"Ktoś ci się przygląda". Katarzyna Misiołek.

Wydana w Wydawnictwie MUZA. Warszawa (2018).
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.
Uprzedzam, będę chwalić ! :) Uprzedzam bo może to kogoś irytować, że tym razem będę właściwie całkowicie na "tak". Wiem, jakie to modne ponarzekać , poprzypinać się , ja też czasem do czegoś się przyczepiam, nie mówię, że nie. Ale w tym przypadku tak nie będzie. Bowiem książka "Ktoś ci się przygląda" okazała się książką, od której naprawdę i bez przesady , nie mogłam się oderwać ! Niesamowicie mnie wciągnęła. 
Po pierwsze, okładka, projekt Izabelli Marcinowskiej. Zdjęcie fragmentu kobiecej twarzy, w okularach przeciwsłonecznych, w których jednego szkle odbija się fragment jakiegoś rynku z niskimi kamienicami. Zdjęcie twarzy jest czarno białe a litery tytułu (ale tylko tytułu bo imię i nazwisko autorki jest w kolorze czarnym ) są w barwie pomarańczowej. Nie ukrywajmy, ten kontrast pomaga zwrócić swoją uwagę w księgarni kiedy przechadzamy się wodząc wzrokiem po półkach i licząc, że coś dobrego wpadnie nam w oko. Poza tym, co lubię, według mnie, oczywiście, ta okładka niezwykle pasuje do treści książki i do klimatu w niej opisanego. A klimat jest taki, nie przesadzę, że podczas całej lektury miałam dosłownie ciarki podczas czytania książki. A efekt był taki, że gdy wyszłam z domu podejrzliwie oblukałam wszystkie kąty korytarza i po wyjściu na dwór zerkałam przez chwilę podejrzliwie na przechodniów. 
Po raz kolejny też zachwycam się tym, że autorka nie musi pisać książek "grubasów" jak ja to nazywam aby było ciekawie i aby książka nas wciągnęła. Tu jest 319 stron i jest tyle ile potrzeba.
To pierwszy zachwyt a drugi, proszę, niech ktoś z tej książki stworzy scenariusz i niech powstanie film. BEZ znanych twarzy, najchętniej z mało znanymi a dobrymi aktorami. Toż to się aż prosi o ekranizację, naprawdę.
Anna Iwańska to samotnie wychowująca pięcioletniego syna, Dominika, mama. Pracuje na uczelni, jako, że jest specjalistką od szeroko pojętego PRu. Na uczelni wykłada , pisze książki branżowe , a w każdy piątek ma nocną audycję w jednej ze znanych krakowskich audycji radiowych jako, że mieszka w Krakowie. Audycja nosi tytuł "Randka w ciemno" i polega na tym, że do Anny dzwonią osoby opowiadające o swoich randkach w ciemno, które a to wyszły a to się nie powiodły. I jak to bywa w takich przypadkach , różni ludzie dzwonią, zwłaszcza, że to audycja nocna, różni są też miłośnicy audycji na profilu audycji prowadzonej w pewnym miejscu społecznościowym. Co wyjdzie na jaw niebawem. 

Annę poznajemy w trudnym dla niej momencie. Od czterech lat rozwiedziona, nie potrafi do końca uporać się ze swoją po rozwodową traumą. Stara się jednak jak może, tym bardziej, że na niej spoczywa wychowanie pięcioletniego przedszkolaka. Anna ma oparcie w swoich znajomych, w tym w przyjaciółce Majce, również rozwódce. Która pomaga jej w trudnych chwilach, zwłaszcza gdy synek Anny jeździ co drugi weekend do ojca, który założył nową rodzinę. 
Tata Dominika, były mąż Anny, ożenił się ponownie z Natalią i mały Dominik chętnie spędza czas w nowym domu ojca i jego żony.
Tak czy inaczej, Anna niby dopiero? już? cztery lata po rozwodzie a wciąż nie bardzo dała sobie z tym radę. Bywają lepsze dni ale trudne są zwłaszcza noce, których Anna nie jest w stanie przespać dobrze. Nocami śnią się jej koszmary a nie pomaga fakt, że w Krakowie grasuje zboczeniec, nazywany przez media "Krwawym Romeem", który wdziera się do domów kobiet, które daną nocą są w domach same. 
A Anna mieszka sama. Cóż, jej przyjaciółka mieszka w kamienicy dość blisko, a druga znajoma w połowie bliźniaka po drugiej stronie ulicy, gdzie sąsiaduje z uczynnym i bardzo chętnym do pomocy przy dzieciach, sąsiadem Arturem ale jednak nie zmienia to faktu, że większość dnia i nocy Anna w domu jest sama lub z pięcioletnim synem. 
I właśnie w takim momencie, gdy dziecko jest na weekendzie u taty, a Anna postanawia wziąć relaksującą kąpiel , do jej domu ktoś wchodzi. Nie, nie włamuje się. Wchodzi używając dobrze dopasowanego kompletu kluczy. Spanikowana Anna płoszy intruza , wzywa oczywiście policję i zaczyna się w jej życiu koszmarny okres oczekiwania na następny krok kogoś, kto najwyraźniej ma ją na oku. Jest rozdygotana i przestaje trzeźwo myśleć. Policja spisuje zeznania, zostawia radę o zmianie zamków i przede wszystkim założeniem krat w starych i niezbyt dobrych już oknach i opuszcza Annę. A u niej zaczyna się gonitwa myśli a przede wszystkim "kto wszedł do jej domu?". A wraz z upływem czasu i kolejnymi wydarzeniami, krystalizuje się pytanie "kto ją prześladuje?".
"Kandydatów" na prześladowcę jest dość sporo kiedy Anna na spokojnie zaczyna się nad tym zastanawiać. Czy jest to wypisujący obsceniczne emaile "fan" prowadzonej przez nią audycji radiowej? Czy jest to student, z którym miała niepotrzebny ale jednak, romans i który rozstanie zniósł wyjątkowo źle? Czy może jest to ktoś jeszcze inny? Może osoba z dawno niewspominanej przeszłości, syn dawnej znajomej, który zrobił coś niewybaczalnego podczas spotkania na grillu w domu owych znajomych? 
Tymczasem pojawia się coraz więcej znaków , że Anna jest obserwowana. Przepiękne kwiaty z karteczką "Lubię na ciebie patrzeć, kiedy śpisz" , karteczka z wulgarnym rysunkiem znaleziona na katedrze uczelni, na której wykłada bohaterka, tajemnicze telefony z nieznanego numeru, w czasie których słychać jedynie oddech, pojedynczy kwiat z karteczką z dziwnym tekstem wciśnięty za wycieraczkę.  

Katarzyna Misiołek fantastycznie oddała stan ducha i emocji osoby prześladowanej. Początkowo i w sumie potem też, Anna mnie irytowała swoją nie tyle biernością co może faktem, że zamiast zwrócić się do Policji o wsparcie, prowadziła śledztwo na własną rękę. A przecież, co podkreślała wielokrotnie, bała się nie tylko o siebie a może przede wszystkim o najważniejszą osobę w jej życiu, syna Dominika. Z którym zresztą też zaczęły dziać się niedobre rzeczy, o czym informowała ją wychowawczyni w przedszkolu syna. 
Tak więc czytając tę książkę towarzyszymy Annie w jej śledztwie, w analizowaniu jej podejrzeń co do tego, kto może być jej prześladowcą. Nie pomaga fakt zboczeńca włamującego się do domów samotnych bądź w danej chwili samych kobiet bo kobieta nie wie do końca czy nie jest kolejną upatrzoną "ofiarą" tego przestępcy.
Ale Anna irytowała mnie właśnie tym, że poszła zbyt późno na policję, gdzie zresztą spotkała bardzo mądrą i oddaną podkomisarz, która wcale nie zlekceważyła Anny i nie potraktowała jej jako "rozhisteryzowanej paniusi". Jednak potrafię zrozumieć zachowanie Anny o tyle, że myślę, że idealnie wpasowało się w obraz osoby dość bezwolnej, może zmęczonej swoją dotychczasową sytuacją życiową, w tym po prostu czującej się jednak dość samotnie aby trzeźwo i zdecydowanie umieć działać w takiej sytuacji. 
Rewelacyjnie opisany jest stan, w którym powoli zanurza się bohaterka. Strach, lęk, obawa, narastające poczucie zagrożenia, to wszystko prowadzi już do tego, że zaczyna się ona zastanawiać czy nie zaczyna wariować. Każdy wydaje jej się podejrzany. I ślusarz wezwany do wymiany zamków (wszak ulotkę o jego zakładzie znalazła w swojej własnej skrzynce pocztowej), i mężczyzna stojący przed przedszkolem, i chłopak w sklepie, który niezdarnie ją podrywa. Nic już nie jest pewne i każdy , z czasem nie tylko mężczyzna, staje się dla Anny podejrzany. Czytamy o tym co się dzieje w życiu bohaterki a atmosfera grozy narasta, zagęszcza się. To się naprawdę czuje aż do spektakularnego finału. Dodatkowo ze swoimi problemami Anna jest całkowicie sama. Swoją samotność odczuwa w takich chwilach o wiele bardziej. Najwyraźniej ktoś, kto obrał ją za cel , doskonale zna jej sytuację i o tym wie. Ale kto to jest? I czy Annie uda się obronić siebie, syna a przede wszystkim czy nie stanie się coś najgorszego?
Bardzo polecam tę książkę, uprzedzam jedynie, że naprawdę podczas lektury można odczuć emocje Anny, nie jest lekko, zwłaszcza gdy jej niepokój potęguje się a wraz z tym kobieta traci właściwą ocenę sytuacji. 
Moja ocena to 6 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...