"Rilla ze Złotych Iskier". Lucy Maud Montgomery.

 Wydana w Wydawnictwie MARGINESY. Warszawa (2025). 

Przełożyła Anna Bańkowska. 
Tytuł oryginalny Rilla of Ingleside.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Bardzo, bardzo się cieszę, że jednak zdecydowałam się na sięgnięcie po ostatnią z serii o Anne, książek. Przyznaję, że po poprzednią u nas wydaną, noszącą tytuł "Dolina Tęczy" nie sięgnęłam po tym, jak z kolei nie podobała mi się jeszcze poprzednia, "Anne ze Złotych Iskier".

Otóż, ku mojej czytelniczej radości, "Rilla ze Złotych Iskier" wszystko mi wynagrodziła! 
To jest po prostu świetna książka! Chociaż niestety, smutna, smutna ogromnie, bo jej cała akcja rozgrywa się w czasie IWŚ. 

Rilla w chwili rozpoczęcia książki za chwilę dosłownie ma ukończyć piętnaście lat. Piętnaście lat! Pamiętacie ten czas swojego życia? Ja tak. To piękny, ale i burzliwy i mający codzienny milion nastrojów i zmian, okres w życiu. W jednej chwili wydaje nam się, że wszystko możemy, w drugiej, chowamy się w mysią dziurę, aby tylko nikt nas nie zagadnął. Nawiązujemy trwające potem często dziesiątki lat, znajomości, przyjaźnie, przeżywamy pierwsze zauroczenie, a potem pierwsze głebsze uczucia.
Chyba nic się nie zmieniło od czasów nastoletnich lat Rilli, tak sądzę. Młodzi jednak w głębi swoich serc wciąż pragną podobnych rzeczy, uczuć, przeżyć. 
Rillę poznajemy jako, cóż, trzpiotkę. Dziewczynę, która więcej myśli o przyjemnościach życia, niż o jego poważniejszych aspektach. Ale też, czy musi uprawiać filozofię i zadumę przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? 
Mnie się ta postać ogromnie spodobała. Zapałałam do Rilli sympatią za jej charakter, zadziorność, ale przede wszystkim za jej dobre serce. Za to, że ma serce po właściwej stronie, za to, że potrafi każdego zrozumieć, wytłumaczyć, pocieszyć, kiedy trzeba. Popłakać ale i pośmiać się z kimś, kto tego potrzebuje. Wreszcie - pomilczeć, kiedy nastanie tego potrzeba.

Rilla przechodzi w tej książce niezwykłą przemianę. Trudno powiedzieć, czy stałoby się to tak szybko, gdyby czasów jej wczesnej młodości nie zdeterminowała wojenna rzeczywistość? Sądzę, że nie znajdziemy na to pytanie jasnej odpowiedzi, niemniej jednak, kiedy trzeba, Rilla zakasuje rękawy sukni i działa! 

Jak napisałam, ta część ropzoczyna się w momencie, gdy za chwilę dziewczyna ma skończyć piętnaście lat. Przed nią pierwsza poważna zabawa taneczna, podczas której zadzieje się coś pięknego i wzruszającego między nią a chłopcem, który jej się podoba, Kennethem Fordem. Te chwile spędzone z nim dziewczyna będzie mogła poźniej traktować jako zbiór pięknych, dobrych wspomnień, które pomogą trwać, gdy rzeczywistość za oknem będzie nie tyle skrzeczeć, co wręcz krzyczeć i przytłaczać młodą osobę i jej bliskich. 

Niemal na samym początku wojenne życie postanawia szybko nauczyć beztroską wszak do tej pory nastolatkę, odpowiedzialności. Otóż, wielu mężczyzn z jej miejscowości zaciąga się do wojska. W tym gronie nie brakuje mężczyzn z rodziny Rilli, jej braci. I oto na samym początku, gdy Rilla zbiera dofinansowanie na działalność wspierającą walczących, staje się ona opiekunką wojennego maluszka. Ojciec malca zaciągnął się do wojska, a mama zmarła niedługo po powiciu maleństwa. Wychodzi na to, że dziecina nie ma szansy na opiekę, która zagwarantuje jej przeżycie, ale w tym momencie dobre serce Rilli działa i oto dziewczyna w bardzo nietypowym odpowiedniku koszyczka dla niemowląt, jakim okazuje się być waza do zupy, przywozi chłopczyka do domu. Jims stanowi dla niej zagadkę, wszak nie miała nigdy okazji niańczyć noworodków, a nie chce tym obarczać mamy ani Susan, ale z czasem i jednak pomocą bliskich, w Złotych Iskrach maluch znajduje piękny i ciepły dom. 

Co mi się podobało w tej ostatniej części serii? Nie będę oryginalna, bo powtarzałam to przy wszystkich czytanych przeze mnie w nowym przekładzie, książkach, a mianowicie tłumaczenie Pani Anny Bańkowskiej właśnie. Jestem nim zachwycona! Nic nie tracąc z oryginału, książki zyskały jednak nieco nowszy, współcześniejszy klimat. Jestem w stanie rozejrzeć się i zobaczyć takie Rille i dzisiaj, gdzieś w niedalekiej całkiem okolicy! Obym nie musiała, bo wszak czas wojny, o czym zawsze piszę, to jeden z najgorszych w życiu człowieka !!!

To, w jaki sposób przedstawiona jest zmiana w charakterze Rilli. Nie nagła, ale jednak stopniowa, ale dzięki temu chyba właśnie wiarygodna. Rilla dojrzała i dzieje się to w przekonujący sposób.

Ta część wynagrodziła mi poprzednie rozczarowanie. Książka wygląda kolorowo dzięki karteczkom zaznaczającym ważne dla mnie zdania. 
A scena z Piątkiem (pieskiem wiernie czekającym na jednego z braci Rilli na peronie podczas całej nieobecnośc mężczyzny w domu) doprowadziła mnie do łez!
Polecam!

Moja ocena to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksyjnie, rocznicowo...

20 lat blogu !

Rocznica ...