"Kobiety w blasku słońca". Frances Mayes.


Przełożyła Magdalena Rychlik.

Tytuł oryginalny Women in Sunlight.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa.

Dobrze, że premiera tej książki odbędzie się dosłownie "na dniach" bo osoby lubiące książki Frances Mayes, a do takich się zaliczam, nie będą musiały długo czekać na możliwość lektury.

Bardzo ale to bardzo podobała mi się ta książka. Dawno nie czytałam nic tej autorki, widzę, że chociaż wydawało mi się, że czytałam wszystkie jej książki to jednak umknęła mi książka "Pod drzewem magnolii" (muszę koniecznie nadrobić). I dawno nie czytałam czegoś tak przyjemnie napisanego, takiego optymistycznego w nienachalny sposób a po prostu opisującego bogactwo życia i jego możliwości.

To właściwie trzy książki w jednej. Narratorka , mieszkająca w Toskanii poetka Kit Raine, opisuje swój proces twórczy przy powstawaniu książki o jej przyjaciółce, pisarce i reporterce Margaret Merrill. Mamy też trzy amerykańskie przyjaciółki, które przyjeżdżają na rok do Toskanii i osiedlają sie w bardzo bliskim sąsiedztwie Kit i jej partnera Colina. Narratorka snuje opowieść o nich, o ich procesie "zagnieżdżania się" w Toskanii i cofa w ich przeszłość, w której działo się wiele dobrego i złego. Wreszcie trzecia książka czyli historia Margaret, której hołd usiłuje oddać Kit pisząc książkę o swojej dawnej przyjaciółce. O której dowie się znacznie więcej w chwili gdy we własnej posiadłości znajdzie pozostawioną walizkę Margaret zawierającą zarówno niewydany rękopis książki jak i pewne cenne dokumenty.

Kit poznaje swoje nowe sąsiadki czyli przybyłe z Południa Ameryki Julię, Susan i Camillę. Co mi się podobało w tej książce? Fakt, że bohaterki nie dość, że się przyjaźnią i ta przyjaźń jest faktycznie mocna i silna i mogąca przenosić góry, jak również fakt, że trzy przyjaciółki przybyłe ze Stanów Zjednoczonych do Toskanii to nie młode kobiety, stojące u progu życia a kobiety już dojrzałe. Pewnie ktoś określiłby przynajmniej jedną z nich mianem "starszej pani" i zapewne nie można byłoby oponować jednak wiek Julii , Susan i Camilli nie jest do końca taki jak wpisany w ich dokumenty. Mentalnie i psychicznie zdają się one być wciąż młode, wciąż gotowe na życie. Na życie pełnią sił! Na doświadczanie go wraz z tym dobrym co przynosi jak i z jego przeciwnościami. "Kobiety w blasku słońca" z nieprzypadkowo takim tytułem to gloryfikacja życia z możliwością przyjaźni, z możliwością miłości, z możliwością rozwoju. Przyjaźń w tej książce odgrywa wielką rolę. Poznajemy trzy przybyłe bohaterki, które poznały się podczas zwiedzania osiedla dla osób starszych i to to spotkanie stało się początkiem zarówno przyjaźni jak i postanowienia, że nie dadzą się "zamknąć" w osiedlu dla staruszków. Poznajemy też niełatwą przyjaźń narratorki i Margaret. Przyjaźń, która dla Kit nie do końca była jasna i zrozumiała, a którą uda się jej przeanalizować po odkryciu, jakiego dokona w swojej posiadłości.

Narratorka jest bystrą obserwatorką ludzi i otaczającego ją świata i potrafi w opisie niby to zwykłych zdarzeń podkreślić to co w życiu najważniejsze. Możliwość posiadania kogoś bliskiego obok siebie, cieszenie się niby to zwykłymi rzeczami i wydarzeniami. Docenianie stabilnego życia ale i danie sobie szansy na zmianę. Bo o tym w końcu również jest książka "Kobiety w blasku słońca". O zmianach, o sile do ich podejmowania, o odwadze jaką mamy decydując się na zmiany, często radykalne.  To również książka o macierzyństwie, o jego różnych odmianach i nie zawsze łatwych momentach. Przede wszystkim jednak to książka o sile i mocy przyjaźni.

Dodatkowo książka zawiera piękne przykłady wierszy, pasujące do treści, opisy smakowitych uczt toskańskich, nawet jeśli odbywają się one w bardzo kameralnym gronie i piękne opisy krajobrazów i przyrody. Naprawdę czułam się podczas lektury tak jakbym towarzyszyła jej bohaterkom i wraz z nimi przebywałam w Toskanii w czasie niemal pełnego roku.

Ciekawostką jest również fikcyjna postać Margaret, której hołd chce oddać Kit. Autorka w posłowiu wyjaśnia, że chciała tym samym już jako ona sama , złożyć hołd dwóm nieżyjącym pisarkom Ann Cornelisen i Claire Sterling, które poznała w Toskanii.

Miłośnicy książek Frances Mayes z pewnością się nie zawiodą, jak i ja się nie zawiodłam.

Moja ocena to 6 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...