"Dama Kier". Maria Ewa Letki.

Wydana w Wydawnictwie Nasza Księgarnia. Warszawa (1988).

Wstawiam wpis, który dodałam w jednej z książkowych grup, w których jestem ale w sumie nie chciało mi się pisać na nowo :) Sięgnęłam po kolejną książkę z lat nie tyle dziecięcych co wczesnonastoletnich. I muszę powiedzieć, że książka zdecydowanie dalej mnie cieszyła. Ba, chichrałam się nad nią chyba więcej niż gdy czytałam ją za tamtych poprzednich czasów. Rodzina Pieczarkowsko-Sowińska to wielopokoleniowa rodzina mieszkająca w domu na obrzeżach małego miasteczka. W rodzinie bezprzecznie dominują kobiety a konkretnie jedna, Felicja Pieczarkowska. Babcia :) I matka. Ale tu zdecydowanie podkreślona jest rola babci. Alina to jej córka i wraz z mężem i czwórką dzieci mieszka z rodzicami, na co nie narzeka bo wychodząc do pracy wie, że trójka starszych dzieci wróci na ciepły obiad a najmłodsza wnuczka będzie miała opiekę całodzienną. Ma trzy córki i jednego syna, który trochę czuje się przytłoczony takim nadmiarem kobiet i dziewczyn przypadających na jeden metr kwadratowy domostwa :) Babcia Pieczarkowska wierzy w znaczenie snów i kart i w każdy ostatni piątek miesiąca w jej domu odbywa się uroczyste stawianie kabały zarówno żeńskiej części rodziny jak i sąsiadce z naprzeciwka :) Książka zdecydowanie poprawiająca nastrój, humor. Sięgając po opinie teraz, zanim sama do niej wróciłam, spotkałam się ze stwierdzeniem porównującym ją z Musierowiczowską sagą ale nic bardziej mylnego. Nie nie nie i to tak piszę na plus. To dwie zupełnie inne rodziny i bardzo dobrze. Z biegiem lat muszę powiedzieć, że jeśli miałabym porównać, to ta rodzina o wiele bardziej mi się podoba i relacje w niej uważam za jakieś fajniejsze. Trochę się tu dzieje i jest miejsce na opowieść o tajemniczej kobiecie, która odwiedzi rodzinę i zostanie w niej na dłużej i na pierwsze zauroczenia i sympatie i na przyjaźnie nastoletnie i na fajną, kochającą się rodzinę, która jednakowoż nie spija sobie z dziubków , tylko po prostu się kocha. Czasem się pokłóci, owszem, ale kiedy trzeba, stanie za sobą murem i się wspiera. Tak jak to powinno być w dobrej rodzinie. Uwielbiam swoje powroty do książek, które zachwycały mnie kiedyś a o tym, że był to wówczas dobry wybór, świadczy fakt, że ponownie czytało mi się ją świetnie. Nie wiem czy ktoś z Was kiedyś ją czytal, ja mam zaczytany egzemplarz z roku 1988, wydany przez "Naszą Księgarnię" i czasem zastanawiam się czy ktoś czytywał to, co ja kiedy byłam młodzieżą. Moja ocena to 6 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...