"Krzyk ciszy". Jolanta Bartoś.

 Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. 
Poznań (2023).

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Wiedziałam, że będę chciała przeczytać najnowszą książkę Jolanty Bartoś kiedy tylko usłyszałam o tym, że ma się ukazać. Poprzednia książka autorki, nosząca tytuł "Śpij, dziecinko, śpij..." bardzo mi się podobała. Czytałam wcześniej inną książkę autorki "Niepokorną" ale to był zupełnie inny gatunek a "Śpij, dziecinko, śpij..." to horror i ta właśnie zmiana gatunku zainteresowała mnie bardzo. Wtedy na lekturze się nie zawiodła a więc gdy tylko poznałam opis "Krzyku ciszy" stwierdziłam, że i tę książkę chcę przeczytać.

Muszę powiedzieć, że dawno nie zdarzyło mi się abym książkę dosłownie pochłonęła w dwa dni a tak się stało właśnie z "Krzykiem ciszy".
Wciągnęła mnie ogromnie jej akcja i czytałam szybko aby poznać jej rozwiązanie. 

Bohaterkami książek Jolanty Bartoś są kobiety, to nie jest jakieś zaskoczenie ale wydaje mi się,że cecha łącząca bohateriki Jej książek to to, że kobiety te, nawet jeśli z kimś są związane, są właściwie jakby same. Silne i niezależne. Nie inaczej jest w tym przypadku. Główną bohaterką jest lekarka, kardiolog i transplantolog światowej sławy, doktor Barbara Trzebińska. 
Przybywa ona do małej miejscowości, Jaraczewo, gdzie po wielu latach udaje jej się odzyskać rodzinną posiadłość, dworek. Jej rodzice nie dożyli tej chwili, jej się nareszcie udało. 
Początkowo niepewna co do losu majątku, ostatecznie Barbara decyduje się na renowację dworku i korzystania z niego na zasadzie letniska bowiem na co dzień pracuje ona w szpitalu w Warszawie.
Zatrudnia Tomasza Mamczura aby pełnił on funkcję opiekuna dworu i jego zarządcy a sam również mieszkał w posiadłości podczas nieobecności właścicielki.
Barbara zaczyna poznawać mieszkańców i najbliższych sąsiadów, w tym rodzinę Jaczyńskich. Andżelika i Rafał mają dwójkę dzieci, ośmioletniego Marka i jego młodszą siostrę. 
Marek to bystry, ciekawy świata i ludzi chłopiec i szybko zjawia się w dworku i zaprzyjaźnia się z Barbarą. Kobieta widząc, że rodzina chłopca nie opływa w luksusy, chce w jakiś sposób pomóc chłopcu więc na przykład kupuje mu nowy plecak do rozpoczynanej przez chłopca we wrześniu, drugiej klasy. 
Chłopiec spędza z kobietą wiele czasu i być może budzi to u jego mamy zazdrość. 
Bowiem gdy pewnego dnia chłopiec mający zresztą po południu odwiedzić lekarkę we dworze, nie przybywa do niej i ginie, Andżelika szybko podejrzewa, nie mając zresztą ku temu żadnych podstaw, że Barbara uprowadziła jej syna. Czemu znana i ceniona lekarka, która wydaje się być spełniona w wielu aspektach życia miałaby porywać  i przetrzymywać ośmiolatka, tego nikt nie wie ale raz rzucone słowa zaczynają się toczyć jak kamienie lawiny. Co zostało raz powiedziane, zaczyna często żyć własnym życiem i być zupełnie bez kontroli. 
Jednak wygląda na to, że kobieta nie miała z zagnięciem dziecka nic wspólnego a Marek jakby zapadł się pod ziemię i nawet przysłany aspirant Dominik Grześkowiak, który zastępuje w śledztwie lokalnego policjanta, nie sprawia, że chłopiec zostaje odnaleziony. 
Zarzutowi uprowadzenia przez Barbarę Mareczka z pewnością nie pomaga fakt, że kobieta właściwie chwilę po zaginieciu opuszcza posiadłość. Zostaje wezwana na pilną operację do szpitala ale nie zmienia to faktu, że w oczach niektórych "ucieka".

Mija pięć lat, które to dla Barbary Trzebińskiej okazały się być latami bardzo owocnymi jako, że została wezwana na staż do Stanów Zjednoczonych, w których mogła doskonalić swoje umiejętności orzy boku wspaniałych lekarzy. 
Dworek, którym cały czas opiekuje się Tomasz Mamczur nie podupada więc kobieta wciąż ma letnią rezydencję. I oto pewnego dnia zjawia się w niej. Ale nie, jak do tej pory, sama a z dwunastoletnim chłopcem, Karolem. 
Dla wielu ludzi jest to sporym zaskoczeniem ale dla jednej osoby szczególnie. Nie tyle zaskoczeniem, co wyjaśnieniem teorii, którą stworzyła czy może lepiej, uroiła sobie, przed laty. Oto bowiem Andżelika Jaczyńska jest przekonana, że pięć lat temu doktor Barbara ukradła jej syna, z którym teraz wróciła do Jaraczewa.
Jak przekonać oszalałą z tęsknoty za zaginionym synem matkę, że jednak się myli? Lata temu stworzyła historię, której z uporem się trzyma a najgorsze, że nie daje nikomu przekonać się do tego, że jest to przecież niemożliwe. Jakim cudem chłopiec miałby być zaginionym Mareczkiem? Jak według Jaczyńskiej udałoby się przeprowadzić taki manewr a przede wszystkim, co po latach sprowadzałoby Barbarę z dzieckiem z powrotem do dworku? 
Andżelika nie daje sobie pomóc ani się przekonać, Karol jest według jej teorii zaginionym Markiem i tej opinii nie zmieni. Atmosfera wokół zaczyna coraz bardziej gęstnieć i mętnieć. Wydarzenia zaczynają toczyć się zaskakująco szybko i coraz to bliżej jest kolejnej tragedii. Ale co, jeśli Jaczyńska miałaby się nie mylić? Wraz ze śledczymi brniemy w coraz to bardziej gęstniejącej atmosferze wydarzeń ale dojść prawdy.

I właśnie ta gęstniejąca z chwili na chwilę atmosfera, to następujące po sobie wydarzenia ale też chęć poznania prawdy i tego jak to naprawdę jest z Karolem, który co jest faktem, ogromnie przypomina Mareczka, sprawiła, że od książki nie mogłam się oderwać. Przekładałam kartkę za kartką aby jak najprędzej dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. 
Tym bardziej, że "Krzyk ciszy", który jest kryminałem, ma w sobie elementy paranormalne. 
I nie ukrywam, naprawdę czułam podczas lektury tej książki takie drobne ciarki. Może nie jakiegoś wielkiego lęku ale napięcia związanego z tajemnicą, którą muszą rozwiązać zarówno policjanci jak i sama Barbara, jeśli chcą zapobiec dramatowi ale również dowiedzieć się całej prawdy dotyczącej tego co miało miejsce pięć lat temu.

Jeśli szukacie czegoś na urlop lub po prostu macie chęć na książkę, od której nie można się oderwać, to naprawdę polecam Wam "Krzyk ciszy".

Moja ocena to 6 / 6. 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...