"Chorwackie powroty". Anna Karpińska.
Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2021).
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.
Książka "Chorwackie powroty" to druga i ostatnia część cyklu chorwackiego a losy bohaterów poznaliśmy w części noszącej tytuł "Chorwacka przystań". W zeszłym roku czytałam wznowienie "Chorwackiej przystani", podobno rozszerzonej i tamta książka podobała mi się. Tym chętniej sięgnęłam po jej kontynuację, która pełna była wielu emocji i rozmaitych wzruszających i dramatycznych zdarzeń. O tego typu książce niektórzy lubią pisać jako o "emocjonalnym rollercoasterze". I mnie przyszło do głowy to określenie podczas lektury "Chorwackich powrotów" ale chciałabym uniknąć pewnej przewidywalności. Uprzedzę więc po prostu, że na pewno jeśli oczywiście lubicie książki Anny Karpińskiej, nie będziecie czuli się po lekturze tej części zawiedzeni. Ja nawet mam wrażenie, że druga część podobała mi się bardziej niż pierwsza.
W "Chorwackich powrotach" owe powroty mają miejsce bardzo dosłownie. Po pierwsze, na samym początku córka Anny, dziennikarki, która przeszło dwadzieścia lat temu zostawiła tam miłość życia, Błaża Batelica, Weronika, powraca do Dubrownika. Wraca do swojej z kolei miłości życia, Zorana. Syna Błaża. Bardzo to wszystko skomplikowane. Anna, która miała wrócić dwadzieścia lat wstecz do Błaża, jednak wówczas na zostawienie męża Jerzego się nie zdecydowała i została w Polsce, gdzie urodziła trójkę dzieci, Weronikę i dwóch synów Alka i Michała, bliźniaków. Niby jednak nie chcąc utrzymywać z Błażem kontaktów, udało się jej to czynić przez mijające lata. Teraz zaś ich losy na nowo mocno się splotą i powroty do Chorwacji staną się nieuniknione gdyż Weronika wiąże się z synem Błaża i to na poważnie i również chce kontynuować studia w Dubrowniku właśnie.
Anna tęskni za córką ale cieszy się jej szczęściem, tym bardziej, że szybko okaże się, że powodów do radości będzie więcej. Zdarzy się coś, co rodzinę Anny i Błaża powiąże raz na zawsze i nieodwracalnie.
Po pierwszej euforii związanej z oczekiwaniem na radosne wydarzenia następuje jednak zwyczajne życie. Trzeba pracować, zarabiać pieniądze, uczyć się, bronić pracę magisterką itd. Anna jak to ona, całkowicie oddaje się pomocy córce i przygotowaniem do wielkiego dnia ale oprócz tego przeżywa kryzys w małżeństwie jak również wypalenie zawodowe.
Między nią a Jerzym od dawna nie ma "chemii", w dodatku mąż ma dla niej pewne niespodzianki, wobec których właściwie zostaje postawiona jako przed faktem dokonanym. Jedną z nich jest plan postawienia nowego domu w ich letnisku w Stępie. Ale nie jest to jedyna z niespodzianek jakie szykuje dla Anny Jerzy. Czytając "Chorwackie powroty" przypomniałam sobie to powiedzonko mówiące o tym, że jeśli w sztuce teatralnej na ścianie wisi strzelba to faktem jest, że prędzej czy później,wypali ona. Nie inaczej jest w chorwackim cyklu chociaż tu strzelba została zawieszona w części pierwszej.
Mogłabym napisać więcej o akcji książki ale nie chciałabym zdradzać treści, tym bardziej , że jak pisałam, naprawdę wiele się w tej części dzieje. Losy bohaterów naprawdę się komplikują. I jest w tej części naprawdę dużo rozmaitych emocji. Od radości do złości, od wyznań uczuć do skrywanych i tłumionych latami pretensji. Od euforii do wściekłości niemal. Jest dużo emocji i ciekawa akcja a przy tym oczywiście w tle chociaż nie tak bardzo po macoszemu traktowana (i dobrze) Chorwacja z jej pięknym krajobrazem, przyrodą, gościnnymi ludźmi i smakowitościami.
"Chorwackie powroty" i dla mnie okazały się powrotami. Do znanych z pierwszej części bohaterów, którym kibicowałam, których dalej lubiłam bądź za którymi nie przepadałam, do pięknego Dubrownika, do tego, jak Anna usiłowała scalić swoją rodzinę i obronić zawsze przed wszelkimi przeciwnościami. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać obie części tej chorwackiej sagi i bardzo ją Wam polecam.
Moja ocena tej książki to 5.5 / 6.
Komentarze
Prześlij komentarz