"Tam, gdzie najlepiej się umiera". Jakub Bielawski.
Wydana w Wydawnictwie Vesper.
Najpierw spodobała mi się okładka, potem dostałam ją na prezent.
Ja akurat lubię opowiadania a zbiory, to już w ogóle zawsze niespodzianka. Ile procent z antologii zachwyci, a ile nie? Na ile będzie to równo napisane? Czy będzie coś, co ogromnie się spodoba i coś, co z trudem się skończy?
Tu było generalnie dobrze, zwłaszcza, że pierwszy raz czytałam coś tego autora. Jedno z opowiadań było dla mnie z pewnych względów trochę zbyt hardcorowe (o tym, że takie jest, okazało się niestety, na samiuśkim końcu... ). Były takie, które naprawdę mi się podobały, to te z elementami mitologii i grozy słowiańskiej... Ale były też takie, które nie czytały mi się rewelacyjnie. Być może, jeśli ktoś siedzi intensywniej w literaturze fantasy, będzie miał z tych opowiadań, które mnie aż tak nie zachwyciły, większą przyjemność.
Książka posiada fantastyczne ilustracje autorstwa Marty Żak.
Ogólnie doceniam za osadzenie akcji książek w naszych, polskich realiach Dolnego Śląska i okolic. Niezwykle plastyczny język, to dodatkowy atut. Umiejętnie przedstawiona rzeczywistość, która zdecydowanie może człowieka przestraszyć swoim drugim dnem.
Najbardziej podobało mi się "Na zażar", przeraziło i zostawiło z rozedrganiem "Lalka", ciekawe okazało się też "Schlesierthal" i "Pies". Najmniej dobrze, co ciekawe, bo opowiadania nie są w porządnu chronologicznym, czytało mi się te z końca zbioru, czyli na przykład "Pani znów tańczy" czy "Krótka historia na pożegnanie". Ale już ostatnie w zbiorze "Gra w szachy" ponownie mi się podobało.
Tak, czy inaczej, jeśli lubisz klimaty grozy, tajemniczości, duchów, strzyg i upiorów, czegoś dziejącego się niekoniecznie w świecie "tu i teraz" a gdzieś "poza", to myślę, że powinien Ci się ten zbiór opowiadań spodobać.
Moja ocena to 5 / 6.
Komentarze
Prześlij komentarz