"Córka rzeźbiarza". Tove Jansson.

 Wydana w Wydawnictwie Marginesy. Warszawa (2016). Ebook.

Przełożyła Teresa Chłapowska.

Tytuł oryginalny Bildhuggarens dotter.

"Córka rzeżbiarza" to, przyznaję, pierwsza moja książka autorki cyklu o Muminkach, po którą sięgnęłam wiedziona ciekawością jak odbiorę coś zupełnie innego od książek, które znam od dziecka. Jest to bowiem książka zdecydowanie skierowana do czytelnika innego niż Muminki. Przede wszystkim, czytelnika dorosłego. 
I , co ciekawe, o ile w przypadku Muminków uważam , że to książki uniwersalne i dla osób w każdym wieku (nawet nie wiem czy z czasem dorośli nie wynoszą z nich jeszcze więcej niż dzieci, ot, moja refleksja), to tu odnoszę wrażenie, że jednak jest to książka stricte dla osób dorosłych.

"Córka rzeźbiarza" to zbiór kilkunastu opowiadań, wspomnień, reminiscencji z czasów dzieciństwa Tove Jansson. 
I chociaż jest napisana w bardzo ładny sposób, nieco poetycki, a raczej czasem realistyczny, czasem mocno bajkowy czy wręcz oniryczny, to przez całą lekturę "uwierał" mnie jeden fakt. Otóż owe wspomnienia dzieją się w życiu dziecka ale relacjonowane są w sposób zdecydowanie należący do osoby dorosłej. Wyrażenia, zasób słownictwa, styl. To już nie jest relacja parolatki czy nawet nastolatki a zdecydowanie osoby starszej. Niemniej jednak to jedyna rzecz, do której mogę się "przyczepić".
Tak poza tym, to całość jest bardzo ładnie napisana, niezwykle plastyczna, widać, że autorka wzrastała w domu artystów gdyż miejscami miałam wrażenie, że dziedziczy rzeźbiarski talent ojca, rzeźbiąc słowa tej książki.

Poszczególne rozdziały opowiadają o życiu w nadmorskim domu, o rzeźbach tatusia i pracy mamy (nie wiem, znów, jak w Muminkach ojciec nazywany jest "tatusiem", matką zaś jest "mamą". Kwestia tłumaczenia? język fiński nie przewiduje zdrobnienia słowa matka? nie wiem, taka moja refleksja). O zabawach z kuzynostwem i przyjaciółmi, o morzu, które odgrywa ważną rolę gdy się nad nim mieszka i odgrywa tę ważną rolę w najrozmaitszych aspektach, o licznych, towarzyszących rodzinie, zwierzętach. Najbardziej ujęło mnie ostatnie opowiadanie, o Bożym Narodzeniu ale właściwie przyjemność miałam z czytania każdego ze zbioru.

Myślę,że to dobra książka na letnie popołudnie w hamaku gdy dookoła rozkwita natura i słychać przyjemne brzęczenie pszczół.
Plastyczna , zmysłowa w takim nieerotycznym aspekcie, zwyczajnie, dobra lektura na przyjemnie spędzony nad książką czas.
Moja ocena to 6 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...