"Ciao, Goethe!" . Jacek Cygan
Podtytuł "Śladami Goethego w Italii".
Wydana w Wydawnictwie MARGINESY. Warszawa (2025).
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.
Na "Ciao, Goethe!" czekałam z wielką niecierpliwością. Po pierwsze, Jacka Cygana ogromnie cenię jako autora tekstów, zarówno tych poetyckich, jak i prozy. Po drugie, podróż przez Włochy, czy jak chce autor, Italię. To nie mogło się nie udać i oczywiście, że się udało. I to doskonale.
Od razu zaznaczam, tak, wiem, że często tak do Was piszę, że to nie jest książka dla każdego. To znaczy ona według mnie z pewnością jest dla kogoś, kto po pierwsze, ceni sobie autora jako słowotwórcę, a po drugie, dla kogoś, kto chce poznać inny kraj, ale nie stricte podróżniczo a raczej podróż prezentowana jest nieco inna w klimacie, niż się do tego przywykło. Dużo tu bowiem cytatów zarówno z "Podróży włoskiej" Goethego, wydanej w Polsce jedynie raz, w roku 1980, ale i bardzo dużo refleksji, opinii subiektywnych, odniesień, anegdot samego Jacka Cygana. Bardzo dużo tu też sztuki, co akurat dla mnie jest wielką zaletą, ale nie wszyscy muszą znajdować w tym takie upodobanie. Są ludzie, którym taki zbiór reportaży, czy raczej własnych przemyśleń na rozmaite tematy pasuje, są też przeciwnicy. Mnie pasuje.
Lubię patrzeć na miejsca, zwłaszcza te, w których sama byłam (chociaż nie jest to wymóg) oczami drugiej osoby i albo znajdować nowe inspiracje do spojrzenia na coś innymi oczami, albo zachwycić się zbieżnością naszych wrażeń i odbioru dzieła sztuki, wiersza, czy zastanej rzeczywistości.
Książka ta ma, można by powiedzieć, dwóch bohaterów: Jacka Cygana, który prowadzi nas we wspólnej podróży po Italii śladami włoskiej podróży Johanna Wolfganga Goethego, no i właśnie samego Goethego.
Przyznaję, że nie znam zbyt dużo dzieł tegoż, żeby nie powiedzieć, że właściwie nie znam w ogóle. Zapewne coś tam czytałam w czasach szkolnych, niemniej jednak w głowie nie zostało wiele wspomnień, czy wrażeń. Ten stan wkrótce się zmieni, o czym napiszę pod koniec tego wpisu.
Co trzeba mieć obok siebie podczas lektury tej książki? Na pewno dostęp do czy to albumów sztuki, czy to do internetowej przeglądarki, aby móc to, co w swojej podróży opisuje Jacek Cygan, obejrzeć.
Tak więc podróż rozpoczyna się w Czechach, następnie wiedzie przez Tyrol, Weronę, Vicenzę, Padwę, Wenecję, Ferrarę, Rzym (dwukrotnie), Neapol, Sycylię.
Jacek Cygan, uwzględniając, że nie wszyscy znają dobrze biografię Goethego, opowiada nam przez całą książkę o tej postaci. O samej podróży po Italii poety, która to zaowocowała listami do miłości epistolarnej Goethego, Charlotty von Stein, z którą wymienił około 1800 listów, o jego innych miłościach, wreszcie o kobiecie, z którą Goethe się zestarzał i która urodziła jego syna, o tym, co zapisywał w swoich notatkach z tej wyprawy, a o czym, ku strapieniu Cygana, nie pisał wcale lub niemal tyle, co nic (brak na przykład opisu potraw, czy win, które pojawiały się podczas uczt Goethego i jego włoskich towarzyszy).
Mnie osobiście największą radość sprawiały opisy, czy omawianie dzieł sztuki, miejsc sakralnych, ale nie tylko, oczywiście, chociaż właśnie opisy te słowami autora tej książki. Chociaż pozazdrościłam Jackowi Cyganowi wizyty przy grobie świętego Antoniego w Padwie, wierzę, że może stanie się kiedyś i moim udziałem. A jeśli nie, to z przyjemnością czytałam to, co autor nam o tym miejscu napisał i przedstawił i czułam się przez chwilę tak, jakbym wraz z nim i osobami Mu towarzyszącymi (Cygan najchętniej zwiedza ten kraj z żoną, jakież to miłe) wszystkie te miejsca zwiedzała, dzieła sztuki wraz z nimi podziwiała, nad podobnymi rzeczami się zamyślała, z nimi się czułam zaintrygowana, lub rozbawiona.
Powiem tak, teksty Jacka Cygana czyta się wybornie, książką można się smakować dlatego, że sam jej autor jest po prostu ogromnej klasy erudytą i widać, że ma poczucie humoru, co zawsze cenię u innych osób. Ponadto Cygan jest też poliglotą i zwyczajnie, cechuje się wysoką kulturą osobistą, co owocuje tym, że na swojej drodze spotyka wielu przyjaznych mu ludzi, o których również wspomina w książce. Między innymi wspomina swoją i żony przyjaźń z jednym z najlepszych polskich artystów mieszkających w Rzymiem, nieżyjącym już niestety, Igorem Mitorajem. To zresztą w związku z tą postacią, Jacek Cygan pisze dla siebie samego, dla nas, coś w rodzaju ostrzeżenia "(...) Przypomina, że czas nie będzie na nas czekać". Tak więc, jeśli chcesz spotkać się z przyjacielem, zadzwonić do kogoś, kogo dawno nie słyszałeś, obejrzeć coś pięknego, poruszającego, rozbawiającego, nie zwlekaj. Czas nie czeka. Może się nie udać...
Z pewnością "Ciao, Goethe!" nie jest książką, którą da się przeczytać szybko (tym bardziej, że niestety, druk baaardzo drobny), jest to książka, którą należy wręcz się rozkoszować, smakować każde jej zdanie. Jest to też według mnie lektura, do której z radością będzie się powracać, jeśli nie do całości, to z pewnością do wybranych i ulubionych jej fragmentów. Na pewno piękna polszczyzna, przy zachowaniu gawędziarskiego stylu tej opowieści, bez przynudzania, to wszystko składa się na to, że pozycję, która ma więcej, niż 370 stron, czyta się wyśmienicie.
Na koniec coś, co obiecałam powyżej, czyli wyjaśnienie, czemu zwiększę swoją wiedzę na temat tekstów Johanna Wolfganga Goethego. Zdarzenie, które nawiasem mówiąc, spodobałoby się (piszę to ze stuprocentową pewnością) Jackowi Cyganowi, bo wpisuje się idealnie w klimat tej książki. Otóż, podczas mojej lektury "Ciao, Goethe!" w weekend zajrzałam do osiedlowej Książkodzielni i cóż w niej znalazłam ? Wydaną w 1984 roku (raptem cztery lata po wydaniu u nas "Podróży włoskiej") książeczkę "Goethe. Aforyzmy". Czyż nie można tego nazwać wspaniałym przypadkiem i miłą niespodzianką do tak udanej lektury?
Na sam koniec, książka została mi podarowana z Wydawnictwa z bardzo ładnym dodatkiem jakim jest zakładka z grafiką z okładki książki. I tu po prostu muszę wspomnieć o tym, kto od strony graficznej dopieścił "Ciao, Goethe!", a mianowicie jest to Pani Anna Pol, która oprócz okładki, którą zaprojektowała, okrasiła książkę przepięknymi oczywiście odpowiadającymi treści, ilustracjami.
Moja ocena to oczywiście 6 / 6.
Komentarze
Prześlij komentarz