"Krokodyl z kraju Karoliny". Joanna Chmielewska.

 Wydana w Wydawnictwie KOBRA. Warszawa (2001).

Tę książkę wydaną pierwszy raz w 1969 roku przeczytałam w ramach mojego Osobistego Projektu Książkowego "Mama". 
Pamiętam, że zawsze śmiałyśmy się z moją Mamą, że miłość do kryminałów Joanny Chmielewskiej wyssałam z mlekiem matki, bo czytała jej książki w ciąży i potem jak najbardziej również. 
Z tego, co mi utknęło w głowie, "Krokody z kraju Karoliny" to jedna z tych czytanych przez moją Mamą książek w czasie, gdy oczekiwała na moje narodziny. 
Nie jest więc dziwne, że sięgnęłam po nią, tym bardziej, że nie jest to książka Chmielewskiej, po którą sięgam, że się tak wyrażę, w pierwszym rzucie. I w sumie nic z niej nie pamiętałam. 

Akcja książki rozpoczyna się, gdy Alicja zwierza się Joannie, że czuje się ostatnio niezbyt bezpiecznie, ma wrażenie, że ktoś ją śledzi. Ich rozmowa w domu Alicji potwierdza przez odkrycie pewnych faktów, że Alicja raczej się nie myli. 
W nocy Alicja dzwoni do Joanny i prosi ją, żeby w razie jej śmierci,  Chmielewska przybyła ją obejrzeć. Nie tyle zobaczyć, co wręcz obejrzeć. Narratorka nie bierze tych słów serio, ale oczywiście obiecuje przyjść, obejrzeć jej ciało. I wydawałoby się, że nie ma o czym myśleć, kiedy jednak następnego dnia czeka długo w kawiarni, w której się umówiły, dzwoni do mieszkania Alicji, gdzie odbiera jakiś nieznany jej mężczyzna. Szybko okazuje się, że niestety, Alicja nie żyje :( Padła ofiarą zbrodni.

A Joanna? A Joanna, jak to Joanna. Przecież to jasne, że nie zostawi sprawy odłogiem! W końcu ktoś odebrał jej jedną z najważniejszych w jej życiu osób. Narratorka nie wie jeszcze, że zaczynając swoje prywatne śledztwo, zostanie wkręcona w wir niezwykłych zdarzeń, a na pewnym etapie jej dochodzenia, nie będzie wiadomo, kto jest winny, kto jest niewinny. 

Akcja dzieje się wartko, Joanna swoimi pomysłami nie zawodzi, czym doprowadza do szału zarówno Diabła, z którym jest wciąż od ich poznania się w książce "Wszyscy jesteśmy podejrzani" i zaprzyjaźnionego majora. Gdy obaj panowie rwą sobie włosy z głowy na poczynania kobiety, Joanna działa i udaje się do Kopenhagi, gdzie jak się wydaje wiodą tropy. 

"Krokodyl z kraju Karoliny" jest według mnie bardziej książką sensacyjną, niż klasycznym kryminałem, ale oczywiście elementy tego gatunku są tam jak najbardziej. Nie jest to ta książka, nad którą śmiałam się do rozpuku, jak chociażby w przypadku "Bocznych dróg" lub "Wszystko czerwone", ale też trzyma poziom i humor na pewno nie jest w niej wymuszony. 

Moja ocena to 5 / 6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksyjnie, rocznicowo...

20 lat blogu !

Rocznica ...