"Morderstwo przy Rue Dumas". M.L. Longworth.

Wydana w Wydawnictwie Smak Słowa. Sopot (2018). Ebook.

Przełożyła Małgorzata Trzebiatowska. 

Tytuł oryginalny The Murder in the Rue Dumas.

To drugi kryminał z serii kryminałów z tą samą dwójką bohaterów. Poznaliśmy ich w części pierwszej, noszącej tytuł "Śmierć w Chateau Bremont", o której to książce pisałam w tym wpisie.

Tym razem sędzia Verlaque i jego partnerka Marine Bonnet będą obserwowali i usiłowali wyjaśnić sprawę morderstwa dziekana wydziału teologii na uniwersytecie w Aix. Starszy pan, który miał zrzec się swojego stanowiska, jednak postanowił tego nie robić ale najwyraźniej ktoś się zniecierpliwił albo istniał jakiś inny powód i została popełniona zbrodnia. 

Ciekawy jest opis wzajemnych walk i wojenek prowadzonych w środowisku uniwersyteckim. Z założenia jednak chyba na samej teologii powinno być chociaż nieco bardziej "miłosiernie". Nic bardziej mylnego. Wzajemne niechęci i rywalizacja mają się tam dobrze.

Do tego ponownie autorka wprowadza raczej niewielką ilość bohaterów i trochę jak Agatha Christie, tworząc hermetyczny krąg "zainteresowanych", powoli odsłania przed nami karty. Powodów zbrodni może być co najmniej kilka. Wzajemna zawodowa niechęć, zazdrość o władzę i profity płynące z bycia na stanowisku dziekana , jak również być może przyczyny osobiste. Każdy mógł mieć jakiś powód, i dwójka studentów, i część kadry uniwersyteckiej. Kto popełnił zbrodnię?

M.L. Longworth nie ukrywa bohaterów , którzy ujawnią się w ostatniej chwili. Właściwie szybko poznajemy wszystkie osoby dramatu , niemniej jednak aby poznać motywy działania wszystkich postaci, musimy książkę przeczytać. To taki dość staroświecko pisany kryminał, zdecydowanie nie przepełniony nagłymi zwrotami akcji, raczej solidny i konkretny , bez zbędnych opisów . Nie znajdziemy też tu tak lubianych w kryminałach skandynawskich analiz psychologiczno społecznych. Jednak według mnie to taka stara, dobra szkoła, mnie samej kojarząca się ze stylem Agathy Christie. Z tym, że tu akcja dzieje się w słonecznej (chociaż w tej części niekoniecznie bo jesiennej ) Prowansji. 

Dobra rozrywka dla kogoś, kto nie czeka na brutalne opisy, na przelane litry krwi i nie wiedzieć jak wymyślne sposoby na popełnienie zbrodni. Podlane to smaczkiem dobrego wina, smakowitych potraw, jakie oczywiście jedzą bohaterowie (jak Francuzi mogliby obyć się bez smakołyków). Ot, dobra rozrywka na letnie leniwe popołudnie. 

Moja ocena to 4.5 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...