"W ciemnym, mrocznym lesie". Ruth Ware.

Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2017). Ebook.

Przełożyła Ewa Kleszcz.

Tytuł oryginalny In a Dark, Dark Wood". 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa.

Od lutego jest już na naszym rynku kolejna książka Ruth Ware, nosząca tytuł "Dziewczyna z kabiny nr 10" więc poczułam się zmotywowana aby przeczytać debiut autorki. Starając się nie sugerować ocenami,które nie były może bardzo wysokie, sięgnęłam i ...mnie się bardzo podobało i ta książka mnie wciągnęła. Owszem, od razu to napiszę, widzę wtórności, widzę to, co czytałam już tyle razy w innych thrillerach i kryminałach. No ale powiedzmy sobie szczerze, baza pod coś takiego jest dość ograniczona. Nie wiem, być może potrzebowałam właśnie takiej książki w danym momencie, że nie czuję się nią zawiedziona, w każdym razie miałam to, czego oczekuję po dobrym thrillerze, czyli wartką akcję, niepokój, narastającą atmosferę grozy, wreszcie to, co przewidujemy od samego początku lektury czyli śmierć, a właściwie morderstwo. 

Zapewne każdy z nas widział czy to w rzeczywistości czy na fotografii dom w lesie mający szklane powierzchnie. Wygląda to spektakularnie i w komentarzach pod takim zdjęciem czyta się na ogół głosy zachwytu zarówno nad pomysłowością architekta jak i nad możliwością wspaniałych widoków, jakie mają co dzień mieszkańcy takiego domu. Ja prawdę mówiąc nie jestem wielką zwolenniczką tego typu architektonicznych rozwiązań. Chyba nie mam potrzeby aż takiego wystawiania się na widok publiczny (nawet jeśli taki dom położony jest na odludziu) a ponadto zawsze zastanawia mnie kwestia ptaków. Czy nie są zwiedzione szklaną taflą, czy nie tłuką się lub wręcz czy nie giną uderzone w masywne szkło. Nie wiem, ciekawa byłaby tu odpowiedź architekta.
A cały ten wstęp architektoniczny był ku temu aby wyjaśnić, że taki właśnie "szklany" dom, położony na pustkowiu w prowincji daleko od Londynu, stanie się miejscem wydarzeń, o których czytałam w tej książce.

Bohaterką i narratorką jest Nora, Leonora,która chce aby mówić do niej Nora, której losy poznajemy częściowo współcześnie a częściowo cofając się parę dni wstecz gdy Nora przybywa do szklanego domu wraz z koleżanką ze szkoły, Niną. Nina została zaproszona na ślub wspólnej koleżanki jej i Nory, Clare. Nora zaś zaproszona została jedynie na wieczór panieński Clare. Dziwna sytuacja i dziwne rozwiązanie. Po co Clare, z którą Nora nie widziała się aż dziesięć lat i z którą nie utrzymywała żadnego kontaktu, miałaby zapraszać ją akurat teraz na swój wieczór panieński? Nora nie ma ochoty jechać na to dziwnie zaaranżowane spotkanie po latach ale Nina namawia ją i w rezultacie zjawiają się w piątek w szklanym domu położonym daleko w lesie, z dala od głównej szosy. Osób zostających na weekend w domu będzie niewiele, grono kameralne, składające się z sześciu osób. Flo, organizatorka imprezy to największa obecnie przyjaciółka Clare. Nora i Nina to znajome Clare ze szkoły. Dochodzą jeszcze Melanie, znajoma ze studiów i Tom, znajomy z teatru, w którym pracuje Clare. 

Od samego początku atmosfera będzie dziwna. Szóstka ludzi wzajemnie zna się częściowo, że się tak może nieelegancko wyrażę. Nigdy nie tworzyli jednej zgranej paczki czy przynajmniej grona znajomych więc trudno jest im znaleźć wspólne tematy do rozmowy. Melanie jest matką, która pierwszy raz zostawiła z ojcem swojego półrocznego synka i więcej skupia się na tym, że w domu nie ma zasięgu dla żadnej sieci telefonii komórkowej niż nad zabawą. Działa telefon stacjonarny ale i on od pewnego momentu zawiedzie. Dom jest urządzony w stylu minimalistycznym, wydaje się być chłodny i nieprzyjemny, na pewno nie sprawia miejsca gościnnego i takiego, w którym miło spędza się czas. Dom odpycha jakby chciał ostrzec szóstkę ludzi przebywających w nim, że stanie się dla nich miejscem niebezpiecznym jeśli nie pułapką. Na pewno uczucie grozy i nieprzyjemną atmosferę wzmaga wisząca na ścianie strzelba. I chociaż nie jest podobno nabita a ciotka używa jej do strzelania ślepakami aby przegonić zwierzynę, nie nadaje atmosferze i nastrojowi ciepła. 

Flo , ogarnięta niemal obsesją urządzenia najlepszego na świecie wieczoru panieńskiego dla najlepszej na świecie przyjaciółki, jakby tego nie zauważała, że zabawa się nie klei. Organizuje a to zagadki a to popijawę, w czasie której korzysta się nie tylko z alkoholu ( i to w nadmiarze) a to wypad na strzelnicę, gdzie towarzystwo po odpowiednim przeszkoleniu ma strzelać  do rzutków. Nic się nie klei, Flo zachowuje się dziwnie gdy ktokolwiek z towarzystwa ośmiela się zakwestionować jej pomysły na "najlepszy wieczór panieński" i ogólnie my jako czytelnicy nic tylko czekamy, co złego się wydarzy. Bo, że nic dobrego, tego jesteśmy pewni. 
I staje się zło, a potem jest już tylko tocząca się lawina i następstwa zła. 

Owszem, mogę się "przyczepić" do tego i owego. Że te motywy już znam, że znów młoda kobieta, która budzi się w szpitalu z zanikiem pamięci (odnoszę wrażenie, że w Wielkiej Brytanii wybudowano specjalny oddział ratunkowy dla ofiar thrillerów brytyjskich autorów:) ) ale nic nie poradzę na to, że mnie ta książka ogromnie wciągnęła i że z chęcią sięgnę po kolejną książkę tej autorki, o której wspominałam na początku tej recenzji. Podobała mi się klaustrofobiczna atmosfera książki, zamknięty dom, ścisły i kameralny krąg podejrzanych. To tworzyło atmosferę tej książki. 

Moja ocena to 5 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...