"To nie ja". Karmele Jaio.

 Wydana w Wydawnictwie Uniwersytetu Jagiellońskiego, marka wydawnicza Bo.wiem. 
Seria z Żurawiem. Kraków (2023).

Przełożyła (co jest odnotowane na okładce książki i co bardzo mi się podoba) Maja Gańczarczyk.
Tytuł oryginału No soy yo.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

"To nie ja" to zbiór czternastu opowiadań. Opis książki, który pojawił się na stronie wydawnictwa przed publikacją spowodował, że wiedziałam, że chcę przeczytać ten zbiór. Nawiasem mówiąc, właściwie każdą wydaną w serii "Z Żurawiem" a zdobioną zawsze ciekawą okładką projektu pani Małgorzaty Flis książkę chcę przeczytać lub już czytałam. Te dotąd czytane nigdy mnie nie zawiodły.
Nie inaczej stało się też z "To nie ja". 

Opowiadania baskijskiej autorki są krótkie (ufff, bardzo takie lubię). To stara, dobra szkoła, która w zwięzłej formie potrafi oddać to, co najważniejsze dla treści takiego opowiadania. 
I tu Karmele Jaio nie zawodzi. Prowadzi nas przez kolejne opowieści z kobietami jako ich bohaterkami. To albo pierwszo albo trzecioosobowa narrcja albo jeszcze inny zabieg, narracja skierowana do bohaterki tak jakby osoba trzecia relacjonowała jej samej, za pomocą trybu oznajmiającego, wydarzenia, jakie mają miejsca. 

Napisałam już, że autorka nie rozwodzi się zbędnie nad opisywanymi wydarzeniami lub postaciami, co cenię. Mam wrażenie jakby czasami rzucała nam jakiś obraz, kadr, fragment a my jako czytelnicy mamy sobie coś niecoś do niego dopisać, dopowiedzieć. To takie flesze, błyski lampy zdjęciowej, które gdy robisz zdjęcie, oświetlają i podkreślają jedynie najważniejszy fragment fotografii, na którym masz się skupić.

Co mi się też podoba, Jaio lubi kobiety, nie jest im wroga a raczej pisząc konkretnie i wydawałoby się nawet oschle, wcale oschłą nie jest. Jest w niej wiele czułości i wyrozumiałości dla kobiecych bohaterek ich działań i ich wyborów. Przede wszystkim nie ocenia. Opisując poszczególne historie tworzy obraz, w którym możemy ale nie musimy, my kobiety po czterdziestce, się przejrzeć. I wyciągnąć swoje wnioski lub refleksje. Powiedzieć sobie pocieszająco, że nie my jedne z czymś się borykamy, że nie my jedne popełniłyśmy błędy lub będziemy je popełniały. Wreszcie, że nie my jedne jesteśmy nieidealne.
Jest tu dużo takiego pokrzepiającego uśmiechu skierowanego w stronę kobiet, których losy opisuje autorka ale i nas, kobiet, które to czytamy. Karmele Jaio nie ironizuje, nie stosuje obezwładniającego cynizmu. Dobrze wie, jak traktuje się kobiety i jak niepotrzebne są im dodatkowe zaczepki i intrygi ze strony innych kobiet. Natomiast pokazuje życie kobiet w pewnym wieku takim, jakie ono jest, bywa, może być, nie musi być. Podaje nam przykłady, opisy, czasem urywa sytuacje w niemal pół wydarzenia po to abyśmy my, jako czytelnicy, mogli sami sobie dopowiedzieć dalszy ciąg losów, życia opisywanych kobiet. 
Karmele Jaio zdaje się do nas mówić "Hej, nie przejmuj się, popełniasz błędy ale nie są one przecież nie do naprawienia. A może coś nie jest błędem? A może po prostu potrzebowałaś, potrzebujesz więcej czasu na to aby zrozumieć co i jak chcesz zmienić w swoim życiu?". I jeszcze "To, co wydaje ci się, że trwa wiecznie, zmieni się szybciej niż sądzisz, nie miej poczucia, że utknęłaś bo szybko może się okazać, że tak już nie jest".

Kobiety z opowiadań Karmele Jaio chcą zmian w swoim życiu, chcą czegoś więcej niż to, w czym żyły ich matki, w czym one same przez te matki zostały wychowane. Jednocześnie są silne i pełne możliwości. Dają sobie szansę na zmianę i poprawę. Lub na zmianę i złe decyzje. Wybór należy do nich. Są pewne siebie i absolutnie tej pewności pozbwione. Wydają się mieć świetną sytuację życiową ale i być zagubione. Chcą kochać i być kochanymi. Nie chcą być przezroczyste. Chcą jeszcze wzbudzić w kimś takie uczucie jak kiedyś gdy były o dwie dekady młodsze. Chcą kochać, pożądać, przeżywać emocje jak kiedyś. Z trudem przychodzi im spojrzeć na siebie o te dwadzieścia lat starsze. Czasami nawet fantazjowanie o czymś co mogłoby się wydarzyć (chociaż najprawdopodobniej nigdy się nie wydarzy) dodaje im sił.

Z radością mogę powiedzieć, że podobały mi się właściwie wszystkie opowiadania z tego zbioru. Chociaż jest parę, które z rozmaitych powodów zrobiły na mnie większe wrażenie. 
I tak - "Ultradźwięki" opowiadają o kobiecie, która samotnie decyduje się na adopcję etiopskiej dziewczynki. Przejmująco opisany jest tu proces stawania się matką osoby, która nie urodziwszy dziecka, matką się staje w sposób niemal fizyczny.

"Kwietniowe słońce" to opowiadanie o początkach pandemii, gdy wszyscy z dnia na dzień dosłownie utknęliśmy w naszych domach. I o tym, że nie dla wszystkich wybuch pandemii był największą katastrofą jaka im się wydarzyła. Jak stwierdza jedna z bohaterek tego opowiadania, cytuję "Mówią o katastrofie. Ale katastrof jest wiele".

"Jakbyśmy byli dorośli" była dla mnie przejmująca za sprawą samego zakończenia opowiadania. Czasem tak jest, że całe opowiadanie, owszem, jest dobre ale to właśnie jest pointa sprawia, że zostaje we mnie na zawsze. 

"Czarna ramoneska" to opowiadanie z największym poczuciem humoru. Które pokazuje, że choćbyśmy chcieli, czasu nie cofniemy i nie uda się nam nagle stać tym, kim byliśmy. Ale jednocześnie naprawdę jest zabawne i absolutnie nie przygnębia. To raczej przyjacielski prztyczek w nos, taki delikatny, nie mający sprawić bólu.

"Zapachy, które dochodzą z patia" to opowieść o tym jak często chcemy uciec od tego, w czym zostaliśmy wychowani i co z perspektywy czasu wydaje nam się czymś czego nie chcemy powielać w swoim życiu a okazuje się, że jak najbardziej idziemy podobnym schematem. I czy akurat zawsze to musi być niewłaściwe? A może jednak nie, bo jest jakąś częścią nas samych z lat minionych.

Powiem tak, czternaście konkretnych opowiadań bez zbędnego rozwłóczania akcji i niepotrzebnych opisów a mimo to poruszających, dających do myślenia, wzruszających, rozbawiających lub po prostu pokazujących nam "Tak, takie jesteśmy, bywamy, możemy się stać".
A wszystko to pozbawione niepotrzebnego moralizatorstwa, ot zostawione obrazy, kadry właśnie dla nas "na przyszłość", do przemyślania, może powrotu do konkretnego, jednego opowiadania za jakiś czas.

Moja ocena to 6 / 6.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...