"Trogirskie wakacje"/ Hanna Dikta.

 Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2021).

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Bardzo lubię poezję i prozę Hanny Dikty, stąd, pomimo że spodziewałam się bardzo trudnego klimatu książki , zdecydowałam się po nią sięgnąć. Nie zawiodłam się chociaż, nie ukrywam, że końcówka wpędziła mnie w lekki rodzaj zaskoczenia a nawet, nie ukrywam , coś na kształt irytacji. No, tego się nie spodziewałam !

Książka opowiada o czterdziestoparoletniej Oldze Pozimskiej. Olga jest w specyficznym miejscu i czasie życia. Jest równo rok odkąd spędziła wydawało się jej, udane wakacje ze swoją dwudziestoletnią córką Natalią w uroczym Trogirze w Chorwacji. Przyjechała więc w to samo miejsce aby ... No właśnie, aby zakończyć swoje życie. 
Oto bowiem okazuje się,że Natalia niedługo po trogirskich wakacjach popełniła samobójstwo. 
Olga szybko orientuje się, że coś co zburzyło dotychczasowy spokój i szczęście jej młodej córki, musiało zdarzyć się podczas tych wspólnych wakacji rok temu. I nie może sobie darować, że nie udało się jej zawczasu zorientować, że coś się stało ale i również, że nie potrafiła zapobiec nadciągającej szybko katastrofie. 
Nie daje sobie rady z wyrzutami sumienia, czuje, że zawiodła córkę a więc nie jest też w stanie dalej żyć. 

Już zaraz po samobójstwie córki przeorganizowała swoje dotychczasowe życie. Zmieniła pracę na taką, która pozwala jej spędzać czas głównie w domu a do tego, fizycznie upodobniła się do zmarłej córki. 
Najwyraźniej jej żałoba odbywa się właśnie tak a nie inaczej. Co oczywiście budzi zdziwienie czy niepokój osób dotychczas bliskich Oldze, niemniej jednak wygląda na to, że jest ona w stanie tak odizolować się od ludzi, że teraz ona sama pogrążona w skorupie bólu i żałoby, jest w stanie odejść niemal niezauważalnie. 

Na jej drodze stanie jednak postać niezwykła a mianowicie Stanisław Wokulski. Nie, nie postać książki Bolesława Prusa, a z krwi i kości, świetnie wyglądający a przede wszystkim prężny i ogromnie życzliwy innym ludziom, sześćdziesięciolatek. 

Tych dwoje połączy coś nagłego, nieco niespodziewanego a przecież ogromnie ważnego. To Stanisław sprawi, że Olga zobaczywszy na ulicy Trogiru kogoś, kto wpatruje się w nią w sposób wyraźnie wskazujący, że wie kim ona jest, zmieni swoje początkowe plany i zamiast popełnić kolejne samobójstwo w rodzinie, postanowi odnaleźć chłopaka z ust którego dowie się przynajmniej części opowieści o tym, co zdarzyło się Natalii rok temu. Będzie to początek śledztwa kobiety i Stanisława, jakie zaprowadzi je do innych ludzi, którzy pomogą wyjaśnić, przynajmniej po części co pchnęło młodziutką Natalię ku odebraniu sobie życia. 

"Trogirskie wakacje" to opowieść o przeżywanej na swój sposób żałobie. Na swój sposób, czyli nie tak jak sobie to może część osób wyobrazić a na pewno oczywiście nie te, które straciły swoje dziecko. Nie wiem jak określić swoje odczucia bo stwierdzenie, że "podobało mi się" to , w jaki sposób Hanna Dikta opisuje stan uczuciowy i psychiczny Olgi trudno określić słowem tak niepasującym do tego stanu ale po prostu uważam, że jest to dobrze oddane przeżywanie osieroconej matki. Hanna Dikta jest poetką i ja osobiście bardzo sobie te Jej "korzenie" cenię w Jej prozie. "Trogirskie wakacje" pozbawione są zbędnych ozdobników,nie ma tu miejsca na niepotrzebne barokowe dodatki. Jest czasami bardzo konkretnie i wprost ale osobiście uważam to za zaletę tej książki. Mimo, że dla mnie akurat to ciężki z powodów osobistych temat, chciałam przeczytać tę książkę dla nazwiska jednej z ulubionych autorek. 
Być może ktoś doszuka się w tej książce zbyt wielu zbiegów okoliczności jakie podczas drugiego pobytu w Trogirze spotykały Olgę. Chociażby samo spotkanie na swej drodze Stanisława można uznać za niezwykły zbieg okoliczności, który właściwie zmienia całkowicie życie Olgi, niemniej jednak sądzę, że w życiu dzieją się ludziom często tak niesamowicie dziwne rzeczy, dotykają ich tak wydawałoby się niewiarygodne zbiegi okoliczności, że ja osobiście nie uważam tego za jakieś rażące. 

Olga przeżywa ten drugi pobyt w chorwackim mieście w sposób zupełnie inny niż go sobie początkowo wyobrażała i zamiast zakończyć w nim życie, na swój sposób otwiera jego kolejny rozdział. Nie ma też zbytnio czasu na analizowanie i rozpamiętywanie czy wręcz rozdrapywanie ran bo wydarzenia i osoby pojawiające się w jej życiu pojawiają się w takim tempie, że zwyczajnie nie ma kiedy tego robić. Zajmuje ją śledztwo w sprawie tego, co zdarzyło się podczas wydawało się, udanego wspólnego z córką, urlopu. To, co do tej pory nie dawało jej spokoju, zacznie się wyjaśniać. 

Jedyne, co mnie zaskoczyło to zakończenie ale nie chcę robić żadnych nawet malusieńkich spoilerów więc nie mogę tak naprawdę napisać niczego więcej aby się przypadkiem nie wyrwało.  

Moja ocena to 5.5 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...