"Wędrowcy". Joanna Papuzińska.

Wydana w Wydawnictwie Literatura. Warszawa (1999).

"Wędrowców" czytałam w swoim dzieciństwie. Uwielbiałam tę książkę. Miałam ją na półce obok innej świetnej książki Joanny Papuzińskiej czyli "Rokiś. A gdzie ja się biedniuteńki podzieję?". Książka ("Wędrowcy") została w domu rodzinnym a ja dwa czy trzy lata temu postanowiłam poszukać jej czy może została wznowiona. Znalazłam wydanie z roku 1999 i oto jedna z moich najulubieńszych książek z dzieciństwa jest w moim domu. Ponieważ właśnie dopiero co przeczytałam ją Jasiowi, słów parę o niej zamierzam napisać.

Po pierwsze, wcale się sobie nie dziwię, że już teraz jako dorosła czytelniczka, tak lubię motyw Świąt Bożego Narodzenia  w książkach. Jak mogło stać się inaczej skoro zaczytywałam się przed każdymi Świętami tą właśnie? No jak? Nie dało się inaczej, taka prawda :)

Aga i Antek to rodzeństwo. Ona ma trzynaście, on osiem lat. W dniu Wigilii rodzeństwo robi ostatnie porządki w oczekiwaniu na przyjście rodziców. Na kuchni pyrkocze się wolniutko kapusta a dzieciaki sprzątają. Dzieje się to jednak tak dynamicznie, że w pewnej chwili spada na ziemię ukochana przez mamę i pielęgnowana z sercem paprotka. Paprotce szczęśliwie nic się nie dzieje, za to z pękniętej doniczki wypada nieco ubrudzony ziemią maleńki kluczyk, który Antek natychmiast chowa do kieszeni spodni i zapomina o tym w zaaferowaniu. Trzeba bowiem czym prędzej usunąć "ślady zbrodni". Rodzeństwo zgodnie przesadza roślinkę, co nawet jej chyba dobrze robi. Do domu wracają rodzice i chcąc mieć spokój przy pakowaniu prezentów, wysyłają dzieci jeszcze na chwilę do sklepu po migdały.

Aga i Antek wyruszają do sklepu ale wyprawa ta nagle zmieni się w niezwykłą, tajemniczą i magiczną podróż. Tytułowym "wędrowcom" bowiem poplączą się drogi i dróżki, ulice zmienią nagle swoje położenie a tramwaj, którym zawsze bez problemu wracają z miasta do domu, zmienia bieg trasy i dojeżdża do lasu. Czas w jakiś magiczny sposób zmienia bieg i generalnie zaczyna się robić niezwykle, tajemniczo ale i ekscytująco.

Aga i Antek trafią do starszej pani, u której będą sobie wróżyć z wierszy, tak tak, nie z wosku właśnie a z wierszy, potem pomogą właścicielowi sklepu ze zwierzętami odtransportować zakupionego psa boksera do jego nowych właścicieli. A następnie trafią do pewnej odciętej od świata chałupki w górach, gdzie będą brali udział w jednym z najbardziej niezwykłych widowisk jakim są narodziny nowego człowieka. Nie obawiajcie się, obywa się bez zbędnych jak na książkę dla dzieci, szczegółów , które mogłyby kogoś zniechęcić ale z pewnością nie ma tu żadnego wmawiania tego, że dzieci znajduje się w kapuście lub przynosi je bocian.

Kiedy byłam mała bardzo lubiłam "Wędrowców" za atmosferę i klimat tajemnicy, magii, przygody. Ale i wtedy i teraz, gdy czytam ją już jako dorosła osoba, najbardziej podoba mi się w niej podkreślenie wspólnoty, siły rodzeństwa, które na co dzień może się i sprzeczać o drobiazgi ale kiedy dzieje się coś ważnego, jest ze sobą, jest razem i wspiera się wzajemnie. Jak zresztą oboje w pewnej chwili komuś przyznają, gdyby w podobnej sytuacji znaleźli się sami, bez brata czy siostry obok, byliby zdenerwowani. A tak? Traktują to jako wspólną przygodę, trochę jak z książki. No i piękna jest ta pointa, czyli, nawet po największej przygodzie, po niesamowitym czasie , najlepiej i najbardziej szczęśliwie jest w rodzinnym domu, wśród najbliższych.

Joanna Papuzińska to według mnie jedna z najlepszych polskich autorek książek dla dzieci. I gdy czytałam je jako dziecko i teraz doceniam to w jak poważny sposób podchodzi ona do nieletniego czytelnika. Z powagą i szacunkiem, pisząc właściwie tak, że gdy czytam to jako dorosła nie czuję się infantylnie a jednocześnie wciąż ta proza pozostaje prozą dla dzieci. Tak potrafią jedynie naprawdę wspaniali autorzy i autorki.

Idę zaraz sprawdzać, czy po przełomie a najlepiej obecnie, wznawia się wcześniejsze książki autorstwa Joanny Papuzińskiej. Jeśli nie, to ze swej strony czynię nieśmiałą sugestię w stronę wydawnictw aby zainteresowały się wcześniejszymi książkami Pani Joanny i je wznowiły bo to jest wspaniała literatura dla dzieci, naprawdę.

Moja ocena i to wcale nie z sentymentu, a rzetelna i szczera , nie może być inna niż 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...