"Całując ul". Jonathan Carroll.

 Wydana w Wydawnictwie Domu Wydawniczym REBIS. Poznań (2019). Ebook.

Przełożył Piotr Taufelmann.

Tytuł oryginalny Kissing the Beehive.

Na fali osobistego powrotu do książek Jonathana Carrolla sięgnęłam po pierwszą z trylogii Crane's View ("Całując ul", "Zaślubiny patyków", "Drewniane morze"). 
To trochę inna niż na ogół ludzie się spodziewają, książka Carrolla, ze względu na to, że jest to kryminał bez żadnej tej charakterystycznej dla niego tajemniczości czy wręcz jakichś paranormalnych wydarzeń i zjawisk. No i niesamowicie mnie wciągnęła. Nawet bardziej od czytanej przeze mnie przed chwilą książki "Kraina Chichów".

Po pierwsze, tak, lubię ten (wyświechtany?) motyw powrotu bohatera do rodzinnego miasteczka i odkrywania w nim jakiejś tajemnicy z przeszłości. Po drugie, oprócz intrygi kryminalnej, znalazłam w tej książce masę bardzo ciekawych dla mnie i mądrych stwierdzeń, przemyśleń, zdań po prostu.
Na przykład taka fraza, cytuję "(...) A kim niby oni wszyscy są, że tak zmieniają krajobraz, który kiedyś był mój? Jakaś część nas sądzi, że jest właścicielem obszaru swoich wspomnień: powinno istnieć prawo nakazujące zachować wszystko w niezmienionym kształcie". 

Znów motyw pisarza, tym razem pisarza faktycznego a nie chcącego nim się stać wykładowcy jak w poprzedniej omawianej przeze mnie, książce. Pisarza, Samuela Bayera, którego dotyka coś dla autora strasznego a mianowicie - brak weny twórczej. 
W zbliżonym do tego stanu w jego twórczym procesie momencie poznaje on niejaką Veronicę Lake, z którą wdaje się w bardzo niespokojny romans. A aby zapobiec posusze literackiej wyprawia się do rodzinnego miasteczka, gdzie ma pomysł na najnowszą książkę. Otóż Sam jako piętnastolatek znalazł z kolegami ciało jednej z najbardziej znanych w miasteczku dziewczyny, Pauline Ostrovy. Pauline padła ofiarą zbrodni. I niby wydaje się, że wykryto wtedy sprawcę, którego ukarano ale coś się zaczyna nie zgadzać w tej układance zarówno Samowi, jak i, co szybko się okazuje, jego licealnemu przyjacielowi. Frannie McCabe to obecnie policjant, czego z pewnością ani on sam ani Sam w wieku nastoletnim nie spodziewaliby się. I jak szybko się Sam dowiaduje, Frannie też nie wierzy w to, kto trzydzieści lat wstecz zamordował Pauline .
Rozpoczynają swoje śledztwo, które będzie toczyć się szybko i z mnóstwem niespodzianek. A efektem tego prywatnego śledztwa ma być właśnie napisana przez Sama książka. 

Co mi się najbardziej podobało w tej książce? To, o czym już napisałam czyli powrót do rodzinnego miasteczka, w którym niby wiele się nie zmieniło a jednak zmieniło się wszystko. Tajemnica, która jest do rozwiązania. I jakaś taka ogólnie według mnie dobrze skreślona aura książki, taka mocno gęsta, niejasna, tajemnicza, trochę duszna. 
Sama intryga też była interesująca, zwłaszcza, że w sumie autorowi udało się mnie ostatecznie jednak "oszukać" czy może łagodniej, zwieść i zaprowadzić moje przypuszczenia w zupełnie inne strony niż te prawdziwe.

Ogólnie to wiem, że po drodze, odkąd "Całując ul" się ukazała pojawiło się masę książek opowiadających w mniej lub bardziej podobny sposób o takich powrotów ale tę czytało mi się jakoś wyjątkowo dobrze. 

Moja ocena to 5.5 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...