"Morderstwo ma motyw". Francis Dunkan.

Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2019).

Przełożył Tomasz Bieroń.
Tytuł oryginalny Murder Has a Motive.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

"Morderstwo ma motyw" to druga książka Francisa Duncana czytana przeze mnie po "Morderstwie na Święta", którą czytałam w końcu ubiegłego roku i która to bardzo mi się podobała. Jednak trzeba powiedzieć, że to właśnie ta książka, czyli "Morderstwo ma motyw" jest pierwszą w cyklu o detektywie amatorze czyli Mordecaiu Tremaine.
Tym razem Mordecai Tremaine zostaje zaproszony do domu swego znajomego , doktora Paula Russella i jego żony Jean. Małżeństwo jest serdeczne, prowadzi bardzo gościnny dom, bywa u państwa Russell wiele osób ale to właśnie zaproszony przez nich Tremaine odegra niezwykle ważną rolę. Otóż bowiem w tej z pozoru sielskiej miejscowości Dalmering zdarzyła się zbrodnia.
Od kilku tygodni mieszkańcy prowadzą próby do przedstawienia "Morderstwo ma motyw" autorstwa nieznanego nikomu Alexisa Kenta. I oto Lidia Dare , która poprzedniego dnia spędziła miły wieczór w towarzystwie podkochującego się w niej Martina Vaughana , podczas nocnego powrotu do domu zostaje zamordowana. Na mieszkańców miejscowości pada strach. Do tej pory wydawało się im przecież, że mieszkają w niemal raju na ziemi, gdzie wszyscy wszystkich znają, pomagają sobie i są dla siebie życzliwi a tu znienacka morderstwo.
I to właśnie Mordecai Tremaine , osoba z zewnątrz dojdzie z czasem prawdy kto zabił młodą , mającą wkrótce wyjść za mąż za Geralda Farranta, kobietę.

Kryminały Francisa Duncana napisane zostały bardzo dawno, mniej więcej w połowie ubiegłego wieku ale są o dziwo bardzo współczesne. Owszem, nie ociekają krwią i nie są brutalne ale stylem przypominają mi nieco kryminały wspaniałej Agathy Christie, w których to nie morderstwo czy raczej jego wykonanie było najważniejsze a ludzkie uczucia i namiętności determinujące ludzkie zachowania. Kryminały te są staroświeckie w taki uroczy sposób, najważniejszy w nich jest motyw.

Podobnie jak w "Morderstwie na Święta" mamy do czynienia z dość wąskim gronem osób bliskich ofierze i wraz z detektywem amatorem musimy dojść prawdy i dowiedzieć się komu przeszkadzała młoda, piękna i niewątpliwie szczęśliwa kobieta.
Mordecai Tremaine nie sprawia wrażenia człowieka, którego należy się obawiać i to stanowi jego atut. Ten starszy pan z wiecznie zsuwającymi się z nosa okularami sprawia raczej wrażenie poczciwiny nie będącego w stanie zagrozić nawet musze. A tymczasem w jego głowie wszystko układa się z czasem na właściwe miejsce i Tremaine oznajmia światu kto popełnił zbrodnię.
Tymczasem jednak akcja książki rozpoczyna się morderstwem a Mordecai poznaje mieszkańców miejscowości, odwiedza próbę do przedstawienia i zaczyna prywatne śledztwo, współpracując ze znajomym policjantem. Na samym początku wydaje się, że sprawca zbrodni jest oczywisty ale Mordecai Tremaine nie jest taki naiwny jak sądzą postronne osoby i pieczołowicie bada fakty.

Mimo, że właściwie niemal od razu domyśliłam się sprawcy, książka bardzo mi się podobała. Podobał mi się styl , jakim została napisana, bez epatowania okrucieństwem. Podobało mi się to jak zostało nakreślone tło kryminału, małe niby to sielskie miasteczko, w którym od pewnego czasu zaczyna być coraz wyraźniej odczuwana atmosfera narastającej grozy i jakiegoś podskórnego zła. Ciekawe są postaci stworzone przez Duncana, z ich grzeszkami i słabostkami ale i targane wielkimi namiętnościami.
Jednym słowem, to wymarzony kryminał dla osób, które cenią sobie raczej spokojny i pozbawiony niepotrzebnego okrucieństwa kryminał, w którym liczą się bohaterowie i sama intryga kryminalna.

Moja ocena to 5 / 6.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...