"Monsieur Jean szuka szczęścia". Thomas Montasser.

"Monsieur Jean szuka szczęścia". Thomas Montasser.

Wydana w Wydawnictwie Świat Książki. Warszawa (2017). Ebook.
Przełożyła z niemieckiego Magdalena Jatowska.
Tytuł oryginalny Monsieur Jean und sein Gespür für Glück.
O poprzedniej książce tego nieznanego chyba raczej w Polsce autora (czy jakaś dobra dusza mogłaby mi napisać czy autor jest Niemcem czy Szwajcarem? ) pisałam w tym tu oto wpisie.
Wtedy podsumowałam jego książkę mianem "bajki dla dorosłych". Nie zmieniam zdania w odniesieniu do tej książki , którą teraz czytałam. 
"Monsieur Jean szuka szczęścia" od pierwszych stron skojarzył mi się z jednym z moich ulubionych filmów, czyli "Amelią". Tylko w książce młodziutką , stojącą dopiero na progu życia Amelię zastępuje emerytowany hotelowy konsjerż, który kilkadziesiąt lat pełnił wytrwałą i solidną służbę w jednym z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Zurychu. 
Monsieur Jeana poznajemy w chwili, gdy zostaje odesłany na emeryturę. Z dnia na dzień musi on przestawić się z nocnego trybu życia na dzienny gdyż do tej pory miał stałe, nocne zmiany. Odkrywa na nowo świat, miasto, w którym spędzał tyle czasu, i życie kamienicy, w której mieszka. Poznaje nowych sąsiadów i jeszcze lepiej poznaje starych, dobrych znajomych. A że monsieur jest życzliwym i dobrym , serdecznym człowiekiem, nie dziwi nas, że otoczony jest dobrymi ludźmi. Którzy kiedy zwróci się do nich o pomoc, nie zawahają się mu pomóc.
Monsieur Jean prowadził dzienniczki, w których "coś" zapisywał. Podejrzewam, po lekturze, że spisywał sprawy i konflikty, nieporozumienia, które chce wyprostować. Albowiem po przejściu na emeryturę Jean Picard zajmie się pomaganiem innym. Galeria postaci, która przewija się koło niego jest ciekawa i barwna. Są tam i osoby ongiś sławne a których obecnie sława mocno jest przyćmiona ale również zaczynające dopiero pracę osoby. Moją ulubioną postacią jest Ana, młoda kobieta , która chce zrealizować swoje dawne marzenie. Czyli otworzyć kafejkę, coś na kształt francuskiego bistra. I to jej się i udaje i nie udaje jednocześnie. Ale w odpowiednim momencie do akcji wkroczy monsieur Jean. 
Troszeczkę jednak zbyt bajkowa jest ta książka, trochę zbyt wszystko układa się całkowicie idealnie. Jak dobrze Wiecie, sama bardzo ale to bardzo lubię opowieści ze szczęśliwymi zakończeniami i do tej nic specjalnie nie mam , czytało mi się ją bardzo dobrze i lepiej niż poprzednią książkę autora. Ale jednak zabrakło mi czegoś, jakiegoś wyróżnika, który sprawiłby, że ta akurat książka wśród innych w jakiś specjalny sposób jednak by się wyróżniała i dała zapamiętać bardziej niż jedynie "książka o dobrym i serdecznym starszym panu, który postanowił pomagać innym i mu się to udało". Za brak owego wyróżnika moja ocena jest jaka jest a jest nią 4.5 / 5.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...