Alina Białowąs.

 "Bezsenne noce, senne dni". Wydana w Wydawnictwie Replika. Poznań (2019). 
"Leniwe wieczory, burzliwe poranki". Wydana w Wydawnictwie Replika. (2020).

Czasami w życiu jest tak, że ktoś czuje się tak, jakby nic mu nie sprzyjało w życiu. Los rzuca kłody pod nogi, bliscy go nie kochają, w pracy nie dzieje się nic ciekawego.
Tak właśnie czuje się bohaterka tej serii, Ewelina Klofta. 
Mająca pięćdziesiąt pięć lat kobieta od ponad trzydziestu lat żona Radosława Klofta i matka Igora, który jakiś czas temu wyprowadził się z domu zaczyna pewnej nocy analizować swoje małżeństwo i analiza ta nie prowadzi do niczego dobrego. 

Ogólnie mówiąc, kobieta dochodzi do wniosku, że jej małżeństwo jest do niczego i najchętniej zostałaby ona kobietą samotną ale nie osamotnioną, o nie! 
Ewelina sama wychowała się w domu, w którym nie do końca działo się dobrze, Ojciec zdradził jej mamę i rodzice rozwiedli się zaraz po tym jak Ewelina się usamodzielniła. Mama mieszka sama chociaż w pierwszej części pozna kogoś, kto osłodzi jej chwile samotności, ojciec bohaterki zaś z kobietą , z którą zdradził mamę Eweliny a którą obie panie nazywają niekoniecznie pieszczotliwie, Mumią.

Muszę powiedzieć, że pierwsza część czyli "Bezsenne noce, senne dni" nie szła mi najlepiej. Przyznaję, że podchodziłam do niej aż trzy razy i za ostatnią próbą postanowiłam, że jeśli tym razem nie pójdzie, porzucę ją, trudno. Jednak coś się zmieniło, "zaskoczyło" i ruszyłam z nią do tego stopnia, że pod koniec lektury zaczytałam się naprawdę do późnej nocy. 

Podobno postać Eweliny denerwuje czytelniczki. Czy ja wiem? Ja miałam wrażenie, że to wbrew pozorom wcale nie jakaś nietypowa postać. Mająca za sobą już lata nauki, pracy, wychowanie dziecka, które poszło na swoje. Do tego naraz nieco więcej czasu na analizę życia. Jedyne, co tak naprawdę mnie w niej irytowało to to, że ogólnie miała średni charakter i zwyczajnie była osobą niedojrzałą. Która to w dodatku wszystkie swoje grzeszki nieustająco tłumaczyła menopauzą, którą właśnie przechodziła. Natomiast akurat zgadzam się co do tego, że jej mąż, Radek, nie był jakimś niesamowicie świetnym mężem. I nawet jeśli sporo wad przypisała mu sama Ewelina to dalsza lektura ukazała mi postać mężczyzny , mimo chyba zamiaru Autorki, wcale nie w takim super świetle. Nie, nie był żadnym przemocowcem ani nic takiego ale zwyczajnie, nie był też mężem roku. 
Ogólnie mówiąc, związek państwa Kloftów jak sądzę, nie odbiegał od baaardzo wielu innych związków w kraju nad Wisłą. Był ani lepszy ani gorszy, przeciętny, dość przewidywalny. 

Niemniej jednak, jak mówię, w pewnej chwili coś "zaskoczyło" i byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy zarówno samej Eweliny jak i jej mamy, która przeżywa ciekawą relację. 

W drugiej części opowieści, noszącej tytuł "Leniwe wieczory, burzliwe poranki", Ewelina wciąż analizuje swoje małżeństwo, z tym, że jest już przekonana, że jednak nie było ono takie najgorsze z możliwych. Mnie irytowało, że wszyscy przekonywali bohaterkę jak to jedynie ona jest "tą złą" a sam mąż jest niemal chodzącym ideałem. Nie, nie był. Niemniej jednak wiem, że w życiu jest też wiele osób, które uwielbiają dawać tak zwane "dobre rady" tak naprawdę niewiele wiedząc o tym, co trapi prawdziwie zainteresowanego.
Niemniej jednak, zaciekawiły mnie losy bohaterki, która co prawda nie do końca dała mi się polubić ale przynajmniej wydawała się postacią jak najbardziej możliwą do zaistnienia. Więcej bowiem na świecie narzekających na wiele i czepiających się innych ludzi niż chodzących ideałów, które rozsyłają dookoła uśmieszki, taka prawda. 

Druga część opowieści o Ewelinie wydaje mi się lepsza, lżejsza, zabawniejsza i bardziej wciągająca. Do tego stopnia, że byłam tak ciekawa jak potoczą się losy bohaterki, że aż zajrzałam na koniec książki aby zobaczyć co się wydarzy w jej życiu.

Moje oceny tych książek:

"Bezsenne noce, senne dni" 4.5 / 6 

"Leniwe poranki, burzliwe poranki"  5.5 / 6.

Komentarze

  1. Różne opinie słyszę o tych książkach. Jakoś nie mogę się do nich przekonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że nie trzeba się do żadnej lektury zmuszać. Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...