ogląda podcasty true crime, jest pewna, że przy takiej pomocy ma spore szanse na znalezienie kogoś, o kim jest przekonana, że zrobił krzywdę nastolatce. W końcu, jakkolwiek okrutnie to by nie zabrzmiało, te zbrodnie mają niestety, dość jasne schematy i swego rodzaju powtarzalność. A Stefania czuje się winna, że tamtego wieczoru zostawiła przyjaciółkę samą. Być może, gdyby na ucieczkę zdecydowała się wraz z nią, Martyna wciąż by żyła? Może więc jest jej to winna, aby odkryć, kto jest sprawcą?

Jak wspomniałam, miałam nadzieję, że ten tytuł (nic nie poradzę, nie podoba mi się on i już ;( ) znajdzie jakieś uzasadnienie w treści. Nie wiem, jak inni, ja go nie znalazłam. Tak, jest pochówek kota. Ale jak dla mnie, niestety, jest to po prostu motyw dodany (powodu wciąż nie mogę znaleźć, jak dla mnie treść wystarczyłaby bez niego). 
Druga rzecz, ciekawe, nie polubiłam bohaterki, która prowadzi swoje własne dochodzenie. Stefania właściwie głównie mnie irytowała. Przede wszystkim tym, że jak na osobę, która rzekomo pasjami słuchała podcastów true crime, nie miała świadomości, że ruszanie takiej sprawy w środowisku dość hermetycznym, z którego w dużym stopniu przypuszczać można, że wywodził się sprawca zbrodni, jest niczym innym, jak proszenie się o kłopoty. I to spore kłopoty. 

Niemniej jednak sama sytuacja też mnie zaciekawiła. Kto i dlaczego chciał pozbyć się tak młodej osoby? Czyżby Martyna była w coś wplątana? Czy spotykała się z kimś, kto nie miał wobec niej nieczyste intencje? A może trafiła przypadkowo na jakiegoś wyjątkowo niebezpiecznego człowieka, który ją skrzywdził? 
Brzózka, to mała miejscowość, ale zło jest w niej obecne, jak wszędzie, tylko czasem trzeba mocniej się zagłębić w miejscowe relacje i realia, aby się o tym naocznie przekonać. 
Stefania podejmując śledztwo w sprawie śmierci przyjaciółki odkrywa też wzajemne relacje i powiązania mające miejsce w Brzózce, w której się wychowała, ale o której, jak widać, jako dziecko nie wiedziała właściwie nic. 

"Poradnik grzebania kotów" to całkiem dobry kryminał z akcją dziejącą się w małej miejscowości, w której ludzie niby wiedzą wszystko o wszystkich, a jednocześnie często o czymś dowiadują się właściwie przypadkiem. Ja osobiście mam tu pretensje głównie do tytułu, tak poza tym, to całość czytało mi się całkiem dobrze, nawet pomimo tego, że Stefania mnie irytowała (chociaż coś nas łączy, ja również słucham takich, jak ona, podcastów). 
Lubię akcje książki osadzone właśnie w takich mniejszych miejscowościach, gdzie niby wszyscy się znają, a jednak sporo osób skrywa przed innymi sekrety i tajemnice. 

Moja ocena to 5 / 6. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksyjnie, rocznicowo...

Rocznica ...

20 lat blogu !