"Podziemie pamięci". Yoko Ogawa.

 Wydana w Wydawnictwie TAJFUNY. Warszawa (2022).

Przełożyła Anna Karpiuk.

Tytuł oryginału Hisoyaka na kessho.

W tym roku na urodziny życzliwa Osoba rozpieściła mnie między innymi bardzo ciekawym książkowym stosikiem. 
Jedną z książek była najnowsza na naszym rynku książka Yoko Ogawy. Jak może pamiętają czytelniczki i czytelnicy mojego blogu, prozę Yoko Ogawy bardzo lubię. Głównie za jej pomysłowość co do konstruowania postaci, wymyślaniu niezwykłości fabuły i oryginalności postaci występujących w jej książkach.

Po dwóch czytanych niedawno książkach jakimi były "Ukochane równanie profesora" i zbiór opowiadań "Grobowa cisza, żałobny zgiełk" dostałam do rąk najnowszą powieść autorki.
Jak zwykle, nie zawiodła mnie jako czytelniczki ale również, co poruszyło mnie w jakiś wyjątkowo mocny sposób, książka wydała mi się niezwykle kompatybilna z sytuacją za oknem. Oczywiście na swój specyficzny sposób.

Nigdy nie poznajemy imienia narratorki, która opowiada nam swoją historię. Podobnie, jak nie dowiemy się imienia pozostałych dwóch bohaterów opowieści, staruszka, który jest dla kobiety jak dziadek i niejakiego R., który prowadził ją w wydawnictwie, w któym pracowała.

Oto bowiem narratorka (córka nieżyjących już rzeźbiarki i ornitologa) jest autorką książek mieszkającą na odciętej od świata wyspie cechującej się pewną oryginalnością. Oto bowiem co pewien czas z wyspy , z rzeczywistości, w której żyją mieszkańcy, znikają przedmioty i zwierzęta. Odbywa się to regularnie i z regularnością. Najczęściej - nocą. Mieszkańcy budzą się rano i analizują co zniknęło w ich domach. To, co było jeszcze niedawno w domu zwykłością, bilety na prom, ubrania, wstążka, szmaragdy, dzwonek. Wraz z zorientowaniem się o zniknięciu, odbywa się oryginalne "pożegnanie" rzeczy, których ubyło ze świata mieszkańców. A ludzie zaczynają niemal natychmiastowo zapominać zarówno o przedmiotach, które znikęły jak i zacierają się w ich pamięci wspomnienia związane z owymi rzeczami. Nie masz już przyjemnego wrażenia radości przybyłej z przeszłości kiedy bierzesz do ręki przedmiot darowany ci przez kogoś ci drogiego. Nie przywodzisz na myśl twarzy ukochanej osoby. Nie wzruszysz się ani nie uronisz łzy radości zmieszanej z rzewliwością. Wszystkie te wspomnienia, refleksje, już dawno ich nie ma, nie doświadczysz tego w swojej pamięci. 
W jakiś sposób z każdym zniknięciem znika część przeszłości człowieka, jakby ktoś wykroił kawałek jego życia. Zaczynają też znikać i istoty żywe jak chociażby ptaki, z którymi związane było życie ojca narratorki, ornitologa. Ponieważ znikają rzeczy związane z konkretnymi zawodami, ludzie muszą się natychmiastowo przebranżawiać. Ale nikt nie narzeka. Wszyscy się w większości dostosowują do tego co jest im narzucone.
Chociaż ! Nie wszyscy zostają dotknięci tym zjawiskiem. Są wśród ludzi ci, którzy wraz ze zniknięciem przedmiotów nie zapominają do czego one służyły. Pamiętają a to stanowi niebezpieczeństwo dla władzy. Władza zaś stwarza Tajną Policję wyłapującą wśród mieszkańców wyspy tych, którzy wciąż pamiętają. Owe osoby znikają w tajemniczych okolicznościach. Ci, którzy nie chcą dać się złapać, ukrywają się w tak zwanych melinach.

Bohaterka ma przy sobie jedną życzliwą osobę, staruszka, który zna ją od zawsze i jest dla niej jak członek rodziny. Zaprzyjaźnia się też ze swoim redaktorem, który prowadzi ją w wydawnictwie. Autorka pisze książki , w których wszystkie są z motywem utraty. Nie inaczej jest w najnowszej pisanej przez nią książce, której redakcji jednak nie skończą razem z R., jak go nazywa gdyż po drodze uzna, że bezpieczeństwo R. jest zagrożone i z dnia na dzień postanawia zorganizować dla niego melinę w swoim domu. Nie jest to łatwe bo Tajna Policja organizuje naloty na domy, czy miejsca, w których jak podejrzewa, ukrywają się osoby pamiętające. 
Ale staruszek, który mieszka na niekursującym od lat promie, pomaga kobiecie zorganizować kryjówkę dla R.. 

"Podziemie pamięci" to książka pisana spokojnym, nie epatującym okrucieństwem stylem a mimo to ogromnie poruszająca. W symboliczny bowiem sposób Yoko Ogawie udało się oddać smutek i właśnie okrucieństwo sytuacji, w której z bezpiecznego do tej pory naszego świata, coś regularnie zaczyna znikać. A za pamięć o tym jesteśmy karani.
Dla mnie to niezwykła książka poruszająca problem straty, utraty, na którą właściwie większość godzi się zupełnie bez podjęcia próby zwalczenia tej sytuacji a także stopniową eskalację zjawiska. Po zniknięciu przedmiotów znikają zwierzęta, nasiona, książki. Życie mieszkańców poprzez te straty zostaje z chwili na chwilę coraz bardziej zubożone i pozbawiane sensu. Jednak najwyraźniej wraz z utratą wspomnień traci się też i odczuwanie straty i dotkliwości tej sytuacji. Do czego to stopniowe a wraz z upływem czasu narastające zjawisko doprowadzi ? 

Utrata, na którą jest właściwie społeczna zgoda, dyktowanie stylu i trybu życia to jakaś okrutna zabawa władz wyspy czy może jakiś oryginalny eksperyment, który przeprowadzany jest na jej mieszkańcach? Tego się w czasie lektury książki nie dowiemy ale z pewnością "Podziemie pamięci" pozostawia czytelnika z poczuciem niepokoju, niepewności a dodatkowo w sytuacji wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą, wzmożonego smutku gdyż analogia sytuacji zawłaszczania świata i usuwania z niego tego, co "bezpiecznie" znamy jest aż nadto widoczna. Musimy pamiętać aby nie stać się podobnymi do mieszkańców wyspy i aby to nie o nas napisano kiedyś te słowa, cytuję, "(...) Wszyscy na wyspie zdążyli nawyknąć do ciągłych strat". 

Moja ocena to 5.5 / 6 . 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...