"Szczelina". Jozef Karika.

Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła.  Rudno (2018). Ebook.

Przełożyła Joanna Betlej.
Tytuł oryginalny Trhlina.

Ebook "Szczeliny" wygrałam w konkursie organizowanym przez Wydawnictwo na stronie Wydawnictwa na Fb. I wygrana ta zdecydowanie mnie nie zawiodła.

"Szczelina" to horror czy właściwie, jak lepiej by określić, powieść grozy.
Narracja prowadzona jest ciekawie. Relacje bowiem poznajemy dwugłosem. Jeden to głos autora, Jozefa Kariki, drugi zaś to opowieść, z którą do autora zgłosił się czytelnik jego poprzedniej książki, noszącej tytuł "Strach".
Przez ten zabieg książka zyskuje na wiarygodności. Ja zdecydowanie "kupuję" ten zabieg (zresztą, kto wie, być może  naprawdę ktoś zgłosił się do autora .......).

Nie wiem czy chodzicie po górach? Ja nie. Góry to nie "moje" klimaty aczkolwiek nie jest tak, że po nich nie chodziłam. Chodziłam, ostatni raz nawet relatywnie nie tak dawno temu ale nie jest to żadna intensywna wspinaczka. Nic z tych rzeczy. Doceniam piękno i majestat gór ale traktuję je głównie relaksacyjnie, żadnych tam większych wysiłków czy rekordów nie popełniałam.

Myślę, że "Szczelina" jest dodatkowo atrakcyjną lekturą dla osób, dla których góry stanowią ważny element życia a wspinaczka jest ich chlebem powszednim (wyobrażam sobie jak jest wam teraz trudno).

Otóż, do Jozefa Kariki pewnego dnia zgłasza się czytelnik jego książki, który twierdzi, że w książce"Strach" opisał on jakieś dobrze znane mu sytuacje i wydarzenia.
Chce podzielić się z autorem swoją historią. Od tej pory poznajemy opowieść Igora, który przeżył coś niezwykłego na przemian z odautorskim komentarzem Kariki.

Igor, to chłopak po studiach, który niestety, nie ma stałej pracy i musi szukać zajęcia przez urząd pracy. Jak się można łatwo domyślić, nie są to prace rzucające na kolana. Zawsze jednak zapewniają jakiś grosz. Igor mieszka ze swoją dziewczyną, Mią. Ważne jest też to, że Igor to bloger, który walczy o to aby przynajmniej jego blog, stanowił jakąś satysfakcję w jego dość nudnym życiu. Pewnego dnia chłopak dostaje zlecenie pracy przy porządkowaniu starej willi z początku ubiegłego wieku. Okazuje się, że przed IIWŚ budynek ten był siedzibą kliniki psychiatrycznej.
Rozbudowa trwa, Igor odczuwa ciężkość pracy fizycznej i w pewnym momencie zdarza się coś. Otóż, odkrywa on na piętrze willi sejf. Nie wnikając w szczegóły, z niewiadomych powodów wymyśla, że w sejfie, w domu, w którym od dziesięcioleci nic się nie dzieje, koniecznie coś znajdzie. Włamuje się więc do sejfu i wynosi z niego jakieś kartki i stare płyty.
Okazuje się,że są na nich zapiski i nagrania z rozmów z pacjentem kliniki psychiatrycznej, który na trzy miesiące zaginął w paśmie górskim Trybecz na Słowacji. Odnalazł się ale nigdy już nie wrócił do formy psychicznej a wręcz z biegiem miesięcy jego stan ulegał stopniowemu pogorszeniu.

Ta historia tak interesuje chłopaka (nie zapominajmy, że jest ciekawym tematem na blogowy post), że zaczyna interesować się tematem. Faktycznie, dociera do informacji, jakoby w paśmie górskim Trybecz na przestrzeni dziesięcioleci ginęli ludzie. Jedni zostali znalezieni (stanowią jednak mniejszość), inni zaginęli na zawsze. Scenariusz historii zaginięcia zawsze był podobny. Nic wcześniej nie zapowiadało tragedii, nie wszyscy zaginieni byli turystami wędrującymi po górach. Ot, znaleźli się w nieodpowiednim miejscu najwyraźniej w nieodpowiedniej porze albowiem do zaginięć w Trybeczu dochodzi najczęściej w miesiącach późno jesiennych i zimowych.

Igor zaciekawia się tematem, dowiaduje coraz więcej o zaginięciach i pisze post. Post, który zaowocuje tym, że pozna dwóch mężczyzn. Davida, który kompletnie nie wierzy w jakąś dziwną teorię jakoby coś tajemniczego i dziwnego dzieje się w Trybeczu i jest jak najbardziej sceptycznie nastawiony do wszelkich teorii tajemnych przejść do innych poziomów rzeczywistości itd, jak również Andreja. Andrej dla odmiany to osoba, która jak najbardziej wierzy w to, że w Trybeczu dzieje się coś tajemniczego, co warto jest zbadać. Co ciekawe, zarówno sceptyk jak i wyznawca teorii tajemnicy chodzili już po owym paśmie górskim i jeden z nich niczego się nie doczekał, co mogłoby budzić jego niepokój a drugi, jak łatwo się domyślić, jest to Andrej, przeżył tam coś niepokojącego. Posiada nawet na dowód tego nagrania dźwiękowe.
Nietrudno jest się domyślić, co teraz zrobi Igor, bardzo pragnący mieć sukces chociażby na polu blogowym. Tak, dobrze się domyślacie. Inicjuje wyprawę w Trybecz. Wyprawy odbędą się dwie.
Jedna z nich stanowić będzie rodzaj "wstępu" do historii, i odbędzie się listopadzie. Druga, która raz na zawsze zmieni życie Igora i reszty uczestników wyprawy, będzie miała miejsce jakiś czas przed świętami Bożego Narodzenia.

Powiem tak. Może i nie chodzę po górach nałogowo ale autor najwyraźniej tak (zresztą sądzę, że faktycznie tak bo widzę, że spora część jego książek ma akcję dziejącą się właśnie w górach). I czytając "Szczelinę" miałam wrażenie, że wybrałam się na wyprawę wraz  Mią, Igorem, Davidem i Andrejem.
Nie wiem też czy ktoś z was odwiedził tamto pasmo, zajrzałam do internetu, widzę różne ciekawe zdjęcia potwierdzające to, co napisane jest w książce i powiem, według mnie to ciekawe miejsce na wyprawę (jeśli ktoś z Was tam był, niech da, proszę znać).
Tak czy inaczej, grupa czterech osób wyrusza późną jesienią w miejsce tajemnicze. Z pozostałościami dawnych grodzisk, umiejscowionych w najdziwniejszych miejscach, z krzyżami i obrazkami Świętych, które poustawiane są wzdłuż trasy. Ze świadomością, że co najmniej jedna z osób biorących w wyprawie wierzy w dziwność, tajemniczość owego miejsca, w którym coś dziwnego dzieje się z człowiekiem i z jego percepcją.

"Szczelina" posiada niezwykły klimat towarzyszący czytelnikowi praktycznie przez całą lekturę. Dobrze, od początku mamy świadomość, że jest to książka grozy. Ale wierzcie mi, przez to, że nie jest to taki klasyczny horror z jakimiś hektolitrami krwi czy snującymi się po opustoszałych ulicach truposzami, klimat książki jest dodatkowo niesamowity. Tu właściwie nie dzieje się nic wprost i to jest właśnie niesamowicie dobrze wykreowane. Ta niepewność, niemożność ocenienia co jest prawdą w opowieści Igora a co stanowi może efekt czegoś innego.
"Szczelina" to jedna z tych książek, które gdy ją czytasz  nocą i kiedy odkładasz książkę a czujesz, że musisz jeszcze przejść się do toalety, zastanawiasz się czy na pewno właściwie musisz? Lubię taki klimat grozy stworzony opisami przyrody, opisami ludzkich zachowań, gestów, doboru słów, wszystkich tych szczegółów jak chociażby wspomniana piosenka czeskiego zespołu Zrni pod tytułem "Hykal", do znalezienia na YouTube jest oficjalny teledysk do tej piosenki, możecie poszukać. Takie właśnie drobiazgi tworzą nastrój narastającej grozy i niepokoju i oczekiwanie na to co wydarzy się w książce i o co tak naprawdę chodzi w całej tej historii.

Bardzo dobra książka. Moja ocena to 5.5 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...