"Bilet dla zabójcy". Wojciech Wójcik.

 Wydana w Wydawnictwie Zysk i S-ka. Poznań (2023). Ebook.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Jestem na siebie zła i sama sobie zazdroszczę. Skąd ten dualizm, spytacie może? (Może nie? :) ). 
Ano stąd, że jestem na siebie zła, że do tej pory nie sięgnęłam po kryminały autorstwa Wojciecha Wójcika. A zazdroszczę sobie bo widzę, że Autor napisał ich sporo i...już się cieszę na następne!

Muszę powiedzieć, że mimo, że staram się nie oceniać książki po okładce, to właśnie okładka, zaprojektowana przez Joannę Wasilewską, wpadła mi w oko, zatrzymała na tyle, że przeczytałam opis książki i stwierdziłam, że chętnie ją przezytam.

Ma on w sobie bowiem to, co w kryminałach lubię i doceniam a mianowicie, ciekawy pomysł na intrygę kryminalną, grzechy z przeszłości, które w znaczny sposób wpływają na teraźniejszość. Poza tym, zwykłe postaci bohaterów a nie jakieś wydumane, niemożliwe do zaistnienia, jednostki oraz wartką akcję. Nie ukrywam, lubię gdy w książce kryminalnej jednak akcja toczy się w miarę szybko a nie wlecze refleksyjnie. To nie ta półka. 

To wszystko, plus fakt, że autorowi udaje się czytelnika zwodzić aż do ostatnich stron książki w kwestii wyjaśnienia, kto stoi za zbrodnią, spowodowało, że mimo sporej w sumie objętości, książkę niemal pochłonęłam. 

Plus również za umiejscowienie większości akcji książki w mniejszej miejscowości a nie jakieś wielkiej metropolii. Od wielu lat uważam, że małe miasteczka mają w sobie wiele różnych tajemnic. I tych miłych i tych niekoniecznie. 
A akcja "Biletu dla zabójcy"  rozgrywa się w większości w Działdowie. To miasto położone w województwie warmińsko-mazurskim jest też rodzinnym miastem bohaterów opowieści. 
Akcję poznajemy dwutorowo, rzec można. Zarówno opowiedzianą w trzeciej osobie gdy poznajemy polcjantkę Olgę Bojko jak i  w narrancji pierwszoosobowej, za sprawą Kacpra Słubickiego. 
Olga Bojko to Ukrainka, która w Polsce mieszka od wielu lat a obecnie pracuje w komisariacie na Dworcu Centralnym. Nie wzięła się tam przypadkiem, bo kiedyś pracowała jeszcze w rodzinnym kraju w milicji a póżniej, w policji. 
Niemniej jednak teraz od lat mieszka w Warszawie i patroluje teren Dworca Centralnego. Olga wydaje się być osobą spokojną i zrównoważoną, taką, która z każdym wie jak rozmawiać i to jest według mnie jej, jako bohaterki ogromna zaleta. Autor nie pokarał jej jakimś strasznym doświadczeniem życiowym, Bojko nie musi też topić swoich smutków w alkoholu. Niewiele wiemy o jej życiu osobistym, właściwie na stronach kryminału wydaje się ono jakby nie istnieć ale też wcale mi to nie przeszkadzało a wręcz według mnie jest to potencjał do stworzenia cyklu z jej osobą i dopiero wtedy zapoznania czytelnika z losami policjantki. 

Bojko zostaje zaangażowana do pomocy w śledztwie prowadzonym przez Wydział do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstwami. Staje się pomocnicą Agaty. A to z powodu faktu, że na terenie już poza Dworcem Centralnym zostaje znaleziony zamordowany mężczyzna, Ukrainiec Wasyl Zajcew. Potrzebny jest więc ktoś, kto pomoże w tłumaczeniach rozmów ze świadkami chociażby. 
Gdy Olga Bojko zaczyna pracę z Agatą, Policjantką z wydziału, do którego jest tymczasowo zaangażowana, szybko orientuje się, że nie jest to jedno z typowych śledztw.

Otóż, okazuje się, że najwyraźniej powrócił Trepanator. Albo raczej, co bardziej realne, jego uczeń czy też - naśladowca. 
Dwadzieścia osiem lat wstecz, w pociągach zabijał mężczyzn niejaki Dariusz Arkanowicz, obecnie odsiadujący karę dożywotniego pozbawienia wolności w Zakładzie w Gostyninie. Morderca odbierał życie zadając swoim ofiarom cios młotkiem. Na swoim koncie miał aż siedem zbrodni. A przynajmniej za tyle skazał go sąd, gdy wreszcie został on namierzony i ukarany. Problem w tym, że wydaje się, że dwie ostatnie zbrodnie dokonane przez niego, nie zostały jednak faktycznie przez Arkanowicza popełnione. Czyżby więc wówczas, gdy opinia publiczna te dwadzieścia osiem lat temu chciała natychmiastowego ukarania bestii z pociągu, zbrodnia dokonana na Marku Bosackim i Florianie Zaniewskim, została niesłusznie przypisana mordercy z pociągu, jak obwołano Arkanowicza?
I oto na domiar złego, zbrodnie, popełnione w taki sam sposób jak te przez skazanego i odsiadującego wyrok w Gostyninie, zaczynają się na nowo. Oto bowiem parę dni temu zabito w Olsztynie pracownika pociągu na linii Działdowo-Warszawa, konduktora Jacka Twardygrosza a wychodzi na to, że zabójstwo Wasyla Zajcewa zostało popełnione przez tę samą osobę. Ogólnie wygląda na to, że naśladowca Arkanowicza działa zdecydowanie bo ginie aż czterech mężczyzn. 
Czy jest coś, co łączy te cztery ofiary a ponadto, czemu wydaje się, że zbrodniarz z pociągu przekazał coś na kształt wątpliwej schedy jakiejś innej osobie? Tego musi dowiedzieć się Olga Bojko wraz ze współpracownikami. 

Do tego dochodzi postać Kacpra Słubickiego, o którym wspomniałam na początku a który odegra niemałą rolę  w książce. Poznajemy go po jego powrocie z pracy za granicą gdy można rzec, stoi on na rozdrożu dróg. Jego była już żona i dwójka dzieci mają nowy dom za sprawą nowego partnera Ewy, byłej żony Kacpra. Sam Kacper wskutek swoich błędów życiowych właściwie został z niczym. Chociaż tyle dobrego, że Ewa nie utrudnia mu kontaktów z dziećmi, Olą i Adamem, które dla Kacpra, byłego piłkarza działdowskiego Klubu Sportowego Start, a poźniej nauczyciela Wychowania Fizycznego w miejsowej szkole, są całym światem. 
To, co sprawiło, że Kacper opowiadający nam swoją historię nie pracuje już w szkole, nie jest już z żoną i dlaczego zaczyna swoje życie praktycznie od nowa poznajemy stopniowo właśnie dzięki jego pierwszoosobowej narracji. 
Kacper rozpoczyna pracę na kolei. I, co trochę złowieszcze, zajmuje miejsce zamordowanego niedawno Jacka Twardygrosza. Jeszcze bardziej nieswojo czuje się nasz bohater, gdy odkrywa, że pokój przy rodzinie pani Janiny i Eugeniusza, który zajmuje, wynajmował dwadzieścia osiem lat temu sam Dariusz Arkanowicz. Trochę ciarki przechodzą, prawda? Ale co robić? Pokój kosztuje tyle co nic, na starcie mężczyzna nie ma żadnych oszczędności a kokosów się znowuż takich na stanowisku konduktora, którą to pracę przecież dopiero co rozpoczyna, nie zarabia. 
Zaczyna na trasie, na której między innymi kiedyś działał zbrodniarz i które i teraz owiane zaczynają być złą sławą. Otuchy dodaje mu fakt, że pracuje z przyjaciółką z dzieciństwa, Heleną, której mąż z kolei to też jego kolega z dzieciństwa a obecnie policjant, który zresztą też bierze udział w śledztwie.
I tak oto wychodzi na to, że w sprawie naśladowcy Trepanatora prowadzone są dwa śledztwa. Jedno to oficjalne, policyjne a drugie, Kacpra. Mężczyzna poznaje bowiem córkę zamordowanego konduktora, pana Jacka i okazuje się, że jest ona w posiadaniu ciekawych materiałów. Czyżby pan Twardygrosz był na tropie tego, kto po prawie trzydziestu latach znów odbiera życie w pociągach i dlatego zginął?

Co mi się podobało w tej książce, to już pisałam. Sam pomysł na intrygę kryminalną, postać Olgi Bojko i Kacpra Słubickiego, to, że akcja dzieje się w małym mieście. Niby małym a okazuje się, że pełnym prężnych inicjatyw i ciekawych miejsc, jakimi są wspomniany przeze mnie a wciąż działający Klub Sportowy Start czy Dom Kultury mieszczący się w pokrzyżackim zamku działdowskim. W tym Domu Kultury nawiasem mówiąc pracuje była żona Kacpra. 
Co mniej mi się podobało to to, że akcja rozgrywa się w czasie pandemii i raczej jej rozwoju a nie schyłku. Nie lubię wracać wspomnieniami do tych chwil ale mam też świadomość, że jest to część historii, która się działa i nic tego nie zmieni. Zresztą, akurat ta sytuacja około pandemiczna, okazuje się być w pewnym momencie bardzo ważnym elementem tego kryminału. 

Muszę powiedzieć, że cieszę się, że zdecydowałam się na rozpoczęcie przygody z kryminałam autorstwa Wojciecha Wójcika bo widzę, że przede mną dużo dobrej lektury. 


A tymczasem, "Bilet dla zabójcy" otrzymuje u mnie ocenę 6 / 6. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...