"Ona i jej kot". Makoto Shinkai. Naruki Nagakawa.

 Wydana w Wydawnictwie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków (2022). Ebook.

Przełożył Dariusz Latoś.
Tytuł oryginału Kanojo to kanojo no neko.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

"Koty ratują ludzi" to pierwsza myśl jaka przyszła już po dwóch pierwszych  z czterech opowiadań jakie są w tej książce. Tak w ogóle, to na początku była manga o tym samym tytule, ale przyznaję, że jej nie znam więc trudno mi jest porównywać mangę i beletrystykę a nawet sądzę, że dobrze, że nie znam bo właśnie nie będę na siłę porównywała obu książek. 

"Ona i jej kot" to cztery opowiadania, w których narratorami są na przemian i bohaterki i ich koty. A cała akcja rozpoczyna się w chwili gdy jedna z kobiet znajduje wyrzuconego przez kogoś kota i postanawia dać mu nowy dom i imię Chobi. W każdym kolejnym opowiadaniu główną rolę pełnią kobiety i koty. Między kobiecymi bohaterkami są pewne powiązania , zawodowe lub personalne ale również koty występujące w książce a więc Chobi, Mimi, Kukki i Kuro. Jak wspomniałam, koty są również narratorami opowieści, ciekawe jest więc zestawienie akcji książki i tego co wiemy od kobiet z tym, co na ten sam temat mówią koty. 
Może jesteście ciekawi czemu przyszło mi do głowy hasło o tym, że koty ratują ludzi?
Otóż, w każdym z opowiadań bohaterki mają jakieś większe lub mniejsze problemy życiowe. Zajęcie się bezdomnym kotem pomaga im zmienić perspektywę spojrzenia na to co dzieje się w ich życiu, pomaga też poczuć się ważnym dla drugiej istoty, która obdarza je miłością i bezwarunkowym przywiązaniem.

Nie ukrywam, że moim ulubionym opowiadaniem jest opowiadanie trzecie noszące tytuł "Niebo i sen", w którym poznajemy Aoi obciążoną poczuciem winy po śmierci swojej najlepszej przyjaciółki, Mari. Dziewczyna po tym jak jej przyjaciółka zmarła nagłą śmiercią nie wychodzi z domu i pogrąża się w coraz bardziej mrocznym wewnętrznym świecie. I prawdopodobnie zniknęłaby w tym mrocznym świecie całkiem, gdyby nie fakt, że jej mama przygarnęła jedno z kociąt Mimi, a konkretnie kotkę Kukki. To Kukki pomoże, całkiem nieświadomie zresztą, wyjść dziewczynie zarówno dosłownie z domu jak i symbolicznie, na życiową prostą. 

"Ona i jej kot" to nie jest jakaś niewiarygodnie ambitna literatura, jednak jest to coś, co lubię. Po pierwsze, są tu opisani zwykli ludzie i ich zwyczajne ale dla nich ważne, problemy i zmartwienia. Po drugie, jednymi z bohaterów są koty, zwierzęta, które raczej rzadko są jednymi z głównych bohaterów (mam wrażenie, że tu prym wiodą psy). Koty jednak pełnią tu rolę terapeutyczną. To nie koty z rozlicznych memów, w których każą się traktować jak królowie (lub mają wyższe ambicje), wokół których służalczo skacze człowiek zastanawiając się nad tym jak jeszcze może rozpieścić swojego pupila. To koty, które pozwalają człowiekowi stanąć na nogi po jego traumie, które są dla kobiet z opowiadań wiernymi przyjaciółmi, które to koty wreszcie są wierne i kochające i pobawione wszelkich postaw roszczeniowych wobec ludzi, z którymi mieszkają a których czasem sami wybierają na swoich opiekunów. 

Na pewno książka "Ona i jej kot" stanowi miły prezent dla każdego kto lubi koty. Ale również dla kogoś, kto ma ochotę na coś nie bardzo wymyślnego ale napisanego w przyjemny sposób i również, co według mnie nie jest bez znaczenia, coś co człowieka pokrzepi, przekona, że po ciemniejszych chwilach, wydarzeniach może przyjść lepszy , twórczy , dobry czas. 

Moja ocena to 6/ 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...