"Zanim zawisły psy". Jens Henrik Jensen.Wydana w Wydawnictwie Editio. Grupa Wydawnicza Helion SA. Gliwice (2018). Ebook. Przełożyła Edyta Stępkowska. Tytuł oryginalny De haengte hunde. Po przeczytaniu pierwszej z należących do trylogii o Nielsie Oxenie książki stwierdzam, że Dania na swój sposób "dorobiła się" literackiego odpowiednika Jacka Reachera. Nie bierzcie mojego stwierdzenia zbyt dosłownie. Po pierwsze, Jack Reacher jest tylko jeden i nikt nie może mu "zagrozić". Po drugie sporo ich jednak różni. Niemniej jednak, wiele ich także łączy. Wojskowa przeszłość, brak posiadania stałego miejsca zamieszkania, nieustępliwość w dochodzeniu do prawdy. I niechęć do zamazywania rzeczywistości a także chęć do tego aby zwyciężyła sprawiedliwość. No i jak to u Reachera bywa, Niels Oxen w sprawę zostaje wplątany zupełnie przypadkiem.  Na początku moje zastrzeżenia. Nic na to nie poradzę, nie lubię kiedy ofiarami w książkach padają również zwierzęta. A w tej książce niestety, tak jest. Nie jest to szczęśliwie odmalowane niepotrzebnie obrazowo ale przeciętna wyobraźnia wystarczy a poza tym? Odnoszę wrażenie, że autor posłużył się tym motywem nieco zbyt "na wyrost". Jakby, nie wiem, używając kontrowersyjnego zabiegu mógł sobie przysporzyć czytelników? Nie wiem czy kierował się naprawdę, uważam, że to nie było niezbędne. Tu więc się "przyczepię". Do czego jeszcze? Ano do tego, że jak na sensację to "Zanim zawisły psy" jest zwyczajnie nieco zbyt przegadana. Sięgając po sensację oczekuję nie tego, że będę czytać zbyt długie opisy bądź zostanę zasypana nadmiarem informacji i bohaterów a tego , że akcja będzie działa się szybko a ja wraz z bohaterem czy bohaterami książki odczuwać będę coś w rodzaju pośpiechu w działaniach i obserwacji rozwoju akcji książki. W tym przypadku było tak, że parę razy po prostu prześlizgnęłam się po stronach (przesuwając strony na czytniku też da się "przyspieszyć" lekturę). W książce Jens Henrik Jensen nie zaskoczy nas, czytelników niczym czego byśmy sięgając po tego typu literaturę nie znali ale jednocześnie nie jest to żaden zarzut. Ot, stwierdzenie, że w tego typu książkach mniej więcej dzieje się podobna opowieść. Autor jest dziennikarzem i w treści książki zdecydowanie widać jego zawód , to, że codzienne śledzenie doniesień ze świata i z kraju (zapewne te intensywniej) nie jest mu obce. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że jak w przypadku chociażby Donny Leon będzie tu politykowanie na ogromną skalę. Tu publicystyki ubranej w słowa czy rozważania bohaterów raczej nie znajdziemy, prędzej gorzką refleksję nad współczesną "jakością" świata i polityki. Ale wróćmy do Nielsa Oxena. Ten niedoszły policjant i były żołnierz sił specjalnych, zmagający się z zespołem stresu pourazowego (bardzo traumatyczne wspomnienia z pobytu podczas wojny w byłej Jugosławii), odznaczony wieloma odznaczeniami świadczącymi o jego bohaterstwie na rzecz kraju, zostaje nam zaprezentowany przez Jensena w raczej nie najlepszym momencie jego życia. Oxen jest bezdomny, żywi się tym, co uda mu się wygrzebać ze śmietników. Popija alkohol i nie stroni od używek. Ogólnie prezentuje się raczej bardzo kiepsko. Jest w największym momencie swojej słabości. Może to właśnie spowoduje, że stanie się łatwym celem dla władzy aby pod pretekstem dawnych zasług zostać wciągniętym w śledztwo , którego rozmiary przybiorą rozmiary na niespotykaną wręcz skalę. A Oxen zmuszony będzie nawet opuścić granice rodzinnej Danii, aby ruszyć w ślad za pewnym tropem. Zaczynają bowiem ginąć osoby ze świata polityki i władzy. A ich zgony zapoczątkowane zostają przez zabicie psów, których właścicielami były ofiary. Oxenowi , który poniekąd całkiem możliwie może stać się jedynym podejrzanym, zostaje przedstawiona pomocnica, ambitna i silna Margrethe Franck. Od tej pory na barkach tej dwójki zostanie złożona odpowiedzialność za wykrycie kto też stoi za morderstwami. A także, co łączyło wszystkie te ofiary. Bo to, że ich śmierci nie są przypadkowe, to wie nawet ktoś mało zaangażowany w sprawę. Czytało mi się tę książkę tak, jak pisałam, nieco zbyt rozwlekle, chociaż sama intryga mnie zainteresowała. Jak widzę, autor nie ma złudzeń co do współczesnej polityki, natomiast mam nadzieję, że poziom zła i zepsucia nie jest w przeciętnym państwie wyśrubowany do aż tak wysokiego poziomu. Oby tak było. Miałam też wrażenie, że jak na jedną część, "wpakowano" tu zbyt wiele postaci , tropów i wydarzeń ale być może to jedynie moje subiektywne odczucie, do którego przecież mam prawo. Moja ocena to 4.5 / 6.

Wydana w Wydawnictwie Editio. Grupa Wydawnicza Helion SA. Gliwice (2018). Ebook.

Przełożyła Edyta Stępkowska.
Tytuł oryginalny De haengte hunde.

Po przeczytaniu pierwszej z należących do trylogii o Nielsie Oxenie książki stwierdzam, że Dania na swój sposób "dorobiła się" literackiego odpowiednika Jacka Reachera. Nie bierzcie mojego stwierdzenia zbyt dosłownie. Po pierwsze, Jack Reacher jest tylko jeden i nikt nie może mu "zagrozić". Po drugie sporo ich jednak różni. Niemniej jednak, wiele ich także łączy. Wojskowa przeszłość, brak posiadania stałego miejsca zamieszkania, nieustępliwość w dochodzeniu do prawdy. I niechęć do zamazywania rzeczywistości a także chęć do tego aby zwyciężyła sprawiedliwość. No i jak to u Reachera bywa, Niels Oxen w sprawę zostaje wplątany zupełnie przypadkiem. 

Na początku moje zastrzeżenia. Nic na to nie poradzę, nie lubię kiedy ofiarami w książkach padają również zwierzęta. A w tej książce niestety, tak jest. Nie jest to szczęśliwie odmalowane niepotrzebnie obrazowo ale przeciętna wyobraźnia wystarczy a poza tym? Odnoszę wrażenie, że autor posłużył się tym motywem nieco zbyt "na wyrost". Jakby, nie wiem, używając kontrowersyjnego zabiegu mógł sobie przysporzyć czytelników? Nie wiem czy kierował się naprawdę, uważam, że to nie było niezbędne. Tu więc się "przyczepię". Do czego jeszcze? Ano do tego, że jak na sensację to "Zanim zawisły psy" jest zwyczajnie nieco zbyt przegadana. Sięgając po sensację oczekuję nie tego, że będę czytać zbyt długie opisy bądź zostanę zasypana nadmiarem informacji i bohaterów a tego , że akcja będzie działa się szybko a ja wraz z bohaterem czy bohaterami książki odczuwać będę coś w rodzaju pośpiechu w działaniach i obserwacji rozwoju akcji książki. W tym przypadku było tak, że parę razy po prostu prześlizgnęłam się po stronach (przesuwając strony na czytniku też da się "przyspieszyć" lekturę).

W książce Jens Henrik Jensen nie zaskoczy nas, czytelników niczym czego byśmy sięgając po tego typu literaturę nie znali ale jednocześnie nie jest to żaden zarzut. Ot, stwierdzenie, że w tego typu książkach mniej więcej dzieje się podobna opowieść. Autor jest dziennikarzem i w treści książki zdecydowanie widać jego zawód , to, że codzienne śledzenie doniesień ze świata i z kraju (zapewne te intensywniej) nie jest mu obce. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że jak w przypadku chociażby Donny Leon będzie tu politykowanie na ogromną skalę. Tu publicystyki ubranej w słowa czy rozważania bohaterów raczej nie znajdziemy, prędzej gorzką refleksję nad współczesną "jakością" świata i polityki.

Ale wróćmy do Nielsa Oxena. Ten niedoszły policjant i były żołnierz sił specjalnych, zmagający się z zespołem stresu pourazowego (bardzo traumatyczne wspomnienia z pobytu podczas wojny w byłej Jugosławii), odznaczony wieloma odznaczeniami świadczącymi o jego bohaterstwie na rzecz kraju, zostaje nam zaprezentowany przez Jensena w raczej nie najlepszym momencie jego życia. 
Oxen jest bezdomny, żywi się tym, co uda mu się wygrzebać ze śmietników. Popija alkohol i nie stroni od używek. Ogólnie prezentuje się raczej bardzo kiepsko. Jest w największym momencie swojej słabości. Może to właśnie spowoduje, że stanie się łatwym celem dla władzy aby pod pretekstem dawnych zasług zostać wciągniętym w śledztwo , którego rozmiary przybiorą rozmiary na niespotykaną wręcz skalę. A Oxen zmuszony będzie nawet opuścić granice rodzinnej Danii, aby ruszyć w ślad za pewnym tropem. 
Zaczynają bowiem ginąć osoby ze świata polityki i władzy. A ich zgony zapoczątkowane zostają przez zabicie psów, których właścicielami były ofiary. 
Oxenowi , który poniekąd całkiem możliwie może stać się jedynym podejrzanym, zostaje przedstawiona pomocnica, ambitna i silna Margrethe Franck. Od tej pory na barkach tej dwójki zostanie złożona odpowiedzialność za wykrycie kto też stoi za morderstwami. A także, co łączyło wszystkie te ofiary. Bo to, że ich śmierci nie są przypadkowe, to wie nawet ktoś mało zaangażowany w sprawę.

Czytało mi się tę książkę tak, jak pisałam, nieco zbyt rozwlekle, chociaż sama intryga mnie zainteresowała. Jak widzę, autor nie ma złudzeń co do współczesnej polityki, natomiast mam nadzieję, że poziom zła i zepsucia nie jest w przeciętnym państwie wyśrubowany do aż tak wysokiego poziomu. Oby tak było. Miałam też wrażenie, że jak na jedną część, "wpakowano" tu zbyt wiele postaci , tropów i wydarzeń ale być może to jedynie moje subiektywne odczucie, do którego przecież mam prawo. 

Moja ocena to 4.5 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...