"Mimochodem o chodzeniu". Szymon Augustyniak.

Wydana w Editio. Grupa Wydawnicza Helion SA. Gliwice (2018). Ebook.

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Dawno, dawno temu, nie nie żyła sobie piękna królewna, którą z opresji ratował smok, a ja wraz z Mężem polubiliśmy chodzenie. Tradycją stało się nasze cowieczorne wyjście i spacer, nawet nie bardzo długi ale regularny. Potem, kiedy pojawił się Syn, nieśpiący w domu zbyt chętnie, brałam wózek z dzieckiem, które wietrząc ruch zasypiało już w windzie, czytnik, załadowany dobrymi lekturami i chodziłam, chodziłam, chodziłam. Było, że ponad trzy godziny dziennie wychodziło na ten chód. Chód, to mój, nie wiem czy trafnie to nazwę , sport, jeśli już muszę to określać w ten sposób. A najbardziej po prostu jedna z bardziej lubianych przeze mnie czynności. W dalszym ciągu wolę się przejść niż jechać, chociaż obecnie mam na to jednak nieco mniej czasu.

"Mimochodem o chodzeniu" od razu zwróciło moją uwagę swoim ciekawym tytułem i od razu wiedziałam, że chcę ją przeczytać.

Książka stanowiła dla mnie (bardzo przyjemne) zaskoczenie. Nie wiem, czego się spodziewałam ale chyba nie tego, co otrzymałam. Myślałam, że będzie głównie o chodzeniu w kontekście sportu właśnie i wpływu chodu na zdrowie (o tym oczywiście również zostało w książce wspomniane ) ale autor ujął to zagadnienie w szerszym spektrum. Oto bowiem w kontekście chodzenia zapoznał nas i z historią obuwnictwa (mnie zaciekawiły opowieści o popularnych firmach produkujących obuwie sportowe) ale i z innymi "gatunkami" chodu takimi na przykład jak pielgrzymowanie. Czymże bowiem to nie jest jak nieustającym i intensywnym chodem? Mamy więc opowieści o pielgrzymach, i tych zwykłych i tych sławnych. Poruszony jest temat turystyki pieszej. Jest też rozdział o sławnych podróżnikach, którym chód pomagał przemierzać świat i poznawać nowe lądy. Ba, kartografowie i geografowie wspomagając się chodem nanosili na mapy korekty bądź wyznaczali nowe lądy. Ciekawy rozdział stanowi rozdział dotyczący kobiet podróżniczek. Opowieść o Mary Kingsley , która pod koniec dziewiętnastego wieku ubiegłego stulecia zwiedziła niemały kawałek świata to pomysł na osobną książkę o ciekawej postaci (zresztą, kto wie, być może takowa powstała?).

"Mimochodem o chodzeniu" to według mnie wspaniała książka, uzupełnienie hobby dla osób, które ulubiły sobie chód jako formę swojej aktywności i które, gdy inni mijają je na rowerach bądź truchtem, idą spokojnie noga za nogą mogąc po drodze podziwiać widoki i krajobrazy. Myślę, że również jest w stanie zaciekawić kogoś, dla kogo akurat nie ta aktywność fizyczna jest ulubioną.

Moja ocena tej książki to 6 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...