"Życie bez ciebie". Katie Marsh.

Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka. Warszawa (2018). Ebook.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.

Przełożyła Magdalena Moltzan-Małkowska. 

Tytuł oryginalny A Life Without You.

Spłakałam się przy tej książce okrutnie. A że kończyłam ją nocą, stało się tak, że poduszka była mokra od łez , pomimo że zapobiegawczo w ręku miałam chusteczkę do otarcia łez. Dużo, dużo emocji było we mnie podczas calutkiej lektury tej książki.

Zoe Whittaker poznajemy w jednym z najważniejszych dni jej życia , w dniu jej ślubu z Jamie. Mimo, że Zoe kocha Jamiego, w dniu ślubu na chwilę przed złożeniem przysięgi małżeńskiej jest dziwnie nerwowa i niepewna. Coś nie daje jej spokoju. Zapewne nie fakt, że z własną mamą nie widziała się z dekadę i do tego stopnia kontakt z Giną nie było jej potrzebny, że nie zaprosiła jej na własny ślub. Dziwne jednak jest to, że w chwili gdy siostry Zoe, Lily, dzwoni przyjaciółka matki nic niewiedząca na temat ważnego dnia i prosi o pomoc w sprawie matki kobiet, Zoe stawia wszystko na jedną kartę. Nie składa małżeńskiej przysięgi a jedzie ubrana w suknię ślubną ratować z opresji mamę. 
Relację kobiet poznajemy nielinearnie i dwutorowo. Ze wspomnień Zoe, które nagle pod wpływem wydarzeń, zaczynają tłoczyć się w jej głowie , jak również z listów, które do swojej pierworodnej córki Zoe co roku na jej urodziny pisała do niej jej mama. 

Żona żołnierza, musiała przywyknąć, że najczęściej wraz z córką a potem z dwiema, jest sama. Nie było jej to na rękę zarówno to jak i ciągłe zmienianie miejsc zamieszkania. Ale początkowo ich rodzina była udaną, początkowo Gina sądziła, że uda się ten dobry obraz ich wraz z Zoe i Lily utrzymać na zawsze. Potem jednak stało się inaczej. Poznając Zoe i Lily nie wiemy co wydarzyło się w życiu Zoe i co stało się z początkowo bardzo dobrymi relacjami matki i córki. Co zburzyło te dobre więzi i relacje do tego stopnia, że Zoe nie chciała widzieć mamy na własnym ślubie. 

Z czasem jednak dowiemy się co tak naprawdę wydarzyło się w życiu tych kobiet i tej rodziny. Zoe rzuci swoje oskarżenia i złość w kąt jako, że szybko okazuje się, że Gina cierpi na nieuleczalną i bardzo szybko postępującą chorobę. Chorobę, która zabierze im wkrótce wszystko to, co kiedyś je kształtowało. Trzeba więc się spieszyć.
Zoe wielokrotnie zastanawia się dlaczego w ich życiu stało się to co się stało. I z czasem obwiniać się będzie o to, że jej żal górował nad tym, co najważniejsze i o czym tak naprawdę wiedziała zawsze, że jej mama kocha ją niewyobrażalnie silnie i że zawsze będzie po jej stronie. 

Źle żyje się bez mamy, do tego wniosku dojdzie wkrótce sama Zoe, która obwiniać się będzie o to, że tak naprawdę sama w rezultacie doprowadziła do wykluczenia z własnego życia, z wydarzeń dla niej istotnych osoby, która kochała ją i zawsze będzie kochać. Dopóki się da, dopóki nie zawiedzie jej pamięć. 

Choroba Alzheimera, ta diagnoza budzi zawsze w ludziach lęk, obawę i strach przed tym, kim się staną z czasem gdy ich pamięć zacznie zawodzić na całego. Gina z czasem nie tylko zapomina o różnych rzeczach, czy nazw przedmiotów. Zaczyna mieć lęki i z chwili na chwilę z osoby, która brała życie za rogi, staje się podległą innym osobą, która dodatkowo może stanowić dla innych lub dla samej siebie zagrożenie. 

Mama Zoe pisząc do niej listy jakby przeczuła to, co się stanie w przyszłości. Jakby założyła, że w życiu zdarzają się rozmaite sytuacje i kto wie być może jedynym przekaźnikiem tego co działo się w przeszłości Zoe i Lily staną się pisane przez nią w dniu urodzin Zoe listy. 

Przeszłości nie da się całkowicie pogrzebać i o niej zapomnieć. Nie do końca wiem czy w każdym przypadku to dobrze, tu szczęśliwie uda się wyjaśnić pewne kwestie zanim pamieć mamy stanie się już bardzo słaba. 

Dlaczego ta książka tak mnie poruszyła? Jestem wyczulona na motyw książkowo filmowy matek i córek i ich relacje. Jestem też po prostu mamą. W listach Giny widziałam własne nadzieje i obawy świeżo upieczonej mamy, która na samym początku drogi pragnie z całego serca być dla dziecka najlepszą mamą na świecie i nigdy nie zboczyć z raz obranego kursu. Również wspomnienia mamy z dzieciństwa Zoe są wzruszające. Nagle okazuje się, że bez sensu było tyle lat milczeć, że chociaż być może w przeszłości zdarzyło się między nimi coś złego , to kiedyś ich relacje były o wiele lepsze i niosły nadzieję na to, że nigdy się aż tak radykalnie nie zmienią. Zoe chcąc nie chcąc zaczyna sobie przypominać to, jak wielkim oparciem dla niej była Gina, mama pełna energii, dająca sobie radę w każdej sytuacji a przede wszystkim zawsze stojąca po jej, Zoe, stronie.

Niepotrzebnie potrafimy unieść się dumą, niepotrzebnie jesteśmy w stanie zapiec się niemal w skorupie własnej złości czy pretensji do drugiej osoby, zwłaszcza gdy jest to osoba nam tak bliska. Zawsze jednak trzeba wierzyć, że uda się nam wykrzesać z siebie siłę do zmiany, do dania komuś drugiej szansy.

Bardzo ładna, wzruszająca chociaż tak, smutna ze względu na motyw choroby książka, którą ogromnie polecam. 

Moja ocena to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...