"Śmierć Komandora". Haruki Murakami.

Tom 1. "Pojawia się idea".
Tom 2 "Metafora się zmienia".

Wydana w Wydawnictwie MUZA SA. Warszawa (2018). Ebook.

Przełożyła Anna Zielińska-Elliott.

Siadłam aby napisać parę słów o "Śmierci Komandora", o której to książce kompletnie zapomniałam i która to przeleżała się na czytniku dwa lata niemal, kiedy to dowiedziałam się o śmierci jednego z moich ulubionych autorów czyli Carlosa Ruiza Zafona. Pamiętam mój zachwyt nad "Cieniem wiatru". Być może ta książka miała jakieś gorsze momenty, szczerze mówiąc , nie pamiętam teraz obecnie nic poza tym, że wówczas, gdy ją czytałam, zachwyciła mnie. Czytałam potem jeszcze parę innych książek tego autora ale to właśnie "Cień wiatru" zostawił we mnie największy ślad. Wielki żal po śmierci autora, tym bardziej, że był młodym człowiekiem, który wciąż miał masę życia do przeżycia.

Wracając jednak do tematu, "Śmierć Komandora" teoretycznie brzmi bardzo znajomo dla miłośników książek tego autora. Narratorem jest porzucony przez żonę artysta. To malarz, który zarabia głównie na malowaniu rozchwytywanych portretów. Dzięki temu ma możliwość zajmowania się domem. Pewnego jednak dnia okazuje się, że to najwyraźniej nie wystarczyło jego żonie.

Po rozstaniu wędruje on jakiś czas po Japonii, po czym osiada w domu ojca swojego kolegi ze studiów.  Domek położony jest w górach i stanowi przyjemne odizolowanie od ludzi i zmartwień. Mężczyzna uczy w miasteczku na kursach malarstwa dla dorosłych i dzieci i wiedzie całkiem spokojny żywot. Ponieważ ojciec kolegi, w domu którego obecnie mieszka, również był malarzem, ma doskonałe warunki do malowania. Czasem na kolację wpada ów kolega ze studiów, w domu którego mieszka. Do Tokio i byłej żony jest daleko a górski domek zapewnia idealne leczenie ran po rozstaniu.

Pewnego dnia do mężczyzny odzywa się jego agent z prośbą aby namalował portret mężczyzny mieszkającego nieopodal. Chociaż narrator postanowił chwilowo nie zajmować się portretowaniem, to cena, jaką proponuje za portret nieznajomy, jest kusząca. I w ten sposób poznaje Menshikiego, którego portret faktycznie maluje.

"Śmierć Komandora" oferuje nam właściwie wiele motywów znanych nam z poprzednich książek autora. Samotny, porzucony przez kobietę mężczyzna, bardzo dużo magii i niedopowiedzeń. Przy tym wszystkim charakterystyczny dla Murakamiego niespiesznie przekazujący treść i akcję książki, styl.

Nie wiem czy każdemu taki styl i forma pasuje. Ja , jako wierna miłośniczka prozy autora, nie narzekam  a wręcz muszę przyznać, że to jedna z lepszych książek autora.

Moja ocena to 6 / 6.

Komentarze

  1. Murakami to jeden z moich wielkich czytelniczych wyrzutów sumienia. Chcę poznać jego twórczość już od lat i ciągle sięgam po inne książki, a on ciągle jest "na potem". Zdecydowanie więcej książek chcę przeczytać niż jestem w stanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to dotyczy każdego czytelnika, też mam takie swoje wyrzuty sumienia . Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...