"Zbrodnia w Boże Narodzenie". M.L. Longworth.

 Wydana w Wydawnictwie Smak Słowa. Sopot (2022). Ebook.

Przełożyły Małgorzata Trzebiatowska i Agnieszka Nowak-Młynikowska.
Tytuł oryginalny Noel Killing. 

Ósmy tom z serii Verlaque i Bonnet na tropie.

Powiem tak, ta seria z dwójką zakochanych w sobie bohaterów (w tej części są już po ślubie) nie była nigdy aspirującą do nie wiedzieć jak wysokich lotów literatury. Ot, kryminały z miłą okolicznością turystyczno przyrodniczą w tle (ten cykl dzieje się w Prowansji) no ale nawet od takiej literatury oczekuję czegoś, co mnie wciągnie. Nie bez powodu kocham cykl wenecki autorstwa Donny Leon czy cykl dziejący się na Sycylii autorstwa Camilleriego. 
Tu czytałam parę części poprzednich i oceniałam je różnie, jak widzę zawsze mniej niż 5 na 6 ale ta naprawdę mnie zawiodła. 
Cieszę się, że kupiłam ją w promocji, bo przynajmniej nie wydałam na nią nie wiadomo ile pieniędzy. Większość lektury jakoś ją przemęczyłam, nie miałam przyjemności z lektury a szkoda. 
Ogólnie, to odnosiłam wrażenie, że przez całą książkę autorka miotała się i do końca sama nie wiedziała, komu chciałaby wtrynić zbrodnię. Motywy, które poznaliśmy, kompletnie mnie nie przekonały i dalej mam wrażenie, że ktoś tu wziął udział w jakimś losowaniu "jakiego powodu zbrodni można użyć w tej części".
Nie no, wiem, jestem teraz sarkastyczna ale naprawdę, nie oczekiwałam niczego poza dobrą rozrywką i ciekawą intrygą kryminalną a otrzymałam jakąś totalną wydmuszkę. Przemęczyłam do końca bo po pierwsze, jak mam na coś narzekać, to muszę to znać, przeczytać czy obejrzeć w przypadku filmu. Po drugie, żal mi było jednak nawet tej może niewielkiej kasy wydanej na książkę. A po trzecie, jedna sytuacja dotycząca dwójki bohaterów, przewidziałam ją niemal od początku i byłam ciekawa czy się sprawdzi moje przypuszczenie. Sprawdziło się. 

Dobrze, że nie skusiłam się na książkę w zeszłym roku gdy mogłam ją czytać w okolicy Świąt Bożego Narodzenia, które to też zbliżają się w tej książce. Bardzo bym się zawiodła. 
A zbrodnia, której motywu w sumie nie rozumiem i mnie nie przekonuje, dzieje się na przyjęciu po spektakularnym koncercie kolęd, który odbywa się w katedrze. To, co początkowo biorą za nagłą śmierć pana Hainsby'ego, szybko okazuje się zbrodnią bowiem do jedzenia mężczyzny została dodana trucizna. Mężczyzna był znany w okolicy, prowadził biuro wycieczek po okolicy i w sumie nie wiadomo, kto mógłby mu źle życzyć. A chwilę potem ktoś usiłuje zabić księdza z miejscowej katedry. 
W tym momencie sytuacja robi się już naprawdę nieprzyjemna. Śledztwo prowadzi zarówno Verlaque jak i Bonnet ale o dziwo, w tej części właściwie razem niewiele działają, bardziej każe z nich indywidualnie zbiera tropy, które potem razem omawiają w domowym zaciszu.

Szczerze? Jakaś taka chłodna była ta książka i to nie tylko ze względu na porę roku, w której się rozgrywa akcja książki. Trudno było jakoś współczuć ofierze i jak mówię, odnosiłam wrażenie, że autorka do końca nie miała pomysłu na to, z kogo z bohaterów zrobić mordercą. 

Wiem, że na pewno są tu miłośnicy tej serii i mam nadzieję, że macie z niej o wiele więcej przyjemności niż ja miałam. 
Niemniej jednak ta część serii była według mnie, oczywiście, najgorszą ze wszystkich.

Moja ocena to 3 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...