"Moja osoba". Łukasz Najder.

 Wydana w Wydawnictwie Czarne. Wołowiec (2020). Ebook.

Nie wiem doprawdy, dlaczego dopiero po tal długim czasie sięgnęłam po tę książkę, niemniej jednak cieszę się, że wreszcie się na lekturę zdecydowałam.

"Moja osoba" to teksty autora, które częściowo już się wcześniej ukazywały w różnych miejscach, niemniej jednak nie wpływa to według mnie na odbiór tychże składających się na tę książkę. 
I tak, muszę powiedzieć, że mnie po raz kolejny, najbardziej ujęły wśród tych rozdziałów te pisane o bardziej osobistych niż ogólnych, sprawach. 
Przejmujący ponownie, gdyż już go czytałam, był dla mnie tekst "Wszystko jeszcze mogło się udać", który traktuje o ojcu autora i jego relacjach z narratorem. Myślę, że jest on ważny zwłaszcza dla tych osób, których relacje z którymś z rodziców, bądź konkretnie z ojcem właśnie, dalekie były od udanych.

"Mysz" z kolei to szczera i do głębi przejmująca opowieść o upadku w otchłań depresji i swoistego załamania nerwowego, które to przydarzyło się autorowi w chwili zakończenia beztroskiego etapu studenckiej kariery a u progu całkiem nowego rozdziału życia, który to rozdział nie bardzo chciał się dobrze i pomyślnie rozpocząć.

"Turnus" z kolei to miód na moje wspomnienia z wyjazdów z Mamą do Jastrzębiej Góry, zanim ta stała się pełnym rozkrzyczanego tłumu, gwarnym kurortem. Przez wiele lat jeździłyśmy z Mamą do ośrodka wczasowego należącego do zakładu pracy mojej rodzicielki i miejsce to darzę ogromnym sentymentem. 
Nie odważyłam się jak dotąd, mimo, że miałam ku temu okazję, skonfrontować własnych wspomnień z zastałą rzeczywistością, na co zdecydował się Łukasz Najder. Dzięki czemu być może coś zostało mi oszczędzone a być może powinnam jednak żałować, że nie zdecydowałam się na taki krok...trudno powiedzieć. 

"Nie wstydzę się Gutenberga" to przyjemny tekst, który z radością odczyta każdy czytelnik. Na pewno ci którzy gromadzą , nawet jeśli wiedzą, że nie przeczytają, napawają się, zamiast podziwiać podczas wizyty u kogoś dzieła sztuki lub raczyć się wyrafinowanymi alkoholami, dyskretnie lustrują zasoby cudzych biblioteczek, będą tym tekstem usatysfakcjonowani. 

"Najzimniejszy dzień roku" to opowieść o śmierci poprzez śmierć bliższych i dalszych osób jak i zwierzęcia, psa Argo. Pisanie o śmierci, żałobie, bywa, że jest dość ryzykownym przedsięwzięciem bo można zostać wziętym za ekshibicjonistę emocjonalnego , niemniej jednak tu nic takiego miejsca nie ma.

Osobny rozdział, mimo, że tej serii książek akurat nie znam i nie mam zamiaru poznawać, dotyczył słynnej "Mojej walki" Knausgarda. Ciekawy opis pokonania przez książkę, do lektury której przystępowało się z wielkim entuzjazmem. Plus, ciekawostki o awanturze jaka wynikła w rodzinie autora i słusznie zadawane pytania o to jak wygląda nasza pamięć o wydarzeniach i osobach podczas procesu pisania i czy naprawdę wszystko co pamiętamy należy tylko do nas samych?

"Moja osoba" to książka bardzo dobra. Nie przeszkadzała mi jej forma czyli zbiór felietonów, tekstów. Tym bardziej,że sprzyja to powrotowi do tych najbardziej ulubionych, tych, które chce się ponowić aby być może znaleźć w nich coś nowego lub utrwalić coś co nie dość dobrze się zapamiętało a chce się mieć w pamięci. 

Poza tym jest to też zwyczajnie i po prostu, przyjemność, jako, że Łukasz Najder zwyczajnie umie pisać po polsku, robi to z wielką pasją i erudycją więc teksty naprawdę są równe i podobnie zajmujące. 

Moja ocena to 6 / 6. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...

"Krzyk ciszy". Jolanta Bartoś.