"Światu nie mamy czego zazdrościć". Barbara Demick.

 Wydana w Wydawnictwie Czarne. Wołowiec (2017). Ebook.

Przełożyła Agnieszka Nowakowska. 

Tytuł oryginału Nothing to Envy: Ordinary Lives in North Korea.

"Światu nie mamy czego zazdrościć" to hasło z jednego z wielu propagandowych plakatów jakie rozlepione są w Korei Północnej. Tytuł ten uważam za szalenie udany jak na tę książkę. Brzmi dość ironicznie w kontekście tego, co wiemy na temat tego kraju. 
Ja czytałam tę książkę podczas urlopu w Gdańsku i muszę powiedzieć,że to jedna z tych książek, które naprawdę ogromnie człowieka wciągają. A zwłaszcza jeśli człowiek interesuje się światem. 

Korea Północna chce się pokazać światu jako mocarstwo, które stać na wszystko. Szczerze, to patrząc na współczesną politykę jaką prowadzą kolejni dyktatorzy sprawujący władzę w tym kraju, jestem w stanie uwierzyć, że są w stanie posunąć się do wszystkiego i nie poprzestać na straszeniu mającym wywołać pomoc humanitarną. Skoro doprowadzili swój kraj do ery głodu. Bo "Światu nie mamy czego zazdrościć" opowiada o życiu zwykłych Koreańczyków z Północy. O ich życiu jeszcze w Korei Północnej ale i już po ich ucieczkach poza granice kraju. Autorka pracując w Korei Południowej miała okazję poznać  uciekinierów z Północy i przeprowadzać z nimi nie tyle wywiady co właściwie prowadzić często bardzo szczere, rozmowy. 

Kilkoro osób, zaangażowana partyjna członkini, lekarka, pracownica przedszkola, pracownica fabryki, student uczący się w Pjongjangu, ci rozmówcy Barbary Demick przybliżają nam , czytelnikom, realia życia w Korei Północnej na przestrzeni lat aż do okresu wielkiego głodu. 

Z naszych polskich mediów pamiętam przebłyski zatrważających informacji biegnących wówczas z tego reżimowego kraju, w którym pani spikerka z szerokim uśmiechem podawała nielicznym przecież widzom, przepisy na pożywną zupę z trawy. 
To, w jaki sposób znajdowano cokolwiek co mogło stać się jakimkolwiek pożywieniem, to również wstrząsająca część tej książki. Dla nas, jednak przyzwyczajonych do sytości, poczucie głodu powiedzmy sobie szczerze, nie istnieje. Sądzę, że ostatnie pokolenie, które zna prawdziwy głód to to, które przeżyło IIWŚ. Koreańczycy z Północy musieli przypomnieć sobie o nim stosunkowo niedawno.

Przyznaję, że ta książka oprócz tego, że zwyczajnie jest niezwykle ciekawa i po prostu, co tu kryć , wciągająca, zaskoczyła mnie raczej na plus. Zakładałam, że reżim i zastraszenie są tam do tego stopnia silne, że ludzie w najbliższym nawet otoczeniu stają się dla siebie wrogami i zagrożeniem, oczywiście pod wpływem partii i kolejnego chorego z nienawiści dyktatora. Który woli widzieć swój naród umierający z głodu (kolejny ciężki fragment książki) niż żyjący w godności i dobrobycie. A wszystko to dla swoich urojonych, chorych idei i wydumanych bzdur. Szkoda tylko, że tacy ludzie budują jednak jakiś potencjał nuklearny.

Okazuje się jednak, że nawet w tak strasznym kraju, jakim niewątpliwie jest Korea Północna, istnieje miłość czy to rodzicielska czy to między ludźmi, przyjaźń . Ludzie nawet miewają poczucie humoru czy może jego przebłyski?

Czy oni naprawdę wierzą w to, co recytują głośno na wiecach ku czci swoich kolejnych "Ojców"? Nie wiem. Myślę, że jak wszędzie, są i ideowcy, którym nie przemówi się do rozsądku nawet najbardziej twardymi faktami i są też ci, którzy jedynie pozują czy to dla wygody czy może jak sądzę, że jest w tym przypadku, dla zwykłego bezpieczeństwa.

Uprzedzam, że wbrew temu, że czyta się tę książkę świetnie, to bardzo trudny kawałek literatury, zwłaszcza dla kogoś z bogatą wyobraźnią. Niemniej jednak uważam, że warto jest czytać także coś trudniejszego, co otwiera nam szerzej oczy na to co dzieje się poza granicami naszej bezpiecznej bańki. Polecam! 

Moja ocena to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...