"Jestem Julią". Halina Poświatowska.


 Wydana w Wydawnictwie Literackim. Kraków (1998). 

Ten tomik wierszy Haliny Poświatowskiej przeczytałam (ponownie, bo jest od wielu lat w moich zbiorach)  w ramach Osobistego Projektu Książkowego "Mama". 

Halina Poświatowska bowiem była ulubioną poetką mojej Mamy, nie tylko, jak sądzę, ze względu na to, że obie nosiły to piękne imię i dawno temu na jakieś moje święto dostałam od Niej ten tomik. 

Dwie moje uwagi na wstępie. Po pierwsze, nic odkrywczego w sumie nie napiszę, ale warto jest się zapoznać z jakąś nawet skróconą biografią poetki. Choroba serca, jakiej nabawiła się pośrednio przez chorobę w końcu IIWŚ determinowała całe życie tej młodej przecież wciąż w chwili śmierci kobiety. Halina Poświatowska miała bowiem trzydzieści dwa lata, gdy zmarła. Ta młodość, zapewne nieustająca świadomość czasu biegnącego tak szybko, ten głód życia, to to, co według mnie wciąż i wciąż przebija w wierszach Poświatowskiej. 

Druga moja uwaga, to to, jakie imię wybrane zostało przez Marię Rolę, redaktor prowadzącą tomiku, czyli imię padające w jednym z wierszy poetki. Imię kojarzące nam się przecież niezmiennie z miłością, tak, wielką miłością, ale jednak miłością nieszczęśliwą...Niemniej jednak uważam, że ogólny wydźwięk wierszy zebranych w tym tomiku nie jest pesymistyczny. 

Osobiście mój stosunek do wierszy Haliny Poświatowskiej zmienił się wraz z wiekiem. O dziwo, mam wrażenie, że to dopiero wtedy, gdy się starzeję, zaczynam nareszcie w pełni je rozumieć, dotykają mnie one najpełniej. Być może jako młodsza, nie odbierałam tak jej poezji, nie mając aż takiej świadomości grozy, którą na swój sposób w czasie swojego krótkiego życia z pewnością odczuwała poetka. 

Mam wrażenie, że żyła bardzo szybko, bardzo starając się żyć w pełni, jakby "na kredyt", wykorzystując każdą możliwość i okazję do tego, aby się jak najbardziej rozwinąć. 

Nie potrafię pisać pięknie o poezji, bo wydaje mi się, że to, co w niej najważniejsze, osiada w głębi mojego serca i nie jestem w stanie sięgnąć do tego aż na tyle sprawnie, by umiejętnie oddać to, co przeżyłam podczas lektury wierszy. 

Może więc napiszę Wam moje zdania, uwagi-refleksje, jakie zapisałam sobie w moim notesie podczas lektury tomiku ( o ile dobrze policzyłam, są w nim sześćdziesiąt cztery wiersze). 

Halina Poświatowska żyła miłością, sama wręcz była miłością. 

Co mnie ogromnie ujmuje, w elegancki sposób umiała pisać strofy erotyczne, ale tak, że nie ma mowy o zgorszeniu, niesmaku, czy wulgarności. Nie wstydziła się erotyzmu. 

To jej biedne serce, które tak chorowało, tak bardzo chciało wciąż i wciąż kochać, a na koniec Ją "zawiodło"...

Żyła jakby "za zapas", bardzo wręcz "łapczywie", chcąc smakować życie w bardzo wielu jego aspektach.

Miłość jest tu często niemal religią, w której kochanek stanowi substytut bóstwa ? Czy jest wręcz zrównany z Bogiem?

W jej wierszach wyczuwalna jest świadomość? lęk? Przed śmiercią kroczącą krok krok za Nią, jakby nieustająco musiała obracać się za ramię i patrzeć, czy jeszcze ma czas na życie, na miłość, na spełnienie. 

Nie umiałaby zabić miłości. 

Jest kochanką świadomą, nie przedmiotową w żadnym wypadku, wie, czego pragnie i czego oczekuje. Co nie oznacza, że nie potrafi czuć odrzucenia, czy nie boli ją czyjeś odejście lub zdrada. 

Tradycyjnie pozaznaczałam sobie te wiersze, które najbardziej do mnie przemówiły, trafiły i tak "Czym jest miłość", który według mnie podkreśla, że miłość potrafi być niczym niszczycielski żywioł. 

"Arabski motyw" za taką śmiałość sformułowania "kupiła go na targu za dziesięć piastrów"...

Wiersz bez tytułu, rozpoczynający się od :

"kiedy kocham

to kocham

to wiem, że kocham" (...) 

za taką fizyczność miłości oddaną słowami. 

Z kolei "jeśli nie przyjdziesz" za to, w jaki sposób opisane jest pomnożenie braku, właśnie przez wymienienie tego, co się nie wydarzy, gdy kochanek nie zjawi się na spotkaniu. 

Wreszcie, wiersz, który jest tytułem tomiku, a zaczyna się od "Jestem Julią" za to, że są to słowa napisane przez poetkę w imieniu wszystkich tych kobiet, które kochały, kochają i które będą kochać. 

Jak ja się szczerze cieszę, że za mną szkolne rozkminy "co poeta miał na myśli?" i mogę sobie po prostu czytać, przeżywać, zachwycać się bardziej lub mniej, ale nie musieć skupiać się na tym, co mogła konkretnie poetka tu wyrazić. Bo może się jednak okazać, że naprawdę każdy z nas ten sam motyw odbierze w inny sposób i to chyba też jest magia poezji. 

Również chciałam przy tej okazji napisać mały apel zachęcający. Czytajcie poezję. Ja wiem, że to jeden z tych gatunków, po które mam wrażenie, najrzadziej sięgamy, ale czytajmy ją. Nie dajmy odejść Poetkom i Poetom w zapomnienie. To w końcu One i Oni sprawiają, że słowa lekkie jak puch potrafią dotknąć nas wręcz w fizyczny sposób, czasem aż do bólu niemal fizycznego. 

Moja ocena tomu "Jestem Julią" to 6 / 6. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksyjnie, rocznicowo...

20 lat blogu !

Rocznica ...