"Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet".

Z S. Elizą Myk i S. Tymoteuszą Gil rozmawiają Łukasz Wojtusik i Piotr Żyłka.

Wydana w Wydawnictwie WAM. Kraków (2021). Ebook.


Facebook'ową stronę Domu Chłopaków w Broniszewicach mam polubioną od 2019 roku. Codziennie tam zaglądam, znam radości i bolączki tego DPS prowadzonego od ponad siedemdziesięciu lat przez Dominikanki. 

Podziwiam siostry prowadzące ten Dom i osoby tam zatrudnione, wolontariuszki i wolontariuszy za ich mądrość, umiejętność odnalezienia się w dzisiejszym świecie i za czułość jaką otaczają osoby z niepełnosprawnościami. 

Jest to miejsce, które odwiedzam aby przypomnieć sobie, że w zalewie złych nowin, zła jakie dociera codziennie z wiadomości, które chcąc niechcąc do człowieka docierają, jest jakaś inna, lepsza strona świata. 

Dlatego chętnie sięgam po książki o Domu i o tym co się tam dzieje. Poprzednio czytałam książkę dołączoną do wylicytowanego na aukcji pomocowej dla Domu przedmiotu, teraz sięgnęłam po rozmowy z dwiema pracującymi tam siostrami. 

No, nie jest to lekka lektura i dlatego czytałam ją na raty. Nie ze względu na to, że te kobiety opisują realia pracy z osobami z niepełnosprawnością. Smutek i nawet zgorzknienie przebija w sytuacji gdy dochodzi do próby uzyskania pomocy ze strony kościoła, ludzi, którzy chętnie krzyczą o prawie do życia ale zapominają, że to życie, o które tak walczą, trwa po urodzeniu a wtedy często wymaga zdwojonych sił i pomocy. 

Siostry z Broniszewic to wspaniałe, silne kobiety, mądre, często wykształcone w kilku kierunkach studiów. A mimo tego i one padają ofiarą hejtu i niezrozumienia. Mowa jest więc też i o depresji, która je dotyka i o właśnie, hejcie. 

Musiałam sobie tę książkę dawkować, o czym już wspomniałam. Generalnie opisująca świetnych ludzi działających w broniszewickim Domu, jednak powodowała wielokrotnie u mnie smutek i właśnie takie poczucie zgorzknienia. Że niektórym bardzo łatwo głosi się polityczne hasła o obronie życia. Gorzej, gdy przychodzi do realnej, prawdziwej pomocy temu życiu. Kiedy to, jak się okazuje, Broniszewicom pomagają najwięcej osoby często poza jakimikolwiek kościelnymi strukturami czy wręcz niewierzące. A jednak widzące, ile tam się dzieje dobra. 

Marzy mi się taka rzeczywistość, w której jest jak tam, w Domu, gdzie ludzie darzą się po prostu szacunkiem, miłością, wsparciem, zrozumieniem. Nawet jeśli ktoś się z kimś nie zgadza, jest w stanie z nim współpracować a nie dokucza czy dzieli. Stara się łączyć, mimo różnic.
No ale takie miejsca są zapewne nieliczne, szkoda. Chociaż, co krzepi, dobrze, że są.

Moja ocena tej książki to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...