"Nie gaś światła". Bernard Minier.

Wydana w Domu Wydawniczym REBIS. Poznań (2018). Ebook.

Przełożyła Monika Szewc-Osiecka.

Tytuł oryginalny N'eteins pas la lumiere.

"Nie gaś światła" to trzecia z cyklu o kryminalnych historiach, które łączy postać komendanta Martina Servaza. A jednocześnie (według mnie, oczywiście) jak dotąd najmocniejsza i najbardziej brutalna ze wszystkich części. A pomimo tego nie mogłam jej odłożyć i niemal ją pochłonęłam. Podczas lektury towarzyszyło mi uczucie na przemian to lekkiego przerażenia to wielkiej ciekawości to niedowierzania. I muszę powiedzieć, że to jeden z najlepszych kryminałów czy raczej thrillerów jakie czytałam. Pomimo tego, co pisałam, czyli niewiarygodnego stopnia natężenia brutalności jaki występuje w "Nie gaś światła". Która to książka jest rewelacyjnym studium przypadku opisującego to jak łatwo i wbrew pozorom bezproblemowo udaje się zniszczyć czyjeś życie.
Wystarczy tylko nieco mu się przyjrzeć, wybadać jego słabe strony, być może trafić na taki a nie inny charakter i wcielić w życie swój okrutny plan.

Ta część rozpoczyna się od snu Martina. Martin spędza czas w ośrodku , w którym dochodzą do siebie policjanci. Niektórzy leczą tam nałogi, inni zapewne wypalenie. Servaz trafił do tego ośrodka gdy Julian Hirtmann (niestety, ta postać będzie się już najwyraźniej przewijała przez cały cykl) przysłał mu koszmarną przesyłkę, zawierającą serce Marianne znaną nam z poprzedniej części czyli "Kręgu".

Christine Steinmeyer, to pracująca w tuluskiej rozgłośni radiowej Radio5 prezenterka. Pracę w mediach ma "we krwi" bowiem jej rodzice to sławy dawnych czasów francuskiej telewizji. Ponad trzydziestoletnia Christine nie utrzymuje jednak z rodzicami stałych kontaktów, można powiedzieć, że niemal w ogóle się nie widują. W ich relacjach jest zbyt wiele zaszłości sprzed tak dawna, że uczucia zdążyły już bardzo się ochłodzić, żeby nie powiedzieć, są niemal lodowate. Niemniej jednak w chwili gdy poznajemy bohaterkę , jest Wigilia. Christine wraz z narzeczonym Geraldem właśnie wybiera się na wigilijną wieczerzę do rodziców mężczyzny a następnego dnia właśnie do jej rodziców.
W chwili gdy wychodzi, znajduje w skrzynce pocztowej niepokojący list. Początkowo wzięty przez Christine za omyłkową przesyłkę zapowiada bowiem fakt czyjegoś samobójstwa. Kobieta nie wie do końca co ma zrobić, jednak udaje jej się niejako przymusić bardzo do tego niechętnie nastawionego narzeczonego aby w drodze na wieczerzę do jego rodziców, wstąpić na policję i pokazać list.

Można powiedzieć, że ten wigilijny wieczór był ostatnim spokojnym wieczorem Christine i od chwili jego otrzymania nic już w życiu dziennikarki nie będzie takie same.

Do tej pory miała ona bowiem w miarę ustabilizowane, spokojne, bogate życie.  Miała wykształcenie, stałą i ciekawą pracę, którą lubiła, kochanego kundelka Iggy'ego, którego adoptowała ze schroniska . Poza tym i sprawy osobiste zaczynały się jej układać, w końcu zdecydowała się na przyjęcie oświadczyn Geralda. Dobre, spokojne życie bez większych trosk, za to wypełnione ciekawymi sprawami i dające jej satysfakcję. Do dnia tamtej Wigilii.

Od tej pory wydarzenia zaczynają dziać się niemal lawinowo. Podczas audycji emitowanej w pierwszy dzień Bożego Narodzenia do radia dzwoni napastliwy mężczyzna, który oskarża Christine o to, że zlekceważyła wołanie o pomoc.
Ktoś niszczy wycieraczkę przed drzwiami jej mieszkania, dzwoni na jej telefon stacjonarny, pisze obrzydliwe wulgaryzmy i groźby na jej samochodzie. Pętla wokół nic nie wiedzącej i oszołomionej nagłością niedobrych wydarzeń kobiety, zaciska się w coraz szybszym tempie i coraz to silniej. Dodatkowo, sprawca czy może sprawcy najwyraźniej nie są amatorami i są naprawdę dobrzy w tym co robią. Tak bowiem działają, włamując się do mieszkania kobiety i działając w inny sposób, że w pewnym momencie kobieta z rozpaczą orientuje się, że tak naprawdę nikt jej nie wierzy. Policja, której Christine zaniosła na samym początku wydarzeń otrzymany anonim, stwierdza, że na przesyłce stwierdzono ślady jedynie samej Christine, tak, jakby to ona sama do siebie wysłała list. Ilość nieprzyjemnych , groźnych i niebezpiecznych sytuacji wokół prezenterki dzieje się tak szybko, że łatwo by było od tego stracić głowę każdemu a co dopiero osobie, która nie jest do końca pewna siebie a i jak się szybko orientuje ze smutkiem, nie ma wokół siebie najwyraźniej zbyt wielu naprawdę życzliwych jej osób, które mogłaby darzyć zaufaniem ale przede wszystkim takich, które bez względu na to jak sytuacja wygląda, bez zastrzeżeń jej samej by uwierzyły. Takich osób w życiu Christine zabrakło, co dodatkowo musi ją boleć.

Równocześnie poznajemy losy Servaza. Powoli dochodzi on do siebie w owym ośrodku, jak również widać, że chce zacząć myśleć o powrocie do domu, córki i przyjaciół. Motywacją, która ruszy Martina z ośrodka i spowoduje jego prywatne śledztwo będzie fakt, że ktoś zacznie do niego do ośrodka wysyłać dziwne przesyłki. Jakby chciał go na coś nakierować. Dostaje na przykład elektryczny klucz do pokoju o numerze 117 w pewnym hotelu. Okazuje się, że jakiś czas temu w tymże pokoju doszło do strasznych wydarzeń. Lawina wydarzeń rusza.
Z jednej więc strony poznajemy historię niszczenia życia Christine Steinmeyer przez nieznaną jej osobę , z drugiej, śledztwo jakie rozpocznie komendant pomimo tego, że jest na zwolnieniu służbowym. Działa więc niejako nielegalnie. A tropy podsyłane przez kogoś prowadzą Servaza w niezwykłe miejsca.

"Nie gaś światła" to książka bardzo dobra, ale przerażająca. Opowiadająca o tym, co tak naprawdę może przydarzyć się komuś, na kogo uweźmie się z sobie tylko wiadomych powodów osoba niezrównoważona psychicznie i uparta w swoim działaniu. To również opowieść o tym jak łatwo stać się ofiarą i jak różnie można na to reagować. Wreszcie, to jak już wspomniałam, studium osaczania, nękania i niszczenia kogoś i jego życia. Ingerowanie w najintymniejsze sfery życia, zastraszanie, sprawienie, że nawet najbardziej szczerzy bliscy nie do końca komuś wierzą a bywa,że kompletnie przestają wierzyć takiej osobie. To również jak określiła moja znajoma ale to prawda, silnie feministyczna książka. W tej części z racji pewnego niezwykłego zajęcia, jakie jest opisywane, sporo jest silnych mężczyzn bohaterów i kobiet, starających się pokazać im,że również są w czymś dobre jeśli nie lepsze od owych "macho".
To książka, której nie polecam czytać tuż przed zaśnięciem (na mnie nie działało to niestety, najlepiej aczkolwiek nie potrafiłam się od niej oderwać i stąd właśnie , czytałam ją przed snem ).

Servaza jest tu również sporo i mimo, że w tej części nie występuje zawodowo jako policjant to oczywiście jak to on, nie odpuści złu i podejmie z nim walkę. Niemniej jednak główną postacią jest Christine, którą od dnia Wigilii ktoś zamierza zniszczyć i doprowadzić do skrajnych zachowań.

Moja ocena to 5.5 / 6.


Komentarze

  1. Książkę czytałam dość dawno, mało już pamiętam, ale właśnie ona najbardziej mi się podobała i zgadzam się ze qwszystkim co napisałaś. Pisząc najbardziej, mam na myśli te trzy pierwsze, bo następne jeszcze przede mną, tak więc myślę, że razem poczytamy, Ty zrecenzujesz, ja skomentuję ;), :).
    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zosiu, ja właśnie czytam "Noc" :) Pozdrawiam i w takim razie "do czytania synchronicznego".

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...