"Ted Bundy. Bestia obok mnie". Ann Rule.

Wydana w Wydawnictwie SQN. Kraków (2021). Ebook.

 Przełożył Bartosz Czartoryski. 

Tytuł oryginalny The Stranger Beside Me. The True Crime Story of Ted Bundy. 

Nie pamiętam czy wspominałam kiedyś na blogu, na pewno pisałam na stronie blogu na Fb, że od dłuższego czasu (właściwie wychodzi na to, że w listopadzie "stuknie" rok) wciągnęły mnie podcasty true crime. 
Wciągnęły mnie na tyle, że sięgnęłam po książki związane z tematyką kryminalnego profilowania a także właśnie, kiedy usłyszałam o tym, że w Polsce nareszcie ma się ukazać książka, o której dzisiaj piszę, wiedziałam, że i ją chcę przeczytać. 

Trochę obawiałam się tego, że ta książka może stać się czymś na kształt obrazu mającego ułagodzić obraz tego psychopaty i seryjnego mordercy, który swego czasu zaburzył zdecydowanie spokój Ameryki a na pewno młodych kobiet i dziewcząt. Na szczęście tak się nie stało. 

Autorka, nieżyjąca już Ann Rule, poznałą Teda Bundy'ego gdy parę lat wspólnie działali jako wolontariusze w Klinice Kryzysowej, odbierając telefony od zrozpaczonych ludzi, często na krawędzi. I co ciekawe, prowadząc spokojną rozmowę doprowadzali do tego, że wielokrotnie udawało się uniknąć najgorszego scenariusza i niedoszli samobójcy na szczęście bywali ratowani i udzielano im fachowej pomocy. Wtedy też, w tej niełatwej i na pewno stresującej mocno pracy, ta samotnie wychowująca dzieci matka i dopiero co rozpoczynający życie student, zaprzyjaźnili się. Nie na tyle aby odwiedzać się regularnie i bywać co tydzień w knajpie ale na pewno na tyle, żeby utrzymywać ze sobą kontakt, widywać się na firmowych świątecznych imprezach, czasem zjeść ze sobą lunch. A nadto, na tyle ich relacje stały się mocne, że będąc w poważnych problemach Bundy dzwonił do Ann Rule i opowiadał jej swoją wersję wydarzeń. 

Coś miał w sobie ten człowiek, że potrafił omotać tyle osób. I nie piszę tu teraz o czymś na kształt zauroczenia erotycznego a o tym, że zwyczajnie, na tyle się ze sobą zaprzyjaźnili, że pierwsze wątpliwości jakie w związku z postacią Bundy'ego przyszły kobiecie do głowy , starała się skutecznie najpierw wyrzucić z głowy a potem dość powoli pozwalała się im sączyć do świadomości. 

Dlaczego warto przeczytać tę książkę? Wiem, że mogą paść zarzuty, że to robienie z okrutnego człowieka kogoś na kształt celebryty. Wydaje mi się jednak, że w tym przypadku tak się nie stało. Ann Rule od razu stawia nas w konkretnej sytuacji, jej książka , opublikowana zresztą z napisanym po paru latach , uzupełnieniem, absolutnie nie ma stać się pomnikiem biednego i źle potraktowanego człowieka. A bardziej jest opowieścią z gatunku "gdyby o tym napisać, nikt by nie uwierzył". Jak również, według mnie , na swój sposób może ona przestrzegać. Jeśli jesteś sama i masz do przejścia niby kawałek znanej ci trasy w miasteczku studenckim a możesz poprosić kogoś o odprowadzenie, nie wahaj się. Oczywiście, o pomoc nie da się poprosić zawsze, nie zawsze też ktoś może pomóc. Ale można starać się wzmóc ostrożność kiedy wraca się samej , nie wdawać się w rozmowy z nawet najbardziej miło wyglądającymi ludźmi, zwłaszcza gdy mają na ręku czy nodze gips i proszą nas o pomoc. Cóż, może i wydamy się samej sobie nieuprzejmą jędzą ale trudno, niech ten miło wyglądający człowiek zwróci się o pomoc do tego osiłka dwa kroki dalej. Uczmy naszych dzieci aby nie wdawały się w rozmowy z osobami, których nie znają, że naprawdę, żaden strażak, policjant ani inna osoba pracująca w służbach mundurowych (tyczy się to również kobiet, nawiasem mówiąc) nie zwróci się o pomoc do cywila a już na pewno, nie do dziecka.
Chyba najbardziej wstrząsające są bowiem opisy sytuacji, w których Bundy'emu udało się wychwycić ofiarę z tłumu. Toma Bundy'ego widziano wielokrotnie i nie miał na sobie żadnego kamuflażu ani przebrania. Szedł na całość, rozmawiał z potencjalną ofiarą aby potem na oczach innych osób odejść z nią spokojnie bez żadnej przemocy. Miał swoje sposoby, a to gips na ręce lub nodze a to jakaś wiarygodna i przekonywująca gadka i oto osoba, która była z rodziną w hotelu, potrafiła dać się mu zwieść idąc do pokoju po zostawione tam pismo, podczas gdy reszta rodziny czekała na nią w hallu budynku. 
Każda z ofiar Teda Bundy'ego zasługuje na pamięć i szacunek, ta myśl też płynie z tej książki. Chociaż nieco irytowało mnie naginanie opisu ofiar do jednego konkretnego z określoną fryzurą, potrafię zrozumieć chęć wytłumaczenia sobie przez autorkę chociażby w jakikolwiek "logiczny" sposób (chociaż to złe słowo bo na takie zło logiki żadnej nie ma). Sądzę jednak, że ostatecznie i ona zrozumiała, że ten miły dla niej przecież mężczyzna, który opowiadał jej o swoim życiu i któremu ona zwierzała się ze swoich zmartwień i spraw ważnych , był po prostu bardzo złym człowiekiem, który uczynił zbyt wielu osobom piekło na ziemi. 

Na swój sposób rozumiem też, dlaczego wciąż po tylu latach, ta mroczna postać wywołuje aż takie zainteresowanie. W końcu nie codziennie ktoś aż tak wodzi za nos nie tylko służby policyjne ale też dwukrotnie ucieka podczas zatrzymania w areszcie. 
Jednak wciąż nie pojmuję tej fascynacji zbrodniarzem, zwłaszcza fascynacji w wydaniu młodych kobiet, być może potencjalnych ofiar Bundy'ego? Wiem, że na ten temat, chorej fascynacji zbrodniarzami, słania im listów i podejmowaniem decyzji o zamążpójściu z takimi,  napisana została książka, nie dość dawno wydana w Wydawnictwie bodajże Czarnym. 

Jak dla mnie to książka - próba wyjaśnienia samej sobie, jak mogło dojść do tego, że nie zaświeciło komuś światełko ostrzegawcze i nie rozpoznał dużo wcześniej, kim jest osoba, z którą spędzało się wiele wspólnych nocnych dyżurów. 
Kiedy słucham podcastów true crime, czytam też komentarze jakie są pod materiałami. Parokrotnie spotkałam się z tym, o czym sama kiedyś pomyślałam. Najprawdopodobniej wielu z nas podczas swego życia miało szansę minąć się na przykład na ulicy z mordercą. Ann Rule miała okazję poznać mordercę osobiście a także, poznać go na tyle dobrze, aby potem zadawać sobie pytanie jak mogło się stać, że nie poznała się na nim i jego mrocznej osobowości wcześniej. 

Jak pisałam, Ted Bundy był łowcą szalenie niebezpiecznym i konsekwentnym w uporze dopadnięcia swojej ofiary gdy tylko odczuwał taką potrzebę. Wspomniałam już o tym, że mnie osobiście przeraziło, że potrafił on wyłowić i zwabić osobę z tłumu, gdy była sama, z towarzystwa gdy z kimś przebywała. Okropne były też włamania do domów, w których traciło życie parę jego ofiar. Jak również porwania ze szkół, jednej dziewczyny po szkolnym przedstawieniu gdy była w szkole ze swoimi rodzicami a jednej dziewczynki ze szkoły, do której uczęszczała a gdy wróciła się po coś z koleżanką do klasy. Przerażające i niestety, każące zadawać sobie pytania , czy zawsze można nauczyć się zasad bezpieczeństwa? czy jest możliwość uniknięcia rzeczy złych? Czy wszystko zależy od nas samych czy jednak od jakichś często niewiarygodnych przypadkach (o kobietach bądź dziewczynkach, którym udało się bądź to uciec Bundy'emu bądź uniknąć złapania przez niego, również pisze autorka w swojej książce). 

Na swój sposób to ciekawe, przeczytać o bestii w sposób bynajmniej gloryfikujący bądź usprawiedliwiający ale zwyczajnie, przedstawiający jeszcze jedną z twarzy owej bestii. 

Moja ocena książki to 5.5 / 6. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...