"Rozbite lustro". Merce Rodoreda.

Wydana w Wydawnictwie Marginesy. Warszawa (2024).

Przełożyła z języka katalońskiego Anna Sawicka. 
Tytuł oryginalny Mirall trencat.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Nie ukrywam, nie znam autorki książki "Rozbite lustro" ale zainteresował mnie sam jej opis a przede wszystkim fakt, że jej akcja dzieje się na obrzeżach Barcelony. A konkretnie w rodzinnej willi na jej obrzeżach. 

Ale zanim trafimy do samej posiadłości poznajemy kobietę, mężatkę.
Teresa Goday de Rovira to postać z pewnością nietuzinkowa. Nie pochodzi z bogatej rodziny, wręcz odwrotnie, za to nie można odmówić jej tego, że w życiu sprzyja jej szczęście. Poznajemy ją w początkach jej pierwszego małżeństwa. Związku zawartego zdecydowanie dla obustronnych korzyści dwójki, za to będącego czymś w rodzaju pomostu Teresy, córki właścicielki straganu rybnego w tak zwany wielki świat. A przynajmniej w świat, w którym nikt nie musi oglądać każdego grosza dwa razy, zanim ów grosz wyda. 

I oto wraz z poznawaniem losów Teresy poznajemy jej rodzinę zasiedlającą piękną i obszerną posiadłość pod Barceloną. Posiadłość, w której toczy się życie nieco na dwóch poziomach, właścicieli i służby aczkolwiek większy nacisk zdecydowanie położony jest w narracji na opis życia bogatszej części mieszkańców domu.

"Rozbite lustro" napisane jest w bardzo charakterystycznym stylu. Bardzo barwnym, opisowym, takim, jak ja go nazywam, mięsistym. Czasem, kiedy potrzeba, onirycznym. Zawsze podkreślam, że osoby pochodzące z krajów hiszpańskojęzycznych piszą według mnie w takim właśnie wyłapywalnym, bogatym stylu. I nie inaczej jest w tej książce. 

"Rozbite lustro" zostało podzielone na trzy części, z których każda składa się z niewielkiej objętości tekstów, z których każdy nosi tytuł odnoszący się do treści.

Jak pisałam, książka ta jest barwna, pełna postaci, których wierzcie mi, jest naprawdę dużo. Dzieje się w niej także dużo. Bohaterowie mają swoje własne tajemnice, powoli odkrywane przez nas na kartach książki. Zdarza się tu więc mnóstwo miłości ale i zdrad, są tajemnice, zabawa i cieszenie się życiem ale i śmierć i żałoba. 
Co mnie zaskoczyło, mimo, że jest tych postaci mnóstwo i każda z nich wiedzie osobne, autonomiczne życie, to właśnie, wydaje się, że rodzina żyjąca przecież pod jednym dachem nie wydaje się być jednością. To jedno. Nie wiem do końca, czy takie było założenie samej autorki, jeśli tak, to jest to ciekawy zabieg ukazania takiego życia niby razem a jednak obok siebie członków jednej rodziny. Druga rzecz, która mnie, jako czytelniczkę trochę zaskoczyła i to nieco na minus, nie wiem czemu, ale nie byłam w stanie polubić którejkolwiek z postaci. Nie udało mi się współczuć nawet tym, których losy nie były zbytnio udane. Nie udało mi się też nikogo intensywniej znielubić.  Po części może to wynikać z tego, że niektórzy bohaterowie nie zostali według mnie wystarczająco ciekawie i szczegółówo opisani, scharakteryzowani. Niewiele o nich wiedząc, znając jedynie wycinek z ich życia, trudno jest im kibicować lub nie. Trudno jest nawet zwyczajnie po prostu żywić jakiekolwiek odczucia względem tych osób, które poznajemy właściwie powierzchownie. Najbardziej, jeśli już, lubiłam jedną z mieszkających od dawna służących, noszącą imię Armanda. 

W sumie jednak według mnie to "Rozbite lustro" postanowiłam potraktować jako bardzo barwną w kontekście postaci i wydarzeń rodzinnych, rodzinną historię właśnie. Opowiada ona o trzech pokoleniach żyjących w posiadłości w Katalonii. Wydarzenia historyczne wydają się być również bardzo delikatnie zarysowane, ot w sumie po to, aby nakreślić tło dla wydarzeń spotykających naszych bohaterów. 

Muszę powiedzieć, że na swój sposób tę książkę warto czytać po prostu dla jej z pewnością malownicznego i oryginalnego stylu, języka, niemniej jednak uczciwie dodam, że nie jest to według mnie do końca wykorzystany potencjał, jaki mogła na kartach powieści rozpisać nam autorka. Według mnie szkoda tego nieco niewykorzystanego pomysłu czy możliwości ale to oczywiście moje zdanie i być może nie każdy się z nim zgodzi a z pewnością nie każdy musi je podzielić. 

Na pewno jest to coś kompletnie odmiennego od kyminałów, którymi teraz się zaczytuję i stanowiło przyjemną zmianę po tropieniu zabójców i złych ludzi. 
Jednocześnie, z pewnością nie mogę odmówić książce "Rozbite lustro" tego, że potrafi ona przenieść nas w świat wyższych sfer, bogaczy noszących się elegancko, ubranych w szeleszczące suknie, obwieszonych piękną biżuterią. Dzięki niej możemy uczestniczyć w operowych spektaklach oglądanych w zarezerwowanych wcześniej lożach teatralnych, brać udział w wystawnych przyjęciach i bankietach.
W tym wszystkim jest jakaś cząstka magii przypominająca, że świat literacki, to nic innego jak bezpłatna podróż w miejsca i w czasy, w których bez literatury nigdy byśmy się nie znaleźli. 


Moja ocena to 5 / 6. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Refleksyjnie, rocznicowo...