"Anne z Szumiących Wierzb". L. M. Montgomery

 Wydana w Wydawnictwie Marginesy. Warszawa (2023).

Przełożyła Anna Bańkowska. 

Tytuł oryginalny Anne of Windy Poplars.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Cieszę się, że czwarta część opowieści o Anne Shirley, brawurowo przełożona przez panią Annę Bańkowską, podobała mi się bardzo. O wiele bardziej niż poprzednia, nosząca tytuł "Anne z Redmondu". Mam wrażenie, że wszystko poukładało się wraz z chwilą, gdy autorka przestała już miotać bohaterką pomiędzy dwoma mężczyznami i wyznaczyła jej tego, którego ma kochać i kiedy nie czytamy o perypetiach uczuciowych Anne a wracamy do opowieści o życiu Anne, tym razem na kolejnym etapie jej życia jakim było dyrektorowanie liceum w Summerside. 
Anne znalazła miejscówkę w domu noszącym uroczą nazwę Szumiące Wierzby, który to dom zamieszkują trzy kobiety i kot. Dwie z nich, ciotka Kate i ciotka Chatty to wdowy (ciotka Katy to wdowa kapitańska), natomiast mieszka z nimi krewna zmarłego męża ciotki Kate, Rebecca Dew. Wszyscy wiedzą, że tak naprawdę to Rebecca decyduje o tym co dzieje się w domu wdów. Jest też kot, którego nie wolno chwalić, nie wolno się nim zachwycać bo Rebecca go nie lubi (jak bardzo nie lubi kota, dowiemy się w końcówce tomu).

Tak czy inaczej, Anne znalazła miejsce, w którym mogła zamieszkać przez trzy następne lata sprawowania funkcji dyrektorki liceum i rozpoczęła pierwszy rok szkolny. Początki nowej pracy zazwczaj nie są łatwe a Anne ma dodatkowe trudności spowodowane tym, że miastem rządzi pewna rodzina a konkretnie jest to rodzina Pringle. Rodzina na da się do wiwatu Anne a wszystko oczywiście, w białych rękawiczkach. Ale Anne nie byłaby sobą, gdyby nie udało jej się pokonać przeciwności, chociaż akurat w zażegnaniu tego konfliktu, pomoże jej niejako przypadek. 

Ogólnie, to w "Anne z Szumiących Wierzb" tradycyjnie ilość cukru jest aż nadto wysoka (taki mamy Anne'owy klimat) ale nie ukrywajmy, to przyjęta konwencja i ci, którzy lubią cykl, wybaczają autorce ten nadmiar szczęśliwych rozwiązań, zawsze pomyślnie prowadzonych przez Anne działań i osób, które darzą Anne sympatią. A nawet gdy nie darzą jej sympatią to wiemy dobrze, że za paręnaście lub parędziesiąt stron, zaczną.

Większość wydarzeń i sytuacji dziejących się w tej części poznajemy z listów Anne do Gilberta, który w tamtym czasie studiuje medycynę w Redmond College w Kingsport. Trochę żałowałam, że nie poznajemy żadnego listu narzeczonego Anne do niej ale co robić, autorka najwyraźniej nie chciała udostępniać całej narzeczeńskiej korespondencji. 

Muszę przyznać, że "Anne z Szumiących Wierzb" to taka książka akuratna i do wzruszenia i do pośmiania się. 
Scena słynnej kolacji, w jakiej Anne wzięła udział w domu pana Cyrusa Taylora i jego córek i syna, przejdzie do jednej z moich ulubionych scen i muszę powiedzieć, że autentycznie się przy niej śmiałam.
Również sytuacja z młodziutką, zafascynowaną Anne dziewczyną, Hazel Marr jest przedstawiona zabawnie i powiedzmy sobie szczerze, jest to sytuacja bardzo życiowa.

 Oczywiście autorka nie byłaby sobą gdyby w książce nie było też scen do ulania łez ale i one w ten czy inny sposób rozwiązane są tak aby jak najbardziej pokrzepić czytelnika.

Ogólnie to, co mnie akurat w ogóle nie dziwi, Anne jest tu przedstawiona jak zwykle lekko hagiogrficznie jako opiekunka wdów, sierot i ubogich ale przynajmniej oszczędzono nam Anne nieprzyjemnej i jakiejś takiej niemiłej jak w części poprzedniej. Już wolę Anne pomagającą osobom w potrzebie i taką lekką bajkę.

Zabrakło mi więcej opisów pracy Anne jako dyrektorki szkoły. Chętnie poczytałabym o jej wyzwaniach na tym stanowisku, na tym jak sobie radziła z pomysłami na nauczanie a może z wprowadzeniem jakichś innowacyjnych rozwiązań? Mam świadomość, że w następnych częściach Anna stanie się już panią domu, która zajmować będzie się swoim potomstwem więc stąd moja potrzeba poczytania o czymś innym. Również trochę mi szkoda, że Anne jakby zapomniała o swoich przyjaciółkach z dzieciństwa. Diany praktycznie nie ma. Może to się poprawi w następnych częściach, oby, bo szczerze mówiąc, niewiele z nich pamiętam.

"Anne z Szumiących Wierzb" podobała mi się i daję jej ocenę 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...

"Krzyk ciszy". Jolanta Bartoś.