"Porodzina". Natalia Fiedorczuk.

 Wydana w Wydawnictwie Słowne. Warszawa (2022).
Książkę nabyłam niedawno wraz z pismem "Glamour".

Pamiętam, że ta książka od razu gdy została wydana na polskim rynku wpadła mi w oko. Po pierwsze, zaciekawiła mnie niezwykle intrygującym tytułem. Po drugie, okładką zaprojektowaną przez Martę Różę Żak. I faktem, że domyślałam się jaka sprawa true crime (jedno z najsłynniejszych zaginięć pięcioosobowej rodziny w Polsce) mogła zainspirować autorkę. W ogóle, po przeczytaniu posłowia autorstwa Natalii Fiedorczuk, zaczęłam się zastanawiać czy nie "mijamy się" gdzieś podczas odsłuchu podcastów true crime. Ale to stwierdzenie na marginesie.

Książka mnie zaintrygowała ale też nie ukrywam, z jakiegoś powodu w końcu jej nie przeczytałam. I oto dwa dni temu w Empiku zobaczyłam ją w korzystnej cenie jako dodaną do pisma "Glamour". Pomyślałam "Czemu nie?" i kupiłam a następnie po prostu zamierzałam ją przekartkować ale gdy już zaczęłam, wciągnęła mnie. 

Ok, przyznaję, zajrzałam poczytać opinie o niej i jakichś specjalnych zachwytów nie było ale mnie się ta książka podobała, o ile można tak w ogóle stwierdzić w odniesieniu do książki o takiej jednak jakby nie było, ciężkiej tematyce. Tak, autorka stworzyła taki nieco może miszmasz gatunkowy bo to i kryminał i zagadka i książka obyczajowa po trochu. Ale wbrew opiniom, mnie się ją czytało wciągająco i byłam ciekawa co ostatecznie się okaże.

Czteroosobowa rodzina. Ona, położna od dawna nie pracująca w zawodzi,  wychowująca w domu dwójkę przedszkolaków. On dyrektor finansowy spółki Sodex. Natalia i Marcin Waszczyńscy i ich dzieci, Marianna i Karol. Piękny dom, uśmiechnięte dzieci, wakacje za granicą i ogólnie dobrobyt. I początek września, kiedy to okazuje się, że rodzina zniknęła. Wyparowała. Nie ma jej. Dom pozostawiony tak jakby właściwie nikt nie planował dłuższej niebecności. Żadnych śladów przemocy, żadnych śladów pospiesznego pakowania się. Jakby cztery osoby nagle niemal dosłownie wyparowały z własnego pięknego domu. 
Co się jednak za tym zniknięciem kryje? Zagadkę chętnie rozwiązałby Policjant po przejściach, podinspektor Krystian Gruszecki. To znaczy właściwie chętnie by ją rozwiązał. bo kto to widział, żeby czwórka ludzi, w tym dwoje nieletnich, zniknęło bez śladu ale dziwnym trafem sprawa ta zostaje mu odebrana. Czyżby ktoś nie chciał aby zajmował się on tą historią? I co się za tym może kryć?

Jednak sprawa się rozwiąże i poznamy prawdę stojącą za zniknięciem rodziny Waszczyńskich. Ale droga do odkrycia prawdy będzie wyboista a autorka wplecie nam tu sporo rozmaitych postaci i wątków. Bo pojawi się terapeutka Krystiana, doktor Zenona Kubiak i sąsiedzi Waszczyńskich, Biedronia i Pająk i ich trójka dzieci i dawna znajoma Gruszeckiego, dziennikarka, Ida i jeszcze osoby z przeszłości bohaterów. 
Czytałam zarzuty dotyczące tego, że ktoś nie do końca rozróżniał co czytał. Kryminał czy obyczaj. A ja stwierdzę, kto interesuje się tematyką kryminalną wie, że często to właśnie warstwa obyczajowa staje się kanwą zbrodni. Niestety. 
Ja osobiście cieszę się i to zalecam osobom, które też jeszcze są przed lekturą książki, nie zaglądać w oceny na popularnym serwisie o książkach bo według mnie wyczytają tam chyba zbyt dużo. Nie wiem, ja bym chyba wyczytała i nie miała tak udanej lektury jaką miałam. A tak, podeszłam do niej z brakiem nie wiedzieć jak wielkich oczekiwań i otrzymałam dobry kawałek kryminału domestic noir. 

Moja ocena tej książki to 5 / 6. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksyjnie, rocznicowo...

Rocznica ...

20 lat blogu !