"Wampir. Jak rodzi się zło. Epilog". Magda Omilianowicz.

 Wydana w Kompania Mediowa. Warszawa (2021).

Tę książkę ze wstępem autorstwa Igora Brejdyganta wygrałam w konkursie Pocisku. Magazynu literacko-kryminalnego na stronie tegoż na Fb. 
Nie ukrywam, że lektura jest trudna a nawet -bardzo trudna. Jednocześnie, co za przykra świadomość, była jedną z tych książek, które trudno było mi odłożyć. Chociaż nie zaprzeczę, że po jej lekturze nie ma się spokojnych snów. 

Trudno jest mi określić Pękalskiego, którego dotyczy ta książka jej  "bohaterem". Mimo wszystko z tym słowem mam jednak dobre skojarzenia. O tym człowieku trudno jest myśleć mi w ten sposób. 
I mimo, że co do jego morderstw wciąż toczą się rozmowy co do tego co Pękalski sobie przypisał a kogo niestety, zamordował on sam, jedno jest pewne. Mimo, że początkowo przyznawał się do bardzo wielu zbrodni, ostatecznie udało się go skazać za jedno morderstwo nastoletniej Sylwii. Niemniej jednak, autorka na końcu książki podkreśla, że sprawy, co do których nie zostało potwierdzone sprawstwo Pękalskiego, nigdy nie zostały rozwiązane. A więc nie wiemy do końca czy mordercą był on czy jednak ktoś inny. 

Dziwnie czyta się tego typu książkę bo i jak wspomniałam na początku, nie jest to lektura łatwa. Przykro jest czytać o takim nagromadzeniu zła. Nie tylko samych zbrodni mordercy ale również tego co spotykało w życiu i jego samego. Dopiero co słynny amerykański profiler FBI zastanawiał się w swojej książce, którą czytałam "Czy zbrodniarzem się rodzimy czy się nim stajemy?". I tu również można zadać sobie to pytanie. Nie wiem, nie jestem psychiatrą czy psychologiem, nie czuję się żadnym znawcą w tej dziedzinie abym była w stanie na to pytanie sobie odpowiedzieć, niemniej jednak zawsze czytając tego typu książkę opowiadającą o tego typu osobie, zadaję sobie pytanie o to czy złu można było w ogóle zapobiec. Czy gdyby w odpowiednim czasie na drodze tego typu osoby stanął ktoś inny niż w rezultacie był w jego życiu, czy była szansa aby nie wyrósł ktoś taki właśnie? 

W swojej książce Omilianowicz pisze o sprawach, które na procesie usiłowano udowodnić Pękalskiemu i czego to w rezultacie jednak udowodnić się nie udało. 
W przypadku tej osoby pozostaje więc wiele pytań a odpowiedzi jest bardzo mało. Nie ukrywam, że ja po lekturze tej książki nie mam wątpliwości co do tego, że mógł on popełnić znacznie więcej zbrodni niż ta jedna, za którą go skazano i wtrącono na dwadzieścia pięć lat do więzienia. Niemniej jednak zdołano udowodnić mu jedynie to tę jedną. 

Sięgając po książki tego typu zawsze trochę obawiam się tego, że autorowi publikacji uda się zrobić ze zbrodniarza celebrytę. Tu na szczęście autorce udało się tego uniknąć. Przy każdej opisywanej przez Omilianowicz zbrodni duża część rozdziału dotyczy samej Ofiary. Co jest dobre bo nie oddaje większości książki zbrodniarzowi a jakiś rodzaj czci i pamięci Ofiarom właśnie. 

Igor Brejdygant w swojej przedmowie zaznacza, że autorka umiała dostrzec w zbrodniarzu człowieka. Ja niestety, nie byłam w stanie zbyt wiele człowieczeństwa w tej postaci się dopatrzeć. Dlatego też uważam, że dobrze, że autorka poświęciła dużą część książki Ofiarom właśnie, podkreślając tym samym, kto tak naprawdę podczas tych zbrodni stracił najwięcej. I kto poniósł największą ofiarę.

Moja ocena to 5 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...