"Słoneczniki". Halina Snopkiewicz.

 Wydana w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej.  Warszawa (1980).

Powiem tak, trochę się tego powrotu obawiałam. Powrotu do książki, którą zaczytywałam się jako nastolatka. Skąd wzięłam "Słoneczniki"? Nie wiem. Dostałam ją chyba od Mamy bo na pewno nie kupiłam jej w ulubionym kąciku antykwariatu w księgarni na Broniewskiego, w którym tyle udanych książkowych zakupów nabyłam! A obawiałam się, że może okazać się nie tak zachwycająca jak kiedyś. Że może to, co podobało mi się gdy byłam równolatką Lilki Sagowskiej , narratorki, której pamiętnik poznajemy w tej książce, już teraz mnie nie zachwyci. Niepotrzebne to były lęki i obawy. 
"Słoneczniki" to jak napisałam, pamiętnik czternastoletniej Lilki (gdy kończą się zapiski i książka, autorka pamiętnika zdaje na studia), którego akcja dzieje się od trzynastego grudnia 1948 roku do siódmego lipca 1951 roku. 
I powiem, że pomimo oczywistych odniesień do tamtejszych realiów (bałagan z szkolnictwie, osoby uczestniczące w walkach powstańczych wtłoczone z powrotem do szkolnej ławy, ZMP, powojenna Polska i traumy z lat niemieckiej okupacji) książka ta jest po prostu niestająco aktualna. 
Dojrzewanie, pierwsze zauroczenia Lilki, rozgrywki na polu damsko-męskim. Ambicje, które są albo ich nie ma, miłość i nienawiść, niechciane ciąże. Przy tym wreszcie poczucie wolności po wojennych latach i tułaczce. Młodość jest tylko jedna i należy z niej wycisnąć wszystko aż do ostatniej kropli. Więcej nam się już nie przydarzy, nie powrócimy do niej aby wytrzeć gumką błędy i je poprawić a biografię napisać od nowa. 
Dodatkowo przedziwne relacje Lilki z jej matką, które to relacje nieustająco mnie dziwią i zatrważają ale które to teraz, jako osoba bliska pięćdziesiątki, jestem w stanie wyobrazić sobie (nie zrozumieć i usprawiedliwić ale przyjąć do zaistnienia) o wiele bardziej niż gdy czytałam ją jako nastolatka. 
W ogóle, to odnalazłam w "Słonecznikach" o wiele więcej treści teraz niż wtedy lub może inaczej, sądzę, że jest to dlatego tak dobra książka bo właśnie na każdym etapie wieku i jej lektury jestem w stanie wynieść z niej coś wartościowego, istotnego. 

Tak więc, okazuje się, że powroty do książek z dzieciństwa czy może, wczesnych lat nastoletnich bywa powrotem zdecydowanie udanym i godnym polecenia. 

Oczywiście, że daję tej książce notę 6 / 6. Nie może być inaczej. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...