"Błoto". Hillary Jordan.

Wydana w Wydawnictwie Otwarte. Kraków (2018). 

Przełożyła Adriana Sokołowska-Ostapko.

Tytuł oryginalny Mudbound.

"Błoto" udało mi się wygrać wraz z czterdziestoma dziewięcioma innymi szczęśliwcami w konkursie z dwa albo i więcej miesięcy temu. U mnie najwyraźniej musiało się "uleżeć". I podczas gdy już chyba wszyscy znajomi dali znać, że książka jest bardzo dobra, ja sama o tym się przekonałam.

Stwierdzę tak. gdyby ktoś miał chęć modyfikować sensownie listę lektur dla klas powiedzmy, licealnych, to według mnie jest to tytuł, który bym na liście lektur widziała jak najbardziej. 

Akcja książki "Błoto" rozpoczyna się w poważnym i ważnym momencie, w którym dwaj synowie wykopują grób dla swojego ojca, zwanego w rodzinie Papą. Wbrew miłemu przydomkowi szybko orientujemy się, że Papie daleko było do ciepła, empatii czy zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości. Nie był to dobry człowiek. O tym, jaki był i co doprowadziło to tego, że akcja książki rozpoczyna się w takim a nie innym momencie dowiadujemy się z wielu narracji przedstawionych w książce. 

Oto chwila po tym jak zakończyła się największa jak dotąd i najpoważniejsza w skutkach wojna czyli rok 1946. Rodzina Henry'ego McAllana przenosi się na farmę w Delcie Missisipi. Laura wraz z dwiema małymi córkami w wieku przedszkolnym jedzie oczywiście "za mężem". Do kompletu na farmę jedzie wraz ze starszym synem Papa. Młodszy syn, Jamie, dopiero powróci z frontu walk do domu. Również do domu wróci syn afroamerykańskich dzierżawców farmy, Ronsel Jackson. Wtedy postaci tego dramatu będą już wszystkie. 

Na razie jednak po początkowym opisie kopania grobu powracamy do początku tej historii. Ja stwierdza jedna z bohaterek, "Początek historii zależy chyba od tego, kto ją opowiada." Dla Laury początek tej historii jest w miłości ale dla mnie , jako czytelnika, początek tego co później się stanie, umiejscawiam w czasie z przeniesieniem się rodziny na farmę. Początkowo miał to być dom w mieście, zrządzeniem losu jednak początkowo lądują oni na farmie, która pozbawiona jest wszelkich wygód takich jak prąd czy łazienka z prysznicem (wanna to już w ogóle luksus). Laura nie jest zadowolona, ba, jest bardzo niezadowolona ale cóż. Takie czasy. Żona, chociażby nie widzieć jak dobrze wykształcona, a na tamte czasy Laura jest bardzo wykształconą kobietą, musi "iść za mężem". Zaciska zęby i stara się wytrwać. Nie pomaga jej brak tego o czym już wspomniałam ale również Papa, który wręcz utrudnia życie wszystkim bliskim jak tylko może. Henry najmniej to widzi i najmniej się w tym orientuje bo ciężko pracuje na farmie. Ale Laura czuje się z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień coraz bardziej nieszczęśliwa i opuszczona. W jej życiu nie ma miejsca na porywy namiętności i pożądanie. Jest skrupulatność i proza dnia codziennego. Plus niełatwa fizyczna rzeczywistość surowego życia na farmie i wydzierania ziemi jak największej ilości plonów. Bawełna, którą uprawiają wymaga wiele pracy i troski. Dobrze, że są dzierżawcy chociaż Henry i tak zdecydował się na redukcję liczby osób pracujących z nim.

Południe Stanów Zjednoczonych rządzi się wówczas swoimi prawami. Biali to biali, dają pracę ciemnoskórym pracownikom, którzy mają znać swoje miejsce i czuć mores przed białymi. Tyle w temacie ciemnoskórych żołnierzy walczących w wojsku amerykańskim podczas IIWŚ. Wojna rządziła się własnymi prawami, życie po wojnie na południu Stanów Zjednoczonych rządzi się innymi. Panuje przyzwolenie na rasizm i mrzonki o tym, że będzie się żyło lepiej bez względu na kolor skóry można wyrzucić do kosza po wyjściu z pociągu, którym powróciło się do domu. Ronsel szybko przypomni sobie prawa dotyczące społeczności, w której się wychował. Jego odwaga i poświęcenie w imię ojczyzny na frontach Europy najwyraźniej mają pozostać jedynie jego prywatną satysfakcją. Po powrocie do domu jest tak, jak było. Ludzie się podzieleni według koloru skóry a ci, którzy chcą to zmienić mogą zostać srogo ukarani. 

"Błoto" to bardzo dobrze napisana powieść. Ze świetnie rozrysowanymi postaciami. I tak, to o czym czytałam, to "już było". Południe Stanów, rasizm, wzajemna niechęć czy wręcz nienawiść. Jest też zakazane uczucie i to co z tego wynika.  Są uczucia i namiętności, którym ludzie całkowicie się oddają. Ale w tej książce jest to opowiedziane w jeszcze inny sposób, w sposób, który nie czyni treści zbiorem znanych motywów a powoduje, że książka nas wciąga i zaciekawia, jest to historia niby znana a opowiedziana na nowo. 

Walka z surowością determinującą życie w siermiężnych warunkach zestawiona jest z walką z tym, co znane, z tym co wypracowane przez setki lat ale czy na pewno słuszne? Tylko czy komuś wystarczy siły aby sprzeciwić się złu? I jakie poniesie on konsekwencje.
Również ciekawe może okazać się zestawienie postaci biorących udział w tej opowieści . Laura, teoretycznie wolna i wykształcona kobieta, w rezultacie staje się niemal niewolnicą odwiecznych oczekiwań społecznych i tego co sama sobie narzuca jak każdy afroamerykański pracownik na farmie jej męża. Jamie i Ronsel, dwaj mężczyźni, których przed wybuchem IIWŚ łączyło niemal wszystko, po powrocie do domu orientują się,że łączy ich teraz więcej niż kiedykolwiek mogliby przypuszczać. Dodatkowo, w ich przypadku, okaże się, że wbrew temu co sądzili , niebezpieczeństwo nie mu się wiązać z frontem, na którym przyszło im walczyć. Prawdziwe niebezpieczeństwo czyha w niby to znanej i utrwalonej rzeczywistości rodzinnych stron. Dodatkowo książka napisana jest bardzo dobrze, nie ma tam ani jednego zbędnego zdania, każde jest istotne. 

"Błoto" pewnie nie jest książką, która rzuca na kolana bo jak wspomniałam, wiele tematów czy motywów poruszonych jest nam znanych , niemniej jednak uważam tę książkę za powieść naprawdę bardzo dobrą i zdecydowanie wciągającą. Którą na pewno będę polecała tym, którzy jej nie czytali. 

Moja ocena to 6 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...