"Dwanaście życzeń". Karolina Głogowska. Katarzyna Troszczyńska.


Premiera książki 17.10.2018.
Wydana w Wydawnictwie W.A.B. Warszawa (2018). 

Premiera książki 17.10.2018.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Niech Was nie zwiedzie okładka (projekt autorstwa Marty Weroniki Żurawskiej-Zaręby). "Dwanaście życzeń" nie będzie opowieścią ze słodkim lukrem i zapachem piekących się świątecznych pierników w tle. Będzie natomiast przepełniony klimatem być może bardzo często znanym w polskich rodzinach , a mianowicie wzajemnych żali, które wreszcie się wyleją i niezabliźnionych ran emocjonalnych. 

"Dwanaście życzeń" opowiada nam głównie o kobietach. Są one splątanie wzajemną siecią rodzinnych powiązań i nawet jeśli nie zawsze sobie tego życzą, jest jak jest. 

Akcja książki rozpoczyna się od momentu gdy Dagna Kreft, prezenterka mniejszej stacji telewizyjnej zostanie wysłana do rodzinnej miejscowości gdzie na szybie domu (jej rodzinnego , nawiasem mówiąc) ukazał się podobno wizerunek Matki Boskiej. Dagna do rodzinnego domu nie lubi jeździć. Pojęcia nie mam zupełnie czemu, bo dom rodzinny prezenterki jest domem dobrym, w którym dodatkowo to ona była ulubienicą rodziny a nie starsza o kilka lat siostra Bogusia. I w sumie do końca książki powodu takiej niechęci Dagny nie poznałam a raczej jej argumenty nie przemawiały do mnie a sama bohaterka bardzo mnie irytowała. 

Starsza siostra Bogusia czuje się bardzo źle z faworyzowaniem siostry, która nawet nie chce odwiedzić rodziców w Święta Bożego Narodzenia i która właściwie nie ma chęci na kontakty z rodziną, która nie zrobiła jej nic złego. Bogusię natomiast poznajemy w chwili gdy jest mocno zmęczona codziennym życiem, kieratem i byciem niby to jedną z dwóch a właściwie jakby jedyną córką. 

I tak oto telefon matki sprawia, że do rodzinnych Kaczor zjedzie córka marnotrawna czyli Dagna. Wysłana przez szefową , Ritę, ma w ich stacji telewizyjnej przedstawić cud na oknie i zrelacjonować masową histerię jaka się w związku z tym odbędzie.

Poznajemy też warszawską gałąź tej rodziny. A nawet dwie jej "odnogi". Córkę Rity, Basię, dorosłą już kobietę, która nie przepracowała odejścia ojca Czesława i założenia przez niego nowej rodziny. I ową nową rodzinę, w której to Czesław chyba nie do końca się odnalazł. Mieszka jednak z drugą żoną, córką Polą i swoją matką, babcią Basi i Poli, Różą.

Akcja książki rozpoczyna się na dzień przed Wigilią ale już po paru stronach czytelnik orientuje się, że tym razem będzie bez lukru, cukru , wspomnianego przeze mnie zapachu pierników i spektakularnych pogodzeń rodzinnych. 

W tej rodzinie bowiem wiele jest jakiegoś nie do końca opracowanego wzajemnego żalu, czasem zdecydowanie słusznego, czasem nie. Są kobiety, które natomiast w ten czy inny sposób odczuwają brak mężczyzn w swoim życiu. Czasem jest to tatuś, który założywszy nową rodzinę jakby zapomniał o pierworodnej córce, czasem porzucona na chwilę przed Ślubem narzeczona. Czasem kobieta, która w codziennym kieracie orientuje się, że właściwie gros pracy w domu i opieki nad dziećmi spoczywa na niej. Dużo tu nieprzepracowanych traum ale i chociaż nie w nadmiarze, nadziei na to, że niektóre z tych traum uda się jeszcze przepracować zanim będzie za późno. I zanim zostanie jedynie żal, że się nie spróbowało dopóki była ku temu okazja. 

Jak pisałam na samym początku, okładka, która to nawiasem mówiąc, bardzo mi się podoba , nie do końca oddaje to, co znajdziemy w środku książki. Muszę przyznać, że ta książka działała na mnie raczej przygnębiająco chociaż cieszę się, że na samym końcu jednak zdarzyło się nieco więcej pogodnych i niosących nadzieję na poprawę relacji w tej skomplikowanej rodzinie, sytuacji. 

Moja ocena tej książki to 5.5 / 6.

No dobrze, a teraz, przyznaję bez jakiejkolwiek skruchy i nie to ,żebym się tłumaczyła, mam ochotę na coś ze Świętami w tle co będzie ociekało lukrem, cukrem a zapach pierników spowoduje u mnie głód. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...