"Morderstwo na plebanii". Agatha Christie.
Wydana w Wydawnictwie Dolnośląskim. Wrocław (2015).
Przełożyła Wacława Komarnicka.
Tytuł oryginału The MUrder at The Vicarage.
Książkę przeczytałam w ramach Osobistego Projektu Książkowego "Mama".
To jest bowiem ta książka, która zapoczątkowała moje uwielbienie do kryminałów Agathy Christie. Pierwsza przeze mnie przeczytana i pierwsza, w której poznajemy Pannę Marple. Pierwsza też i polecona mi właśnie przez moją Mamę, kiedy to byłyśmy na wczasach z Jej zakładu pracy, a w ośrodku wypoczynkowym funkcjonowała fantastycznie zaopatrzona biblioteka.
Tak właśnie się stało, że "Morderstwo na plebanii" jest tą książką, od której zaczęła się moja wielka przygoda z kryminałami Christie.
Mała wioska St. Mary Mead, to miejscowość, w której dzieje się akcja książki i miejsce zamieszkania niezwykłej Panna Marple. Ta starsza pani ma niesamowite oko na to, co się wokół niej dzieje, ale przede wszystkim niesamowitą intuicję. Wydaje się, że niewiele się może przed nią ukryć, chociaż tę wiedzę zyskują ci, którzy dłużej z nią rozmawiają i spędzają czas. Osoby, które po prostu kojarzą starszą panią, nie przypuszczają, że jest ona tak mądra, wnikliwa i ma tak prawdziwe spojrzenia na ludzką naturę. A że pasjonują ją książki kryminalne a wydaje jej się, że jest niezła w rozwiązywaniu zagadek? W tej części narodzi się więc Panna Marple jako nieformalna pani detektyw.
Wioska wydaje się być, jak większość takich małych miejsc na mapach wielu krajów, zaciszna, spokojna, ba, nawet nudna. Właściwie nic wielkiego tu się nie dzieje, ot, życie po prostu. Ludzie się zakochują, pobierają, mają dzieci, umierają,pracują, uczą się, cykl życia, w którym niezwykłą atrakcją może być na przykład jakiś wyjątkowo rzadki kwiat, który ktoś wyhodował w swoim ogródku. Zbrodnie tu się nie zdarzają.
Do czasu.
Jest bowiem jedna osoba, pułkownik Protheroe, który w zaskakujący sposób wydaje się irytować i drażnić właściwie większość mieszkańców St. Mary Mead. Ma dość obcesowy i niemiły sposób podchodzenia do innych ludzi i z pewnością musi być ciężko żyć z nim pod jednym dachem. A mieszka on z młodą żoną Anną, machochą swej córki Letycji. Wydaje się, że pułkownik z każdym musi o coś się spierać, bądź w jakimkolwiek sporze postawić na swoim. Znacie ten typ? Na pewno. I pewnie, w przeciwieństwie do pułkownika, cieszy się ów typ długim zdrowiem i życiem. Pułkownikowi się to nie udaje, bowiem zostaje zabity. I to w dość nietypowym miejscu, bowiem w gabinecie miescjowego proboszcza, pastora Lena Clementa. Pastor wraz z młodą żoną Gryzeldą zamieszkują niewielki domek pełniący rolę plebanii i starają się tam wieść zwykłe życie wiejskiego duszpasterza z małżonką a tu taka sytuacja. Dodajmy jeszcze, że akcję książki poznajemy z ust narratora, którym jest właśnie ów proboszcz, który wracając kiedyś ze swojej kapłańskiej posługi znalazł ciało swojego wiernego we własnym gabinecie.
Czytało mi się tę książkę świetnie. Po pierwsze nic a nic z niej nie pamiętałam. Po drugie, świetny pomysł na sprawcę. No i cechuje ją rewelacyjne poczucie humoru, jakaś taka delikatna i wyważona ironia? Nie wiem, jak to określić, ale nie raz nad nią się zaśmiałam, co w sumie dość mnie zdziwiło, bo jednak Agatha Christie nie pisała komedii kryminalnych. A ta jest zarówno klasycznym kryminałem w stylu Agathy (mała miejscowość lub miejsce zbrodni, ograniczona ilość potencjalnych sprawców, wszyscy podejrzani mają motyw, o którym dowiadujemy się z czasem) i naprawdę ma bardzo przyjemny brytyjski humor. I jest w niej świetnie oddany klimat małej, wiejskiej miejscowości z jej zaletami i wadami.
Po zabójstwie pułkownika rusza oficjalne śledztwo, ale też swoje własne, prywatne prowadzi chcąc nie chcąc sam pastor, który odkrywa, że ma silną pomocnicę, jaką jest ni mniej ni więcej, a właśnie Panna Marple. Bowiem, jak jest napisane niemal na początku książki, cytuję "(...) Nie ma w Anglii detektywa, któy by mógł iść w zawody ze starą panną w nieokreślonym wieku, mającą dużo wolnego czasu".
Do ostatniej strony niemal nie wiedziałam, kto popełnił zbrodnię a pomysł na jest oczywiście, jak to właściwie zawsze u tej autorki, mistrzowski!
Moja ocena to 6 / 6.
Komentarze
Prześlij komentarz