"Co się skrywa między nami?". John Marrs.

 Wydana w Wydawnictwie Burda Książki. Warszawa (2021). 
Przełożyła  Ewa Kleszcz.
Tytuł oryginalny What Lies Between Us. 

Książkę wygrałam w konkursie fejsbookowym na profilu Kawiarenki Kryminalnej. Grałam o nią z premedytacją bo, nie przeczę, zaintrygował mnie opis wydawnictwa. 

Na wstępie, przyznam, że ten thriller mnie totalnie zaskoczył. Czym mnie zaskoczył? Dwoma faktami. Pierwszym, tym, że podczas niego popłakałam się. Naprawdę. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się popłakać podczas lektury thrillera. Niejedną książkę czytałam, która wywołała u mnie jakiś rodzaj wzruszenia. Ale, żeby THRILLER? Tego jeszcze nie przerabiałam. 
A druga sprawa, która mnie zaskoczyła ? To zakończenie. Tak. Przyznaję, oczekiwałam czegoś zupełnie innego. I to chyba jest wielki plus. Jak określiłam styl autora podczas lektury tej książki, John Marrs  "Nie bierze jeńców" ale nawet jak na ten styl, przyznam, tego co się stanie na koniec, nie przewidziałam. Nie wiem, może czytam obecnie zbyt mało thrillerów ale przyznaję, mnie zakończenie "Co się skrywa między nami?" zaskoczyło. To akurat na plus, bo lubię gdy książka jest dla mnie do końca ciekawa i na swój sposób, nieprzewidywalna. 

Akcja książki szybko pokazuje dramatyzm, który rozgrywa się w dziejącej się w Wielkiej Brytanii lekturze. Nina to niemal czterdziestoletnia kobieta mieszkająca wciąż ze swoją matką. Matką, którą więzi. Więzi ją na poddaszu domu. Więzienie dla matki, Maggie, zostało przygotowane bardzo drobiazgowo i z wielką uwagą. Pokój na poddaszu został wyciszony aby potencjalne krzyki kobiety nie dobiegły do niepowołanych osób. Okna zostały wyposażone w specjalnego rodzaju rolety. Maggie może spoglądać na świat, widzieć sąsiadów, z którymi jeszcze niedawno wymieniała grzecznościowe formułki, pijała kawę co tydzień i zwyczajnie, znała się, jednym słowem, widzieć, co straciła, natomiast nie da rady zobaczyć samej Maggie patrząc w górę budynku , w stronę "więzienia", w którym znajduje się za sprawą córki. 
Dodatkowo, Nina wymyśliła sposób na kolejne upokorzenie matki a mianowicie Maggie jest na stałe przykuta w swoim pokoju na poddaszu za sprawą długiego, naprawdę długiego łańcucha. Początkowo długości łańcuchów są dwie. Jedna, na czas życia Maggie na poddaszu, długości łańcucha, która nawet nie wystarcza do tego aby kobieta mogła swobodnie wziąć kąpiel czy też spełnić potrzeby fizjologiczne. Ale i o tym pomyślała córka. W pokoju Maggie jest wiadro, do którego można ...no cóż. Chyba wszyscy wiemy o co chodzi :(

Dalsza część książki opisuje nam życie Maggie i Niny na przełomie dwudziestu pięciu lat. Dowiadujemy się dlaczego Nina dwa lata temu podjęła taką a nie inną decyzję i przykuła matkę łańcuchem do słupa na środku poddasza. 
Akcja książki dzieje się dość prędko. Tu nie ma miejsca na niepotrzebne przestoje. Tu wszystko dzieje się konkretnie i bez zbędności. Przy czym, jak pisałam, autor "nie bierze jeńców" i generalnie, tak, przyznaję, wciąż, niemal do końca książki, liczyłam na to, że się jednak zakończy zupełnie inaczej.

Czy jestem zadowolona z tego, że wygrałam ten thriller? Tak. Czy mi się podobała ta książka? Tak ale , cóż, trudno jest mi tak to określić. Raczej powiem, że ta lektura była po prostu dobra. W niesamowicie przejmujący sposób pokazała jak silne i destrukcyjne mogą być relacje matka - córka. I ten właśnie aspekt bardzo mnie poruszył. Ogromnie przejmująca to była relacja, która jednak w rezultacie doprowadziła do tego , do czego doprowadziła. Nie ukrywam,  przygnębiła mnie bardzo ta książka. Niby jest to trhiller, który powinien być w gruncie rzeczy raczej niezobowiązującą rozrywką a jednak jakoś bardziej niż tylko rozrywka się okazało. 

Nie wiem na ile lubicie tego typu książki ale według mnie książka "Co się skrywa między nami?" to jeden z lepszych trhillerów jakie czytałam. I miłośnikom tego gatunku literatury bardzo tę książkę polecam. 

Moja ocena to 5 / 6. 

Komentarze

  1. Witam, książkę przeczytałam dzięki Twojej recenzji, zresztą nie pierwsza to rzecz z Twojego polecenia.
    Mnie też zakończenie zaskoczyło, ale przyznam, książka jednak mnie nieco przytłoczyła.
    Też oceniłam ją na pięć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zosiu, umknął mi jakoś Twój komentarz, dlatego odpisuję dopiero dzisiaj. Tak, to ciężka książka. Pozdrawiam, miłego weekendu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...

"Krzyk ciszy". Jolanta Bartoś.