"Mafalda. Wszystkie komiksy. Tom 1". Quino.

Wydana w Wydawnictwie Nasza Księgarnia. Warszawa (2020).

Przełożył Filip Łobodziński.
Tytuł oryginału Mafalda. Todas las tiras.


Usiłuję sobie przypomnieć jak to się stało, że pierwszy raz zetknęłam się z komiksami o  Argentynce Mafaldzie (mam polubioną na Fb stronę komików o niej właśnie więc musiał być jakiś pierwszy raz) i...nie potrafię. Najwyraźniej ktoś mi kiedyś polecił, być może też u kogoś zobaczyłam któryś z obrazków. Nieważne, tak czy inaczej, to był dobry wybór. Bo komiksy o tej paroletniej dziewczynce ( pewnie około siedmioletniej jak twierdzi tłumacz bo rysunki zaczynają się gdy Mafalda nie chodzi jeszcze do szkoły a potem do niej trafia). Tak czy inaczej, cieszę się, że kiedyś sięgnęłam po komiksy o Mafaldzie.

Do tego samego wniosku zapewne doszło Wydawnictwo Nasza Księgarnia (to znaczy nie, że ja po nie sięgnęłam, obawiam się :) ale, że warto Mafaldę polecić i puścić w świat w bardziej zmasowany sposób bo oto na naszym rynku pojawiło się pierwsze wydanie komiksów o Mafaldzie.

Ci, którzy znają Mafaldę, jej mamę, tatę, później braciszka a przede wszystkim doborowe grono przyjaciółki i przyjaciół, wiedzą, czego się spodziewać.
Myślę, że zdziwieni mogą czuć się nieco ci, którzy sięgną po nią pierwszy raz.

Po pierwsze, Mafalda mimo, że kilkulatka, mówi do nas językiem co najmniej późnej nastolatki. Wtedy nastaje wiek buntu i kontestacji zastanej rzeczywistości. Jednak autor komiksów wolał wybrać za bohaterkę małą dziewczynkę. Czy dlatego,  że ta konwencja bardziej pasowała mu do przedstawienia własnej niemożności pojęcia tego, co dzieje się na świecie?

Mafalda bowiem rośnie w niespokojnych czasach. I tu moment na krótki śmiech. Czy jakiekolwiek czasy są "spokojne"?
Tak więc może Mafalda czuła się straszona z radia i telewizji doniesieniami o wzajemnych przepychankach ZSSR i USA (a do tego obawiała się reakcji Chin). My zaś spokojnie możemy się czuć straszeni niemal tym samym chociaż zmieniły się sposoby straszenia a konflikty zmieniły nieco sposób ustawienia na planszy sojuszników. Gracze jednak jakby nie patrzeć, pozostają ci sami.

Mafalda bowiem to nie słodkie dziewczątko, które przemawia do ptaszków i motylków i bawi się na różowo ubraną lalką. Mafalda nawet nie ma w domu lalki (lalka pojawia się w jej rękach bodajże trzykrotnie, w tym raz jest to lalka Susanity, koleżanki Mafaldy).
Mafalda ma za to w domu globus, który to jest jej największym przyjacielem i o stan którego (jako świata) najbardziej się troszczy,  masę książek, szachy i dwóch największych przyjaciół, radio i telewizję). No i oczywiście ma rodziców, z którymi toczy nieustające dysputy i zadaje niekończące się trudne pytania i grono przyjaciół, którymi są Felipe, Manolito, Susanita, Miguelito. Później zaś do rodziny dziewczynki dołączy jeszcze braciszek Guille.

Mafalda i jej przyjaciele i rodzina to oczywiście głos autora, który wyrażał ich wypowiedziami swoje lęki, obawy bądź podkreślał śmiesznostki współczesnego mu świata.
Trafność spostrzeżeń jednak wzmaga włożenie dialogów właśnie w usta dzieci. Być może zabieg ten miał obalić nieco opinie niektórych o tym, jak to dzieci są niewinne i niczego nie rozumieją.
Mafalda i jej przyjaciele bacznie przyglądają się światu i wyrażają na jego temat opinie bądź usiłują go zrozumieć.
W komiksach o Mafaldzie nie bierze się jeńców. Bezradność, ba, głupotę dorosłych, wypomina się głośno i bezlitośnie.
Muszę przyznać, że Mafalda nie do końca budzi moje jedynie pozytywne odczucia. Bywają momenty, gdy potwornie mnie irytuje. Jest bezlitosna w swoich opiniach wygłaszanych w poczuciu jedynie słusznej racji. Potrafi być wręcz okrutna w swojej szczerości opinii wygłaszanych w kierunku własnej matki (co być może jest wzmożone faktem serwowania jej przez mamę znielubianej przez dziewczynkę zupy).
Jednak to tylko dodaje jej barwy i sprawia, że jeśli pasuje nam konwencja przyjęta przez autora komiksów polegająca na tym, że dzieci wydają się być tam mentalnie starsze o całkiem sporo lat, możemy się tylko dobrze bawić.

Kto z nas nie zna dorosłego Manolito, wielbiciela pieniądza?  Każdy z nas ma przy sobie Susanitę, która potrafi powiedzieć coś tak przykrego, że aż człowiekowi zapiera dech z przykrości. Wreszcie, każdy z nas zna jakąś poczciwinę, która nigdy złego słowa nie powie o innych a w którą to rolę zostaje wdzięcznie wprzęgnięty Felipe. Kto z nas również tak naprawdę do końca pojmuje to, co dzieje się na świecie, za sprawą polityków głównie? Kto z nas nie zadaje sobie podobnych do Mafaldowych, pytań?

Do tego dochodzi obserwacja świata połowy i końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, które obserwacje wbrew pozorom wcale się nie zestarzały (bardzo często można dodać, "niestety").

Tak czy inaczej, według mnie zdecydowanie warto wydać pieniądze na ten tom. Rozrywka na najwyższym poziomie zapewniona, w czym z całą pewnością pomogło świetne tłumaczenie pana Filipa Łobodzińskiego.

A ja powiem tylko, że mam nadzieję, że Wydawnictwo nie każe nam zbyt długo czekać na kolejny tom z komiksami o Mafaldzie i całym tym jej wesołym towarzystwie.

Moja ocena to 6 / 6.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...