"Ślepy archeolog". Marta Guzowska.

Wydana w Wydawnictwie Marginesy. Warszawa (2018). Ebook.

Zostałam ostatnio, w innym miejscu, nieco "sprowokowana". Poniekąd i mnie ktoś wywołał do odpowiedzi pytając czy to możliwe, że tak się wszystko z nowości wydawanych podoba i że dlaczego blogerzy książkowi nigdy nic nie skrytykują a jeśli to rzadko.  Rozwinęła się dyskusja, w której padło wiele argumentów i wyjaśnień. Czasem od blogerów książkowych, częściej o ile pamiętam , od osób nie piszących blogów. No ale. Za większość blogerów książkowych się nie wypowiadam, wypowiadam się jedynie we własnym imieniu. A moja opinia jest taka. Otóż , biorąc się za książkę , nawet wybierając ją do recenzji, nie biorę wszystkiego "jak leci". Znam jednak mniej więcej swój własny gust książkowy i sięgam albo po sprawdzonych autorów, a i tu bywają skuchy jak z ostatnio u nas wydanym kryminałem Indridasona czy z rzadka , naprawdę z rzadka pójdę na lep promocji i skuszę się na coś co do mnie kompletnie nie przemawia (tomik wierszy Rupi Kaur) , no ale jednak generalnie sięgam po coś, co przypuszczam, że może mi się spodobać. No i generalnie stąd wynika u mnie to, że ja raczej nie krytykuję. Nie, nie obawiam się, że autor się obrazi (wychodzę z założenia, że jeśli krytyka jest w miarę sensownie wyrażona to mądry autor się nie obrazi a personalnie nikogo nie "tykam"), ani też, że wydawnictwo przestanie ze mną współpracować (nawet jakby to tadam, stać mnie wciąż na książki, to jedna z moich niewielu słabości i nałogów). No więc. Po tym długim wstępie przypomnę, że też nie jest tak, że wszystko mnie zachwyca. Czasem daję temu wyraz pisząc opinię ale zaznaczam, że wiem, że są osoby, którym akurat ten styl i na przykład wtórność , o dziwo, może się spodobać. Poza tym, staram się naprawdę podchodzić do gatunków indywidualnie. I nie zamierzam wstydzić się, że często oceniam wysoko sensację, jak chociażby ukochane przygody Jacka Reachera bo uważam te książki za bardzo dobrą rozrywkę, stricte rozrywkę, sensację i ot, dobry pomysł na spędzenie czasu przy książce gdy chcę się rozerwać. Nie będę tego porównywać z psychologiczną powieścią czy poezją. Porównuję raczej gatunki między sobą i wyciągam wnioski i stąd moje oceny.

No dobrze, wciąż nie napisałam czemu ten wstęp taki długi. A jest on zapowiedzią tego, że dzisiaj nieco się jednak "przyczepię".

Do czego? Do paru spraw. Po pierwsze, nie, nie podoba mi się ten tytuł. On jest wyjaśniony w treści wiem, generalnie świetnie pasuje do postaci głównego bohatera, Toma Mary, archeologa pracującego przy wykopaliskach na Krecie. I tak, wiem, on ma właśnie taki być, bucowaty, hardy i określający swoją niepełnosprawność właśnie tak a nie inaczej (domyślam się, że jest to jakaś próba oswojenia się z tą niepełnosprawnością) no ale mnie nie pasuje. Nic na to nie poradzę, strasznie mi to zgrzyta. Z posłowia Pani Marty Guzowskiej wiem, że Ona doskonale wie, że to niezbyt ładne określenie, sama za to przeprasza. Podczas prac nad książką konsultowała się z panią niewidzącą od urodzenia , która sama stwierdziła, że to raczej niezbyt ładne określenie ale też zrozumiała, że to ma być część postaci Toma no ale mnie zgrzyta i już. Jakoś tak nie do końca chyba w dzisiejszych czasach, które i tak są zawsze zbyt ciężkie dla osób niepełnosprawnych. No ale to jest moje SUBIEKTYWNE , że przypomnę wrażenie. Po prostu piszę, co mnie osobiście drażniło.  Druga sprawa to masa, naprawdę masa przekleństw i wulgaryzmów. Również orientuję się, że postać Toma Mary nie jest najbardziej subtelną postacią jaką się udało skreślić na kartach książki ale ponieważ w pewnym momencie odnosiłam wrażenie, że tych przekleństw jest zbyt dużo i padają ze strony niemal wszystkich bohaterów więc jakoś to mnie również drażniło.

No i również, ostatnia rzecz, której nieco się przyczepię, jakoś nie do końca zagrał mi sam wątek kryminalny, to znaczy chyba liczyłam na bardziej spektakularny powód tego co się dzieje na kartach tego kryminału.

A teraz o tym co mi się podobało. Po pierwsze, super opisana praca archeologów. Z pewnych powodów wiem raczej jak wygląda ta praca. Ale podejrzewam, że jednak wciąż wiele osób myśli sobie , że jest to przygoda na miarę przygód pewnego słynnego filmowego archeologa i że podczas takich wykopalisk, co i rusz natyka się a to na złotą nausznicę a to na pierścień. I że w ogóle cud miód i orzeszki. A tu nic bardziej mylnego. Jest to żmudna i raczej niewygodna pod względem fizycznym praca, bardz skrupulatna i raczej , cóż , monotonna podczas większości prac. Co nie oznacza, że dla osoby kochającej ten zawód nie jest wciąż interesująca. Ale do tego dochodzą jeszcze prace biurowe. Odnalezione zabytki czy raczej ich szczątki należy przecież skatalogować, opisać, rozdzielić na rozmaite grupy itd. No więc i samo stanowisko archeologiczne i sama praca archeologów opisana jest tu bardzo ciekawie i sądzę, że otworzy oczy wielu na to jak naprawdę wygląda ta praca.
Jak już wspomniałam, Tom Mara pracuje na wykopaliskach na greckiej wyspie Kreta. Jest niewidomy ale w żaden sposób nie przeszkadza mu nie dość, że wykonywać swojego zawodu profesjonalnie co szybko piąć się po szczeblach zawodowej kariery.

Ma pod sobą spory zespół ludzi. Jak udaje mu się pracować i w ogóle żyć tak jakby niemal nie istniała jego niepełnosprawność? Tom Mara liczy kroki i zapamiętuje w ten sposób plan pomieszczeń czy miejsc, w których się znajduje. Ludzi stara się odróżniać po zapachach i głosach. Niektórzy dają się odróżnić w bardzo istotny sposób , inni zaś stanowią dla niego wciąż zagadkę. Jednak, jakby nie było, udaje mu się spokojnie prowadzić prace wraz z zespołem i prowadzić interesujące i satysfakcjonujące go życie.

I oto , w początkach wrześnie kiedy prace na wykopaliskach trwają w najlepsze, pośród wykopów zostają znalezieni ludzie. Mężczyzna i kobieta, którzy wkrótce zostają zidentyfikowani przez miejscową policję jako małżeństwo z Polski. Owo małżeństwo zostaje znalezione wraz z torbą, w której znajdują się potłuczone kawałki ceramiki z wykopaliska archeologicznego. Wkrótce po tym wydarzeniu wokół Toma Mary zaczynają dziać się bardzo różne i niezbyt przyjemne sytuacje i wydarzenia. Archeolog orientuje się, że ktoś zaczyna z nim bardzo niebezpieczną grę. Grę o najwyższą stawkę jaką jest życie ludzkie. Grę obarczoną faktem , że przeciwnik widzi a Tom Mara, co wiemy, nie więc z góry jest na słabszej pozycji. Jednak nie z nim takie numery, nie zamierza poddać się bez walki i rozpoczyna się gra z gatunku tych niebezpiecznych i z jedynym możliwym do zaistnienia zakończeniem.

Co mi się jeszcze bardzo spodobało w tym kryminale? Opis życia głównego bohatera a raczej jego radzenie sobie ze swoją niepełnosprawnością. Można powiedzieć, że Tom właściwie na co dzień nie odczuwa tego, że nie widzi , porusza się i funkcjonuje dobrze. Ciekawa jestem jak oceniłyby to osoby niewidzące, czy ze wszystkim by się zgodziły.

Ten kryminał i książka sensacyjna w jednym czyta się bardzo dobrze i szybko, również ze względu na dziejącą się akcję książki, w której wierzcie mi, nie ma miejsca na zbędne przegadanie, postoje i nudę. Gdybym otrzymała nieco bardziej uzasadnioną intrygę kryminalną, która by mnie przekonała. To znaczy w sumie wiadomo dlaczego Tom Mara owego września nie spędził spokojnie czasu na wykopaliskach ale czegoś mi zabrakło, jakiegoś mocniejszego akcentu, który dobitniej wykazałby skąd właściwie wziął się przeciwnik Toma. I jak doszło do misternie skonstruowanej intrygi, którą ktoś stworzył wokół jego postaci. Niby znów wychodzi na to, że ludźmi często powodują instynkty z gatunku tych najniższych ale chyba chciałam to przeczytać z nieco bardziej spektakularnym uzasadnieniem.

Podsumowanie z mojej strony jest takie, że całość czytało mi się bardzo dobrze ze względu na opisy pracy archeologów, oczekiwałabym nieco mniej przekleństw i być może nieco bardziej uzasadnionych powodów zbrodni. Ale generalnie to z pewnością jest to kryminał, który spodobał mi się o wiele bardziej od kryminału autorki "Wszyscy ludzie przez cały czas" ale o wiele , wiele mniej od fantastycznych przygód awanturniczej Simony w "Chciwości".

Moja ocena to 4.5 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...