"Nie zabijaj tej miłości". Anna Karpińska.
Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2018). Ebook.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.
Anna Karpińska nieco nieoczekiwanie stała się jedną z moich ulubionych autorek książek. Ta raczej niepromowana autorka (być może to dobrze? przynajmniej nie obawiam się, że wyskoczy mi z lodówki) pisze według mnie bardzo dobre książki obyczajowe. To, o czym pisałam podczas recenzowania poprzednich książek Anny Karpińskiej, to to, że podoba mi się, że czyni ona bohaterka kobiety w późniejszym, nazwijmy to , wieku. Często równorzędnymi bohaterkami kobiet około czterdziestki są ich matki, powiedzmy, że panie po sześćdziesiątce. To mi się bardzo podoba bo podkreśla, że świat nie jest jedynie dla młodych, pięknych i bogatych (na szczęście).
"Nie zabijaj tej miłości" to książka trudna, niewesoła i powiem tak, na pewno z gatunku tych, które poruszają emocje. Nawet (tradycyjna zresztą u Anny Karpińskiej) pierwszoosobowa narracja bohaterek, za którym to typem narracji akurat ja nie przepadam, nie męczyła mnie , czytało mi się tę książkę dobrze i z zaangażowaniem (może aż za dużym, zważywszy jaką dawkę emocji zaserwowała nam w tej książce autorka).
Początkowo wydawało mi się, że mniej więcej będę mogła powiedzieć jak się akcja książki może potoczyć. W końcu, ile razy to już było? On i one dwie. Ale wraz z rozwojem wydarzeń okazało się, że "Nie zabijaj tej miłości" nie będzie kolejną książką obyczajową z wątkiem zdrady i spóźnionej miłości w tle. Jest w niej coś więcej. I zdecydowanie zaskoczyło mnie jej zakończenie. Nie tego się spodziewałam, o nie.
Anna i Barbara, obie mężatki w dość podobnym wieku i z dość podobnym stażem małżeńskim. Osobiście się nie znają . Anna, naukowiec pracujący w Toruniu na uczelni na kierunku humanistycznym, wiedzie życie u boku męża, Tomasza, współwłaściciela kancelarii notarialnej ojca Tomasza. Barbara , pielęgniarka w uzdrowisku, mężatka mieszkająca wraz z mężem Markiem i siedmioletnim synem Piotrusiem w Inowrocławiu. Marek jest wojskowym. Wojskowym, którego poznajemy w książce w chwili gdy stawia Barbarę przed faktem dokonanym. Wybiera się na drugą wojskową misję do Afganistanu. Bez konsultacji, bez jakichkolwiek rozmów z własną żoną. Ot, podejmuje jedną z poważniejszych decyzji życiowych i po prostu oznajmia to Basi. Jest ona ogromnie niezadowolona. Niepokój związany z samą misją i niebezpieczeństwami związanymi z tego typu wyjazdem miesza się z irytacją, że mąż nie uznał jej za pełnowartościową partnerkę przy podejmowaniu decyzji, która jakby nie było, zaważyć może na życiu całej ich rodziny. Może i mogła się tego spodziewać bo w ich małżeństwie od pewnego czasu nie jest najlepiej. Rozmowy dotyczą głównie spraw domowych czy związanych z wychowaniem dziecka a na poważniejsze rozmowy czy pielęgnowanie relacji nie ma właściwie już i czasu i chyba, co ze smutkiem stwierdza, chęci z obu stron.
Annę i Barbarę połączy postać Marka. Bowiem tuż przed wyjazdem Marek oznajmia Basi, że związał się z Anną właśnie i zamierza z nią być po powrocie z misji.
Anna,podobnie jak Barbara, od dłuższego czasu czuje, że jej małżeństwo wypaliło się, brak w nim czułości, miłości, emocji. Ona i Tomasz niby żyją razem ale osobno. Banał? Może. A może, cóż, życie. Do tego brak dziecka coraz bardziej doskwiera, o dziwo nie Annie a Tomaszowi właśnie, który widziałby w synu następcę w prowadzeniu rodzinnej kancelarii notarialnej. I w tym momencie pojawia się ponownie w życiu Anny znajomy brata Ani, Jacka, który również jest wojskowym i wybiera się na misję. I tak oto spotyka się ponownie dwójka zawiedzionych swoimi związkami ludzi, którzy coś do siebie poczują. Nagły impuls, nie do końca może przemyślane a na pewno powodowane pożądaniem decyzje i oto Marek wyjeżdża na pół roku misji pozostawiając niezły bałagan w życiu dwóch kobiet. Żony Basi, która czuje się oszukana i przeżywa zdradę męża, a także samej Ani, która zdradziwszy męża nie dość, że nie czuje wyrzutów sumienia co dopiero teraz przekonuje się, że jej małżeństwo raz na zawsze się skończyło.
Akcja książki dzieje się praktycznie podczas trwania wojskowej misji Marka i Jacka, brata Ani.
Poprzez korespondencję Ani i Marka dowiadujemy się co nieco o życiu polskiego żołnierza w bazie w Afganistanie, wraz z obawami i lękami o bezpieczeństwo każdego dnia. Ania od pewnego momentu zmartwiona jeszcze silniej o los i bezpieczeństwo Marka, przeżywa wszystko mocniej, intensywniej. Barbara początkowo nie ma czasu na zamartwianie się co stanie się z jej rodziną bo bierze pod opiekę będącą podczas intensywnej terapii chorą ciotkę, której to Basia zawdzięcza bardzo wiele a najwięcej sam fakt pomocy podczas nauki w zawodzie pielęgniarki. Ciocia Dzidzia okaże się zresztą po raz kolejny wielkim wsparciem psychicznym dla Basi, której rodzina pod pantoflem mającego dyktatorskie zapędy ojca Basi, niezbyt jest dla niej samej wsparciem.
Ciekawa to książka bo nie jest bardzo optymistyczna. Jest w niej i świadomość poniesionej klęski we własnym związku, małżeństwie i zdrada i zranienie najbliższych. Jest też niepokój o kogoś, kto jest daleko i tak naprawdę każdego dnia jego życie narażone jest na niebezpieczeństwo. Jest też poważna choroba. To wszystko czyni z niej książkę raczej nie do końca optymistyczną, tym bardziej, że autorka nie pokusiła się o słodkie "szczęśliwe zakończenie" wszystkich wątków. Nie wszyscy pragnący miłości ją otrzymają, czyjeś zdrady okażą się mieć konsekwencje w takim bądź innym wymiarze. Dobra to książka bo zmuszająca do przemyśleń, refleksji, nie podtykająca rozwiązań na tacy. Autorka nie serwuje nam "prawd objawionych", pozwala czytelnikowi mieć swoje własne zdanie, opinie, nie zgadzać się bądź właśnie zgadzać z bohaterkami i tym, jakie podejmują działania w życiu.
Nie jest to słodka opowiastka, w której każde dobro zostanie nagrodzone, raczej życiowa opowieść, wycinek czyjegoś życia.
I na samym końcu coś może nie związanego z treścią, o czym chciałabym napisać. Książki Anny Karpińskiej podobają mi się również ze względu na przesłanie, które zawsze w nich wyczytuję, a mianowicie to, że rodzina jest najważniejsza. To z niej się wyradzamy, to ona nas jednak kształtuje. Że tak jest i to krzepi, zobaczyłam podczas czytania podziękowań. Podczas gdy najczęściej autorzy dziękują ogromnej ilości osób związanych z wydawnictwem, ale i blogerom, Anna Karpińska praktycznie dziękuję głównie członkom własnej rodziny. Oczywiście nie tylko ale widać, że w Jej procesie twórczym biorą jej najbliżsi czynny udział i co ważne, są inspiracją i wsparciem. Wspaniale jest to przeczytać. Dla mnie to właśnie to i takie podziękowania są tymi najbardziej emocjonalnymi i dodają mi otuchy, że w dzisiejszym świecie, gdy często wyśmiewa się kogoś, dla kogo właśnie rodzina jest ważna, ta rodzina właśnie ważną jest i stanowi coś na kształt opoki.
I na samym końcu coś może nie związanego z treścią, o czym chciałabym napisać. Książki Anny Karpińskiej podobają mi się również ze względu na przesłanie, które zawsze w nich wyczytuję, a mianowicie to, że rodzina jest najważniejsza. To z niej się wyradzamy, to ona nas jednak kształtuje. Że tak jest i to krzepi, zobaczyłam podczas czytania podziękowań. Podczas gdy najczęściej autorzy dziękują ogromnej ilości osób związanych z wydawnictwem, ale i blogerom, Anna Karpińska praktycznie dziękuję głównie członkom własnej rodziny. Oczywiście nie tylko ale widać, że w Jej procesie twórczym biorą jej najbliżsi czynny udział i co ważne, są inspiracją i wsparciem. Wspaniale jest to przeczytać. Dla mnie to właśnie to i takie podziękowania są tymi najbardziej emocjonalnymi i dodają mi otuchy, że w dzisiejszym świecie, gdy często wyśmiewa się kogoś, dla kogo właśnie rodzina jest ważna, ta rodzina właśnie ważną jest i stanowi coś na kształt opoki.
Moja ocena tej książki to 5.5 / 6.
Komentarze
Prześlij komentarz