"Nawiedzony dom". Joanna Chmielewska.

 Wydana w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej. Warszawa (1979).

Pisałam już kiedyś (i mam wrażenie, że parę nawet razy) o tym, że osiedlowa Książkodzielnia przynosi mi wiele radości i książkowych odkryć. Regularnie ją odwiedzamy zanosząc przeczytane już książki bądź zabierając do domu tytuły pozostawione przez kogoś. Zdarzają się tam prawdziwe skarby i oto niedawno taki skarb udało mi się upolować a okazała się nim książka, którą bardzo w dzieciństwie lubiłam, czyli pierwsza z cyklu opowieści o Janeczce, Pawełku i psie Chabrze, książka nosząca tytuł "Nawiedzony dom".

Ten cykl bardzo jako dziecko lubiłam, a "Skarby", jedną z części, tę której akcja działa się w Algierii o ile dobrze pamiętam, miałam nawet w domu.

"Nawiedzonego domu" nie pamiętałam zupełnie więc z chęcią postanowiłam sobie przypomnieć to, co mnie kiedyś cieszyło. Ciekawa też byłam swojego wrażenia po latach. Jaka okaże się ta książka, bądź co bądź dla dzieci? Okazała się lepsza niż się spodziewałam a przede wszystkim ogromnie śmieszna. I niby to kryminał dla młodszego czytelnika ale te dodatkowe warstwy właśnie z charakterystycznym dla autorki poczuciem humoru, sprawiły, że podczas lektury miałam głównie solidny masaż brzucha. 

Janeczka i Pawełek to rodzeństwo, które w tej pierwszej części przenosi się z rodziną (rodzicami, dziadkami i siostrą taty z synem i partnerem ciotki) do odziedziczonego przez tatę rodzeństwa, Romana Chabrowicza, domu. Dom mieści się na Mokotowie, w zacisznej okolicy i generalnie brzmi to niemal jak marzenie o wygranej. Dom w spadku, w bardzo dobrej okolicy. Gdyby jednak nie mały, malutki fakt a mianowicie taki, że zapis spadkowy każe spadkobiercy przekazać mieszkania zastępcze dotychczasowym lokatorom domu. 
Właściwie wszystkim udało się znaleźć mieszkania z jednym wyjątkiem. Pewna starsza pani zamieszkująca dom wraz z synem i rodziną nie chce wyprowadzić się z domu na Mokotowie pomimo tego, że rodzina Chabrowiczów oferuje jej jak na tamte realia prawdziwe luksusy w zamian za opuszczenie domu. Dom na Mokotowie bowiem takowych na razie nie zapewnia, wymaga remontu, zwłaszcza instalacja wodno kanalizacyjna, która w części jest jeszcze sprzed IIWŚ.
Zmora, bo tak w swojej nomenklaturze nazywają starszą panią dzieci, w ogóle zachowuje się jakoś podejrzanie. Odbiera jakieś paczki od podejrzanego listonosza, znika na strychu i szura dziwnie. 
A Janeczka i Pawełek nie byliby sobą, gdyby nie spróbowali się dowiedzieć co tak naprawdę stoi za takim zachowaniem kobiety. 
Pomaga im w tym Chaber, pies znaleziony na klatce schodowej jeszcze w ich starym mieszkaniu, z którego wynieśli się na Mokotów. Chaber okazuje się być istnym psim geniuszem, który łatwo się uczy, nie sprawia problemów a ponadto szybko staje się bieniaminkiem całej rodziny. 

Tak więc Janeczka i Pawełek mają masę spraw na głowie. Dowiedzenie się, co stoi za zachowaniem lokatorki z domu, odkryciem czemu właściwie nie chce się wyprowadzić ale również co takiego otrzymuje ona w paczkach przynoszonych jej przez jakiegoś dodatkowego w rejonie, listonosza.

Jak wcześniej pisałam, czytając tę książkę zaśmiewałam się co chwila i był to śmiech szczery a nie wymuszony. 
Niektóre książki z przeszłości nie zestarzały się dobrze, jednak "Nawiedzony dom" Joanny Chmielewskiej z pewnością do takowych nie należy. Czyta się ją i po latach równie dobrze! I wcale nie trzeba być w wieku głównych bohaterów aby mieć udaną lekturę.

Moja ocena to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...