"Instastory". Iva Hadj Moussa.

Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła. Wołów (2020).

Przełożył Mirosław Śmigielski. 

Książkę dostałam od wydawnictwa w ramach miłego gestu za opóźnienie przesyłki pakietu z najnowszą częścią opowieści o Ostatniej Arystokratce składającego się z książki, torby, i kartki z autografem Evzena Bozka. Pakiet miał przygody totalnie rodem z Zamku Kostka, właściwie można by powiedzieć, że mam wrażenie, że w jego realizacji maczali paluszki wszyscy pracownicy i mieszkańcy Zamku Kostka (chociaż wydawnictwo stanowczo się wypiera takiego podejrzenia :) No, nie wiem, nie wiem ... :) ). 
Tak czy siak, było opóźnienie w dostawie pakietu, za to podczas jego rozpakowywania czekała mnie niespodzianka w postaci książki "Instastory" Ivy Hadj Moussy. Szczerze powiem, nie wiedziałam czego się po niej spodziewać i trochę na początku podeszłam do niej jak pies do jeża. Ale, nie ukrywam, okładka zaprojektowana przez Frantiska Hribala w specjalnie jak sądzę, nieco kiczowatym stylu , zaintrygowała mnie na tyle, że miałam chęć zajrzeć do książki. Co też uczyniłam, po czym...książka mnie wciągnęła mnie w swój pokręcony świat. Jest to bowiem jedna z najbardziej przedziwnych książek jakie czytałam.

Od razu uprzedzam potencjalnych zainteresowanych nią, że na Instagramie nie bywam więc ten świat medium społecznościowego jest mi totalnie obcy.
Niemniej jednak nie jest tak, że nie wiem co to za medium i jak dla niektórych ogromną rolę pełni, zwłaszcza w kontekście polubień zdjęć, które na Insta zamieszczają.
Już sama grafika książki ma odniesienia do Instagramu bowiem tytuł każdego nowego rozdziału rozpoczyna się hasztagiem. 

Książka rozpoczyna się rozdziałem i kończy rozdziałem opowiadającym o Amerykaninie Franku Dayu, który w jednej z dolin wybiera się na szybkie opróżnienie pęcherza i podczas tej czynności znajduje...ludzką rękę. To taka spinająca treść klamra, która zapowiada, że w tej książce wiele będzie się działo. 

A dzieje się, zaiste. Na samym początku poznajemy Sandrę , zwaną przez jej chłopaka Mirka, San. Sandra pracuje w lifestylowym piśmie , które aspiruje do bycia czasopismem społeczno-kulturalnym. Mirek to jej chłopak jeszcze z czasów liceum, który w życiu niewiele robi poza zadłużaniem się lub braniem udziału w nie do końca właściwych interesach, natomiast nie jest w żadnej mafii czy grupie przestępczej. Inaczej z pewnością nie groziłby im komornik i nie towarzyszył niepokój o stan finansów. A grozi i towarzyszy. 

Sandra i Mirek wpadają więc na odkrywczy, według nich jedynie, pomysł szybkiego zdobycia pieniędzy. Na oku mają słynnego kompozytora, którego Sandra ma uwieść i szybko się za niego wydać. A dalej jest jeszcze inny plan ale...nie chcę Wam psuć lektury więc nie zdradzę na czym ów plan polegał. 

Książka napisana jest lekkim, dość zabawnym stylem (aczkolwiek nie jest to żadna komedia w stylu Ostatniej Arystokratki) , bardzo instagramowo masowo popularna, tak to określę.
Nie jest to z pewnością literatura , którą mogę nazwać "ambitną", za to jest , co zaskakujące dla mnie samej, dobra jeśli spojrzymy na nią pod kątem mrugnięcia okiem do czytelników w kontekście humorystycznego podejścia do tego jak obecnie niektórzy oczywiście , ludzie podchodzą do mediów społecznościowych i jak są tak naprawdę od nich uzależnieni. Niektórym nawet co nie jest takie rzadkie, świat takowych mediów mocno miesza się z tym prawdziwym. I różne, niestety, wychodzą z tego sytuacje, jedne lepsze, inne gorsze. 

Jak już powiedziałam, chyba ten styl, język, klimat książki sprawia, że jest to jedna z najbardziej dziwnych książek, jakie czytałam. Nie określam jej jako jakoś nadzwyczaj dziwacznej czy coś takiego. Po prostu dla mnie osobiście ta książka była i pozostanie "przedziwna" właśnie. Niemniej jednak, ku mojemu własnemu zaskoczeniu, spodobała mi się, ba, miałam dzięki niej świetną czytelniczą rozrywkę. Wraz z ogromnie zaskakującym zaskoczeniem :) 

Moja ocena tej książki (sama wciąż się sobie dziwię :) ) to 5 / 6. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...

"Krzyk ciszy". Jolanta Bartoś.