"Wiatr". Jozef Karika.

 Wydana w Wydawnictwie Stara Szkoła. Wołów (2021).

Przełożył Mirosław Śmigielski. 
Tytuł oryginalny Smrst.

Dzisiaj będę trochę narzekała. :) 
Wiele sobie narobiłam apetytu w związku z kolejnym horrorem Słowaka Jozefa Kariki, który ukazał się na naszym rynku wydawniczym (horror, nie Jozef Karika :) ). 
Bo, co dobrze wiedzą ci, którzy regularnie czytają mój blog, lubię dobry horror czy ogólnie po prostu książki grozy. Takie klasyczne właśnie. I początkowo "Wiatr" taką dobrą książką grozy był. Jednak teoria, która została wykuta pod jej koniec i samo zakończenie sprawiła, że całość nie podobała mi się aż tak jak spodziewałam się, że spodoba mi się na początku książki. Tak więc ogólnie czuję się jednak nieco zawiedziona :( 
A szkoda, bo naczekałam się na najnowszą książkę jednego z ulubionych autorów.

Zaczyna się jednak obiecująco. Narrator, którego imienia nie poznajemy , to księgowy, który wracając pewnej soboty od jednego z klientów , zatrzymuje się na leśnym parkingu. Jednym z wielu, jakie mijamy podczas podróży przez każdy kraj. Na owym parkingu znajduje kamerę samochodową. Nasz bohater to człowiek uczciwy. Nigdy się nie połasił na nic co do niego nie należy i w sumie zabierając z parkingu tę kamerę nie myśli o jej zatrzymaniu a przynajmniej tak sobie wmawia. Wpada na pomysł, że być może uda mu się namierzyć właściciela kamery oglądając nagrany przez kamerę materiał. Jednak jest to najgorszy z możliwych pomysłów na jakie wpada albowiem od obejrzenia tego filmu nic już w życiu mężczyzny nie będzie takie same. Może zapomnieć o spokoju i stabilizacji jaką do tej pory mógł odczuwać. 

Obejrzany film jest dość dziwny i budzi niepokój. Widać na nim powrót z ryb dwóch mężczyzn, z których kamera uchwyciła obraz tylko jednego z nich. Podróż odbywa się w czasie wietrznej pogody więc logiczne, że z ryb nici. Początkowo ruch drogowy odbywa się zwyczajnie, na nagraniu widać to, co zawsze w takich nagraniach, nawet idącą drogą staruszkę w czerni, potem jednak nagle, bez żadnego jasnego powodu w kierującego autem coś jakby wstępuje. Rozpoczyna się szaleńczy rajd po okolicznych drogach. Nagranie nie daje żadnej odpowiedzi  a raczej powoduje wiele pytań, co się stało, że dwóch mężczyzn ruszyło w przedziwną podróż, która zresztą nie zakończyła się szczęśliwie. 

Narrator korzysta z pomocy dwóch osób, przyjaciółki z podstawówki, Niny i jej partnera, policjanta Gabriela. Ale wcześniej rusza sam śladem z nagrania kamery. Nic mu to jednak nie daje, dlatego też potrzebuje bardziej zaawansowanej pomocy, stąd też nie bez znaczenia jest fakt, że policjant ma wgląd w dane, do których przeciętny człowiek zajrzeć nie może. Okazuje się, że w tamtych rejonach, na granicach dwóch powiatów dochodzi do ogromnej ilości śmiertelnych wypadków drogowych. Niewyjaśnionych i tajemniczych. 

Trójka bohaterów rozpoczyna prywatne śledztwo, które prowadzi ich nawet do jednej z ocalałych z takiego niewyjaśnionego wypadku osoby, byłego aktora, który w wypadku stracił bliskich. 

I w sumie do momentu spotkania z uczestnikiem owego wypadku, "Wiatr" jest klasycznym horrorem. Pojawia się dziwna postać staruszki w czerni, która mignęła na nagraniu wracających z ryb mężczyzn. Kim jest owa postać i dlaczego wydaje się, że to ona zapowiada nadciągające nieszczęście? 

Do tej pory książka bardzo mnie wciągnęła a poziom grozy był dokładnie taki jak lubię. Jak to u Kariki, który nie bierze jeńców. Jak coś ma pójść źle , to pójdzie źle. Nawet dwa razy gorzej niż może pójść źle. Od początku wiadomo, w tej opowieści happy endów nie będzie. Jednak nie wciągnęła mnie teoria, która ma wyjaśniać to, kim czy może czym jest owa staruszka w czerni, która pojawia się idąc wzdłuż drogi w tamtych okolicach. Zawsze w czerni, zawsze w tamtych stronach, zawsze w czasie wietrznej pogody. Wykorzystanie ludowych strachów i legend zawsze w cenie. Niestety, dalej autor ustami ocalałego z wypadku byłego aktora, podaje nam teorię, która mnie akurat nie przekonała, nie spowodowała, że pomyślałam "O, tak, to dobre wyjaśnienie". No, nie i już. Jak dla mnie była ona zbyt wyśrubowana, nazbyt skomplikowana. Może dla miłośników filozofii jest ona ciekawa, nie mówię, że nie. Do mnie nie przemówiła i spowodowała, że nieco mnie znużyła końcówka tej książki a szkoda. 
Bo całość świetna. Jak to u Kariki, doskonale pokazuje narastające wciągnięcie bohaterów we wspólną sprawę, narastające też szaleństwo postaci. W pewnej chwili nie wiemy do końca, kto właściwie oszalał. Narrator? Jego przyjaciele ? Nikt ? Widać, że zło zdarzyło się nieco przypadkiem ale każdy, kto zostanie wciągnięty w jego spiralę, wpada w jego zaklęty krąg i koniec, nie ma zmiłuj. Już nic nie zdarzy się dobrze. 

No więc tak, ogólnie do pewnego momentu czytało mi się "Wiatr" bardzo dobrze bo lubię takie mroczne klimaty, strachy pobrane z podań ludowych itd, wykorzystanie naszych ludzkich lęków. Niemniej jednak skomplikowana teoria na końcu książki znużyła mnie i powoduje, że nieco obniżam jej ocenę. Ale, co zawsze podkreślam, sądzę, że każdy powinien przekonać się sam co o tym sądzi. Może innemu czytelnikowi takie wyjaśnienie sprawy się spodoba. 

Moja ocena to 4.5 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...